JUWENILIUM

 

BO PRZECIESŻ MAM CO ROBIĆ, JA

fragmenty dziennika
1996-2000


 

Karolina Feć, dziennik na czarnej panterze

 

1996

 

4 czerwca

W drodze tam i z powrotem naliczyłam 155 Żydów.

 

 

 1997

 

26 stycznia

Chciałam pisać książkę, ale nie wzięłam pióra.

 

 

1 lutego

Co robiłam trudno powiedzieć, za każdym razem co innego.

 

 

3 kwietnia

Rodzice się kłócili. Tata narzekał, że podłoga śliska, mama: to co, może mam jeszcze piaskiem posypać?

 

 

16 sierpnia

Muszę się szybko wyspać.

 

 

1998

 

2 maja

Po obiedzie przesłuchiwałam płytę do ekranizacji mojej czwartej książki „Dzień wiecznych poszukiwań”. Napisałam również dwie części prawa Akslopii*: „Obowiązki i prawa obywatela Akslopii” i „Obywatelstwa i wizy”.

 

Akslopia to nazwa wyobrażonego państwa (nazwa oficjalna: Akslopos Terra) – miejsca akcji kilku planowanych wówczas powieści – którego specyfice (język, historia, prawo, geografia) został poświęcony osobny zeszyt.

 

3 maja

Po zjedzeniu kolacji oraz innych wieczornych czynnościach, przeczytałam na łóżku kolejny rozdział lektury, która wbrew moim oczekiwaniom okazała się całkiem wciągająca. Niestety, moje czytanie przerwała babcia, która nie jest przyzwyczajona zasypiać o tak późnych porach (2230). I tak nie spałyśmy jeszcze przez przynajmniej półtorej godziny, a powodem było głośne chrapanie taty oraz moje niespokojne myśli.

Akurat szukałam tytułu do mojej dziewiątej książki o jeszcze nieznanej treści. Najodpowiedniejsze okazały się pomysły: „Na rozdrożu”, „Na przełaj”, „Na przełęczy”, „Ścieżka życia”, „Krzywa ścieżka”, „Ścieżka”.

Podejrzewam, że książki pt. „Na rozdrożu” i „Na przełaj” już istnieją.

Podsumowując dzień okazał się bardzo pożyteczny z powodu przesłuchiwania płyt do mojej książki „Dzień wiecznych poszukiwań”, jednak smuci mnie to, że z jedenastu punktów planu niedzielnego wykonałam tylko dwa.

 

 

4 maja

Gdy tak bliżej przyglądnęłam się naczyniom w moim laboratorium, to zauważyłam w pewnym słoiku białą masę. Był to słoik, do którego kilka miesięcy temu wsypałam niewielkiej ilości okruszki z farby i zalałam niewielką ilością wody. Kilka tygodni po tym wlałam do niego roztwór soli niebieskiej Kinga wynoszący 15 ml i zostawiłam słoik otwarty. Dzisiaj zastałam w nim nierównomiernie rozłożoną białą masę. Po sprawdzeniu jej twardości pincetą doszłam do wniosku, że jest miękka. Wydawało mi się, że to pleśń, lecz częściowo wykluczyłam tę myśl, gdyż kiedy ostatni raz miałam do czynienia z pleśnią była szara. Równie dobrze mógł to być grzyb. Należało to jednak sprawdzić. Postanowiłam, że przykryję słoik kawałkiem białej bibuły i na nią dam jeszcze podziurawioną folię. Tak też zrobiłam i odłożyłam słoik na miejsce.

 

 

5 maja

Obudziłam się dosyć wcześnie, a tak właściwie, przyczyną obudzenia był tata, którzy krzyczał: Pełno piór na ziemi! Psy chyba zjadły wypchaną kaczkę, a przecież był w niej arszenik! Jak nie zdechną, to będzie cud! Domyśliłam się, co się stało: psy weszły do naszego pokoju, zrobiły okropny bałagan, wyniosły wypchaną kaczkę z Zakopanego i ją zjadły. Gdy zeszłam na dół, moje przypuszczenia się potwierdziły. Oczywiście ja musiałam po nich posprzątać.

 

 

6 maja

Z powodu zajętej hali pierwszą godzinę w-f’u spędziliśmy na korytarzu, a na drugiej poszliśmy w teren. W plenerze prześcignęłam kilku bardzo wycieńczonych chłopców.

