Wdowa
Umarł nasz sąsiad
Miły człowiek
Ze swojego okna
Widzę dach jego domu
Jak duch z komina
Wyfruwa biały dymek
Wdowa wychodzi na ganek
Zeszczuplała przez ten tydzień
I jest przezroczysta
Siada w wiklinowym fotelu
I widać w niej rozpacz
Zakrzepłą jak kryształ lodu
Który nie topnieje na słońcu
Za mało czasu minęło
Ale przecież wiadomo
Że czas zrobi swoje
Zawsze robi swoje
I po cichu odchodzi
Przebudzenie
Wstaję w środku nocy
Zapalam światła
Przedmioty meble obrazy
Zdają się przyłapane
Na gorącym uczynku
Przycupnięte i nieruchome
W kuchni gotuję wodę
Czajnik drży
Jak myśliwski pies
Zaparzam melisę
Pachnie łąką
Na której kochaliśmy się
W zeszłym tysiącleciu
Wracam do łóżka
Jest jak łódka
Przycumowana do naszego domu
Za progiem mrok
Jak szerszenie wirują gwiazdy
A ty śpisz
Wiesz tylko o tym
O czym śnisz
Oczy
Powinienem pójść na twój pogrzeb
A nie poszedłem
Jak nie idzie się na randkę
Ze zmarłą
A przecież kiedyś
Zamieszkałem w twoich oczach
W ich jasnej zieleni
Z napiętą cięciwą rozkoszy
Zdjęcie
Moja mama patrzy na mnie
Z czarno-białej fotografii
Taka młoda i ładna
Zamknięta w srebrnej ramce
Za przezroczystym szkłem
Nie wie co ją czeka
Ja wiem ale jej nie powiem
Błogosławiona nasza niewiedza
Pozna otchłań piekła
Mdłości czyśćca
I bolesną radość raju
Gdyby wiedziała co ją czeka
Wszystko byłoby prześwietlone
Na wylot reflektorem słońca
Od bezsensu początku do bezsensu końca.
Więc dobrze że mama
Nie wie co ją czeka
Pogodna i ufna słyszy
Jak szemrze w niej strumień smutku
Jeszcze niewielki i cichy
Jeszcze daleki od rzeki
Obiad w domu opieki
Siedzą wokół stołu
I ruszają miarowo żuchwami
A przecież wczoraj
Byli dziećmi
Nie chcieli jeść
Szpinaku i kleiku
A teraz pożerają
Swoją starość
Zostaną tylko kości
I włosów siwy kosmyk
Tomasz Jastrun
…