 

 

8 maja

Zrobiłam dwa okrążenia truchtem dookoła płotu. Następnie wzięłam się do szycia bluzeczki, która wyszła rewelacyjnie.

 

 

9 maja

Dziś zabezpieczyłam specjalny pokoik na budowie. Najpierw napisałam na drzwiach NIEUPOWAŻNIONYM WSTĘP WZBRONIONY, przyłożyłam je kłodą drewna i zaczepiłam siatkę – pozostałość z ogrodzenia – na całą długość i szerokość wejścia. Chcąc mieć pewność, żeby już nikt tam nie wszedł, wykonałam następujące operacje:

  • przygwoździłam siatkę kartonem z rozwalonym gipsem i kawałkiem drewna
  • poukładałam deski przed przednimi drzwiami do łazienki
  • przyłożyłam deski od ziemi, aby nikt się nie przeczołgał
  • na podłodze rozłożyłam worki z pigmentem i przykryłam papierem opakunkowym;

jeżeli ktoś chciałby przeskoczyć przez zabudowanie, to nadepnąłby na worki, które by pękły i pigment zostałby rozsypany.

 

W końcu przyjechali goście. Częściowo udawało mi się zostać w domu, jednak dzieci dosyć szybko zauważały, że mnie nie ma i tata co chwilę wołał, abym przyszła. Ja w domu czułam się najlepiej.

 

 

10 maja

Poprawiałam uszytą bluzkę: doszywałam rękawy i doszłam do wniosku, że jest za ciasna i muszę ją poszerzyć.

 

Dopiero wieczorem kapłam się, że dzisiaj jest niedziela, a ja wciąż wykonuję plan na sobotę.

 

 

11 maja

Przesłuchiwałam płytę Enya „Shepherd Moons” do mojej ósmej, najpiękniejszej, najtragiczniejszej i najdłuższej książki z serii „Manna Akslopii”, „Czwartej korony”.

 

 

17 maja

– Babcia, czy wiesz, że szare komórki są kolorowe?

– Tak, zielone z żółtym dziobem.

 

 

18 maja

Postanowiłam uszyć drugą część kompletu do bluzki, a mianowicie spódniczkę.

 

 

20 maja

Na w-f’ie podczas pierwszego wyścigu zajęłam pierwsze miejsce, ale podczas kolejnych byłam wykończona.

 

U babci zaczęłam czytać książkę Józefa Putka „Mroki średniowiecza”. Zaciekawiła mnie głównie dlatego, że akcja mojej ósmej książki „Czwartej korony” rozgrywa się w rozkwicie średniowiecza – XIII wieku.

 

 

1999

 

13 stycznia

Marzenia to rzecz piękna: mogę w nich robić, co chcę i nieskończenie wiele razy chodzić na koncerty.

 

 

14 stycznia

Długo nie mogłyśmy z Kasią zasnąć. Co chwilę chciało nam się sikać, więc wymyśliłam, że można wziąć podpaskę. Próbowałam sikać na leżąco, lecz nie udało się i wszystko przemokło.

 

 

25 stycznia

Próbowałam biegać, ale było błoto i zrezygnowałam. (…) Próbowałam jeździć na rowerze, ale było za mało miejsca. (…) Weszłam jeszcze do stawu, sama nie wiem, po co.

 

 

28 stycznia

Po raz pierwszy sama zapaliłam gaz. Ale więcej tego nie zrobię.

 

 

13 lutego

Próbowałam pisać nieco książki, lecz stanęło na malowaniu. Po skończeniu obrazu moja zrobiona farba rozprysła się po całym pokoju, łącznie ze ścianami. Z trudem zmyłam to przed przyjazdem taty.

 

 

3 marca

Zaczęłam uczyć się biologii i do głowy wpadł mi świetny pomysł. Idąc do sklepu po sok mogłabym wpaść na chwilę do szkoły muzycznej, porozglądać się za perkusją. Tak też zrobiłam. Wywieszona była ulotka oznajmiająca, że są 4-letnie kursy gry na instrumentach dętych, w tym perkusji. (…) gdy wychodziłam po wodę dla babci jeszcze raz przeszłam się do muzycznej, aby oderwać ulotkę, lecz spotkała mnie woźna i powiedziała, że w szkole niczego/nikogo nie ma i jak chcę kupić bilety to mam przyjść jutro.

 

 

6 marca

Rozwarstwił mi się paznokieć i pytałam się mamy o Kropelkę. Znalazłam dwa inne kleje, a kiedy powiedziałam, że chodzi o paznokieć, wszyscy wybuchnęli śmiechem.

 

 

8 marca

W nocy nie mogłam zasnąć. Kręciłam się wokół własnej osi aż zakręciła mi się koszula nocna pożyczona od babci.

 

 

17 marca

Przypomniał mi się Darek. Jak spotykaliśmy się, jak dał mi różę i jak zdawało mi się, że go kocham. Mimo iż według wszystkich to ja go rzuciłam, nigdy nie zapomnę chwili, kiedy Kaśka powiedziała Kala, wiesz, że Darek ma dziewczynę?; Tak? To świetnie! odparłam, czując w sercu wielką rozpacz. Jednak rok wcześniej powiedziałam, że nie jest mi do szczęścia potrzebny i nie chcę mieć z nim nic wspólnego.

 

 

20 marca

Pożyczyłam Kasi zeszyt do gry na gitarze, gdyż kiedyś się uczyłam, a teraz będzie to robić ona. Poszłyśmy do lasu i rozmawiałyśmy o tym, jak w przyszłości zostać kimś i założyć zespół. Doszłam do wniosku, że boję się przyszłości: czy uda mi się być punkową perkusistką i jednocześnie żyć w raju? Nie! 

 

 

21 marca

Na Sali Królestwa czuję się jak czarna owca, która nie zasługuje na to, by tam przychodzić.

 

 

25 marca

Czuję, że moje życie przestaje być czegokolwiek warte. (…) nie mam już zamiaru zostać świadkiem Jehowy i żyć tak, jak się Bogu podoba, coraz gorzej się uczę, coraz mniej ćwiczę… i co ja mam ze sobą zrobić?

 

 

26 marca

Wiele czasu zajęło mi przetworzenie zużytej karty telefonicznej na nową zdrapując pas z odciskami automatu.

 

 

31 marca

Tata twierdzi, że nauka gry na perkusji jest w moim wieku bezsensowna, że to strata czasu i nie przyda mi się. Jestem mocno wkurzona.

 

 

1 kwietnia

Pamiątka śmierci Jezusa Chrystusa

 

Z mamą przygotowałam ubrania na pamiątkę i przeczytałam wersety biblijne przeznaczone na ten tydzień. W moim pokoju zajęłam się laboratorium chcąc uzyskać coś z niczego. Oczyściłam wodę z kiszących się traw i próbowałam rozbroić baterię. Narzędziami kuchennymi nie udało mi się, więc poszłam w tym celu na budowę. Rozbiłam baterię dużym młotkiem, a zawartość rozprowadziłam po ścianie. Udałam się do stawu w poszukiwaniu agatów, lecz nie znalazłam niczego prócz żaby.

 

Udaliśmy się na zebranie. Wyglądałam pięknie. Bogdan był mówcą. Ze swojego zadania wywiązał się bardzo folklorystycznie i po najmniejszej linii oporu. Po święcie wróciliśmy do domu. Ciocia Iza została przewieziona do szpitala, tam przywiązano ją do łóżka i ukradziono jej wtedy nowe rzeczy.

 

 

9 kwietnia

Mietek przemówił ojcu do rozumu i ten zgodził się na mój kurs gry na perkusji.

 

 

14 kwietnia

(…) dziś mowa była o podróży w czasie i przestrzeni, o światach równoległych do naszego. Cieszyłabym się, gdyby to była prawda, bo oznaczałoby to, że istnieje jeszcze gdzieś dobra, pilna i uczciwa Karolina.

 

 

18 kwietnia

Mama wyrwała mnie z pięknego snu, że jestem carycą Katarzyną Wielką właśnie w momencie, kiedy miałam zabić swojego męża.

 

 

20 kwietnia

Wiem, że świadkowie Jehowy to jedyna prawdziwa religia, gdyż są na to dowody, jednak nigdy nie zamierzam związać się z nimi i porzucić punk rocka!

 

 

21 kwietnia

W szatni dwóch szczeniaków, a raczej jeden, mówi ja też jestem satanistą, na to ja: a zabiłeś kogoś?; nie; no to widzisz, ja jestem lepsza. (…) Szczeniaki przyszły z Wysocką do klasy mnie przeprosić. Ale za co?! Pewnie ktoś pozamieniał fakty i tak to wyszło.

 

 

28 kwietnia

Zocha zbiera z opakowań po papierosach kartki z napisem PULL. Jedynie mnie zdradziła, o co chodzi. Otóż sprzedaje je Konkolowi, a on podrabia papierosy. Akcyzy kosztują 1 zł, a PULLe 70 gr. Zamierzam również się tego podjąć.

 

 

29 kwietnia

Na muzyce dostałam 5 z niczego.

 

 

20 maja

Dopiero w tym roku zaczęłam tak naprawdę żyć, chodzić na wagary.

 

 

28 maja

Ja i Ula nie jedziemy na wycieczkę do Wrocławia. Wymyśliła ją supermądra Madzia, która teraz też nie jedzie. Zyta powiedziała, że kto nie jedzie, musi zapłacić połowę ceny, czyli 30 zł. Ale oczywiście Madzia nie musi płacić bo jej na to nie stać, a ma wielki dom (co prawda mniejszy od mojego), ogród i teraz robi piękne ogrodzenie. Natomiast Ula, która jest od niej biedniejsza, musi płacić. Dzisiaj Zyta się pytała, dlaczego nie mamy pieniędzy na wycieczkę. Ula odpowiedziała, że zapomniała, a ja, że tata mi nie pozwolił zapłacić (co było prawdą). Na pytanie dlaczego? powiedziałam o Magdzie. Zyta zaczęła się pieklić, że Magda się udziela społecznie, a ja nie i na dodatek chodzę na wagary i że w ogóle jestem bezczelna. Ale co to ma do rzeczy?

 

 

30 maja

Konkol po raz dugi pytał mnie o chodzenie i znowu mu odmówiłam.

 

 

31 maja

W sklepie stała przede mną babcia prosząca o czekoladę Milkę. Sprzedawczyni pytała się jej, czy mleczną, truskawkową, białą, itd.?, a ona odpowiedziała: ale ja chcę milkową.

 

 

1 czerwca

Rano nie było słonecznie, więc wzięłyśmy do szkoły książki.

 

 

4 czerwca

Wymyśliłam kilka filozofii i zapisałam je w „cytaty III”.

 

Cytaty III

 

– Moje życie wcale nie zależy od tego, czy będę miała świadectwo z paskiem.

– Szczęście to krótki stan, w którym znajduje się człowiek tuż przed śmiercią.

– Kim ja jestem? Jestem sumieniem, które patrzy na swoje odbicie jako na trzecią osobę, która chce je zabić.

 

 

17 czerwca

Aktualnie każdy paznokieć mam w innym kolorze, gdyż zawsze je maluję w sklepie, a nie mam zmywacza.

 

 

24 czerwca

Kiedy analizuję wszystkie bieżące sprawy, dochodzę do wniosku, że jest ich zbyt dużo i sama już nie mam czasu ustalić, czy jestem szczęśliwa, czy nie.

 

 

25 czerwca

Nie mogłam znaleźć czegoś specjalnego w internecie, gdyż myszka przestała działać. Chciałam zmienić w niej baterie, lecz oczywiście mama mi nie pozwoliła, bo przecież nie mogę się mieszać, wtrącać i cokolwiek robić. (…)

Wcale nie mam ochoty myśleć o jakiejkolwiek religii. Zresztą okropnie nieswojo czuję się w spódnicy i eleganckich butach. Czuję się w tym jak idiotka! (…)

I miałam rację, w myszce wyczerpały się baterie.

 

 

17 lipca

Napisałam list do Konkola z tematem: albo będziesz mi co miesiąc dawać 100 zł albo wydam Cię policji – Kobra.

 

 

29 lipca

Pojechałyśmy do Zośki. Nie poznałyśmy jej (to znaczy ja), bo ścięła włosy. Zostawiłam jej akcyzy, aby jutro bądź pojutrze dała mi forsę. Konkol już chyba nie zajmuje się papierosami, ale i tak można go szantażować, bo kiedyś to robił. Dowiedziałam się, że w interes jest zamieszany Handzlik. Gdyby obydwoje nie chcieli dać mi pieniędzy, to wydam Konkola i postraszę tym Handzlika. Handzlika i tak nie mogę wydać, bo kupuje moje akcyzy. (…)

Udałam się na budowę, aby śpiewać i tak sobie pomarzyć.

 

 

30 lipca

Goście i babcia cały dzień mówią o Bogu, jego królestwie i jak to cudownie jest głosić. Monika chce zostać świadkiem Jehowy. Nie dało się wysiedzieć w domu, więc jeszcze raz pojechałam do sklepu i przy okazji przeprosiłam Grześka, że ostatnio nie przyszłam. Wracając do pobożnych gości, wprosiły się na noc, bo idiotki nie wiedzą, o której jest autobus. Poszłam czytać „Truciznę królewską”, a reszta studiowała Biblię. Jak można, od rana do wieczora? Słuchałam radia, żeby tego nie słyszeć.

 

 

3 sierpnia

Użądliła mnie osa. Nie było to takie straszne, jak sobie wyobrażałam jeszcze parę lat temu.

 

 

4 sierpnia

Przez to, że siedziałam przed telewizorem nie miałam czasu, żeby wymyć włosy i pojechałam z mamą do ośrodka zdrowia w tłustych włosach, ale za to ładnie ubrana.

 

 

12 sierpnia

Poczęstowałam gości i siebie piwem Tyskie, które mama ukryła sobie u mnie w pokoju. Wypiłyśmy też pół wina Ergi. Po pewnym czasie skonsumowałyśmy kolejne piwo. Odkupię te piwa mamie za jej pieniądze i wszystko będzie okej.

 

 

14 sierpnia

Tym razem byliśmy z Grześkiem sami. Postawił mi piwo EB. Gadaliśmy o muzyce, filmach i o sąsiadach. Myślę, że jest to bardzo interesujący chłopak. Czasami zapada cisza, ale ogólnie dobrze nam się rozmawia. Chciało mi się trochę spać po tym piwie i pojechałam do Anki, żeby powiedziała, czy nie cuchnie mi z gęby.

 

 

22 sierpnia

Pojechaliśmy na Salę Królestwa do Oświęcimia. Źle się na nim czułam. Wszyscy wokół mnie lustrowali. U babci też było kiepsko. Narzeka, że jestem mało uduchowiona.

 

 

3 września

Nauczycielka biologii życzyła sobie, aby każdy się przedstawił i powiedział, jakie jest jego ulubione zajęcie. Ja wymyśliłam granie na perkusji, bo nic innego nie przyszło mi do głowy. Szczerze mówiąc, jestem okropnym leniem i to jest właściwa odpowiedź, póki jeszcze nie gram na perkusji.

 

 

7 września

Grałam na koszu od śmieci, siedząc na dwóch cegłach. Trochę się przy tym wybrudziłam.

 

 

15 września

Udało mi się po raz pierwszy oglądnąć w całości mecz. Był to Chelsea – Milano i zakończył się idiotycznie, bo zero – zero.

 

 

17 września

Dziś miało być sprzątanie świata, czyli terenu przed szkołą. Bezsensownie wyrywaliśmy trawę. Wychowawca oszczędzał nas mówiąc udawajcie, że pracujecie, odpocznijcie sobie.

 

 

20 września

U babci odpoczęłam po całym dniu i jadłam lody. Miało się odbyć studium z Moniką – oby zdechła – lecz aniołek po raz pierwszy zawalił i nie przyszedł. Życzyłabym sobie, aby się wreszcie oddaliła od mojej rodziny.

 

 

22 września

Na polskim nauczycielka pytała mnie, jakiej jestem religii i musiałam przyznać, że moi rodzice są świadkami Jehowy. A ja? Oczywiście nie chcę i nie będę, ale tego już nie mówiłam. Powiedziałam tylko, że ja nie jestem ochrzczona.

 

 

23 września

Drogę zatarasował wypadek. Człowiek był zupełnie zmiażdżony. Pierwszy raz widziałam takie coś i moje serce nagle zmiękło. Chciało mi się płakać, ale raczej nad samą sobą. Tak nie doceniam życia i chwili… do czego ja właściwie zmierzam?

 

 

25 września

Sukienka bardzo mi się podoba, jest z dekoltem, czarna, długa, z krótkim rękawem i na tyle luźna, że można w niej zjeść obiad.

 

 

27 września

Odwiozłyśmy tę hienę, Monikę, do domu. Była okazja, żeby jej powiedzieć, że gram na perkusji. Niech podziwia moje zdolności, bo sama nie ma żadnych, chyba że w przenoszeniu informacji, tak zwanym plotkowaniu (Monika powiedziała mojej babci, że takiej muzyki jak ja słuchają najgorsze chachary i teraz mam problem).

 

 

2 października

Cała się denerwuję, kiedy o niej [Monice] myślę. Na sam jej widok robi mi się duszno i nogi mi się uginają. A jak się pindży [!], jak na wybieg dla modelek! Potrafię się uspokoić tylko, kiedy zdaję sobie sprawę, że ją przechytrzyłam.

 

Było to dość odważne posunięcie, ale nie ma na nie żadnych dowodów.

 

 

17 października

Życzę jej, żeby się rozwaliła w samolocie, przynajmniej nie musiałabym iść na pogrzeb.

 

 

19 października

Prawie żadna lekcja nie odbyła się w całości. Nauczyciele bardzo rzadko przebywali w klasie.

 

 

20 października

Wczesnym wieczorem zadzwonił telefon… nic nadzwyczajnego – po prostu mój tata. A co mi powiedział? Kupiłem perkusję. Czy to nie sen? Wszystko, o czym marzyłam – spełnia się. Ale dlaczego? Przecież ja na to nie zasługuję. (…) tego się nie spodziewałam, ale jestem szczęśliwa.

 

 

22 października

Nie miałam ochoty na śniadanie, więc wypiłam koktajl, ale zapominałam o tym, że przy koktajlu trzeba pić 2 litry wody dziennie i w szkole bolała mnie głowa. Jednak napisałam przy tym kartkówkę z matematyki na 6.

 

 

23 października

U babci zetknęłam się z „uroczą Moniczką” i się zdenerwowałam. Podsłuchałam jak ona i jej koleżanka Maja doniosły mojej babci o podwójnym życiu Agnieszki, która przecież nie jest jeszcze ochrzczona. Babcia ma zamiar powiadomić o tym starszych. A ja skontaktuję się z Agnieszką i wspólnie ułożymy zemstę na Monice. Ona z pewnością mnie poprze, bo jest jeszcze gorszym ziółkiem ode mnie.

 

 

25 października

Zawsze, kiedy myślę o zemście przypomina mi się fragment „dobroć, współpraca, wyobraźnia”. Co to jest dobroć? Jeśli chodzi o wyobraźnię, to mam ją może zbyt mocno rozwiniętą, współpracować lubię i potrafię, ale czy jestem dobra?

 

 

28 października

Do szatni weszła Agnieszka, Ewelina, Anka i Marta śpiewając „sto lat”. Marta trzymała talerzyk z ciastkiem i świeczką. (…) Tak się składa, że pierwszy raz w życiu obchodziłam urodziny. Nigdy wcześniej nie miałam okazji, bo moi rodzice są świadkami Jehowy i nie obchodzą tego typu świąt. To było miłe.

 

 

3 listopada

Lubię budzić się w nocy, bo wtedy mam pewność, że nikt nie przyłapie mnie na słuchaniu muzyki, wszyscy śpią.

 

 

4 listopada

Podczas pewnej przerwy Robert podszedł do okna, przy którym siedziałam z Agą, Eweliną, itd. i wrzasnął Jest! Mam wezwanie!*. Anka to skomentowała Jest się czym chwalić, ale ja właśnie najbardziej lubię takich chłopców.

 

* Wezwanie do rodziców za złe sprawowanie.

 

 

9 listopada

Na przerwie Agnieszka chciała oddać książkę „Quo vadis?” do biblioteki, lecz chłopcy wyrwali ją z rąk Agi. Dość długo trwała szamotanina. Przyglądałam się jej z boku, bo to w końcu nie moja sprawa. Książkę przejął w swoje ręce Robert i dał… mnie. Pamiętam, że gesty tego rodzaju robił tylko Darek w ’96, jeszcze przed wyznaniem mi miłości.

Kiedy klasa Ic wyszła do domu chciałam usiąść przy oknie, aby zobaczyć jeszcze Roberta, ale okazało się, że on został w szkole, bo czekał chyba na dyrektorkę. Wiem, że często na mnie dziś patrzył i trochę niezręcznie się przez to czułam.

 

 

15 listopada

Sporysz powiedział, że jest w Jarosławiu organizowany konkurs perkusistów z całej Polski. Co prawda można w nim startować dopiero w drugiej klasie i w starszych, ale mają mu przysłać materiały i wtedy zorientuje się, czy dam radę to zagrać. Konkurs jest chyba w grudniu i trzeba by było pojechać do Jarosławia na dwa dni. Bardzo by chciał, żebym w nim wzięła udział i powiedział, że w tamtym roku nie miał z kim jechać. Co z tego wynika? Że najlepiej mi idzie z całej szkoły?

 

 

22 listopada

Do szkoły poszłam w bardzo dobrym humorze nie wynikającym z niczego.

(…) Przewieźliśmy ze Sporyszem ksylofon do Sali Kameralnej. Tam było już sporo uczniów z II i III klas, zaopatrzonych we flety, itp. Przyszli wkrótce tata, mama i babcia oraz inni widzowie. Była też moja koleżanka z kształcenia słuchu i perkusista, który od ostatniego czwartku zaczął chodzić do szkoły. Grałam na końcu jako jedyna z I klasy i jedyna na ksylofonie. Praktycznie rzecz biorąc, tremy nie miałam, a występ poszedł mi dobrze. Specjalnie na tę okazję pożyczyłam od mamy eleganckie spodnie, bo ja mam raczej wszystkie nieeleganckie. Oczywiście wszyscy mnie chwalili, a Sporysz jeszcze raz wspomniał o konkursie w Jarosławiu.

 

 

24 listopada

(…) powstał następujący problem: przecież jestem chora i lepiej byłoby iść do lekarki niż na dyskotekę szkolną, jak twierdzi mama. Dlaczego na swojej drodze zawsze napotykam tyle sprzeciwów?

 

 

25 listopada

Na jednej z przerw Marta podeszła do mnie i powiedziała Wybacz Karolina, ale dość mocno kopnęłam Roberta i nie wiem, czy będzie tańczyć na dyskotece. Fajna jest.

 

 

1 grudnia

Został jeszcze tylko miesiąc do końca roku, ale czy to coś zmieni? Wszyscy mówią o wejściu w trzecie tysiąclecie, ale tak naprawdę nowy wiek zaczyna się dopiero za rok.

 

 

3 grudnia

Dzień spędziłam bezstresowo do 1700, kiedy zaczął się Teleexpress. Latem ubiegłego roku w Gdańsku trzech skinów zabiło pewnego chłopaka tylko dlatego, że miał zafarbowane włosy i kolczyk w uchu. Dzisiaj otrzymali wyrok: dwóch po osiem lat więzienia, jeden dziewięć. Za zabójstwo tylko 8-9 lat więzienia! Gdyby to było w mojej mocy skazałabym ich na śmierć.

 

 

9 grudnia

Nieraz zadaję sobie pytanie co ja właściwie w nim widzę? i po prostu nie wiem.

 

 

10 grudnia

W drodze do kina Ewelina mówiła mi wszystko, co robi Robert: Rozmawia z kolegami. Patrzy na Ciebie. Teraz odbija piłeczkę. Popycha kogoś. Znowu się na Ciebie patrzy…

W czasie filmu siedziałam w tym samym rzędzie, co dyrektorka tylko o dwa wolne miejsca dalej. Dyrektorka upominała Roberta, aż w kazała mu wstać i podejść, aby mogła go usadowić gdzie indziej. Miałam nadzieję, że będzie siedział między nią a mną, ale cóż… poszedł do pierwszego rzędu.

 

 

11 grudnia

Czekał mnie jeden z najgorszych weekendów tego roku – zgromadzenie świadków Jehowy. Wynudziłam się tam jak nigdy. Na dodatek plecy mnie bolały po tych kołyskach na korekcyjnej, a nie mogłam się oprzeć. Miałam wielką ochotę zadzwonić do Eweliny, ale nie było okazji. Całe to zgromadzenie to dla mnie strata czasu. Na dodatek widziałam się z tą suką Moniką. Szkoda, że Agnieszki nie było.

 

 

15 grudnia

W szatni Marta mi powiedziała: Robert lubi chodzić z kilkoma dziewczynami naraz. Teraz jakieś cztery dziewczyny ze szkoły za nim biegają albo on za nimi albo no wiesz…. Dlaczego jest tak podobny do mnie? To znaczy, jest babiarzem, podczas gdy ja też uwielbiam płeć przeciwną. Gdybym miała o to pretensje, byłabym niesprawiedliwa, bo jeżeli ja czuję się wolna, to on też może.

 

 

16 grudnia

Marta przez wszystkie przerwy mówi tylko o Stefanie. Nie wiem, co ona w nim widzi, ale ja nigdy bym się tak nie zachowywała, żeby głośno wzdychać do chłopaka. Moim zdaniem jest to poniżające, a ja jestem zbyt wielką egoistką, aby inni patrzyli na mnie z góry. (…)

Przemyślałam sprawę. Pierwszym krokiem jest wyeliminowanie innych dziewczyn w sposób oczywiście inteligentny: same z niego zrezygnują. Każda z nich dostanie list „od siostry Roberta”. Dlaczego od niej? Przyjrzyjmy się tej wyimaginowanej sytuacji: Robert żyje z siostrą bardzo dobrze i nie mają przed sobą tajemnic. Opowiada jej, jak to bawi się dziewczynami i wymienia niektóre z imienia i nazwiska. Pewnego dnia okazuje się nielojalny wobec swojej siostry i zdradza jej bardzo osobisty sekret osobom postronnym. Siostra, wściekła i obrażona, chce się na nim zemścić i wie jak! Odciągnie od niego wszystkie dziewczyny ujawniając w listach zamiary swojego brata, np. dziewczynie A napisze, że Robert tak naprawdę kocha dziewczynę B, a jej, że kocha dziewczynę C i tak dalej. W ten sposób wszystkie będą obrażone na niego, a jednocześnie będą chciały wyniszczyć się nawzajem. Miałabym drogę do Roberta wolną. Ale czy przez nią przejdę?

 

 

22 grudnia

Po pysznym śniadaniu wypożyczyliśmy sprzęt i wybraliśmy się na wyciąg narciarski. Gdy wyjechałam na górę miałam wrażenie, że z niej nie zjadę, gdyż jest zbyt stromo. Bałam się zakręcać, więc aby zmienić kierunek, siadałam na śniegu i przekładałam nogi.

 

 

23 grudnia

Chcieliśmy pójść na siłownię, lecz facet zwrócił nam uwagę, że mamy nieodpowiednie buty i nie możemy wejść (ale nie przeszkadzało mu to, że były tam małe dzieci).

 

 

23 grudnia

Zaoszczędzonych pieniędzy z jedzenia (pieniędzy, które mama daje mi do szkoły) mam 290 zł, więc jeśli zaoszczędzę jeszcze ok. 100 zł, będę mogła od razu kupić wszystkie płyty Chumbawamby dostępne w Polsce (7). Jeżeli nie wymyślę nic lepszego, to będę je trzymać u Kaśki i korzystając z okazji, że mam discmana, będę ich tam słuchać.

 

 

31 grudnia

Miałam wielką ochotę wybrać się gdzieś na sylwestra, ale mama nie pozwoliła mi nawet urządzić małej zabawy na budowie, więc o więcej nie pytałam. (…)

Życie jest nieustanną walką, a ja w przyszłym roku i zawsze będę walczyć o to, co moje. Bez względu na to, jaki mamy rok, ile mamy lat, zawsze toczymy bitwy, których czasem sami nie zauważamy.

 

 

2000

 

8 stycznia

Przetłumaczyłam dziś tekst piosenki Spacehog „Space is the place”, którą właściwie mogłabym dedykować Robertowi:

 

And when You kiss your other lover
I will try to understand
And just because You’re fucking him
It doesn’t mean You don’t love me
Do what you want
Be what you want to be

 

 

10 stycznia

Sporysz otrzymał program ogólnopolskiego konkursu perkusistów w Jarosławiu i już na 100% tam pojadę. Na lekcji uczyłam się na werblu i ksylofonie właśnie tego materiału.

 

 

11 stycznia

Na dzisiejszych lekcjach prawie ciągle nasza klasa była sama, a nauczyciele wiecznie wychodzili, więc była okazja, aby pogadać. Agnieszka przez cały dzień była załamana z powodu Artura, bo nie zwraca na nią uwagi i się do niej nie odzywa, Marta wzdycha za Stefanem, a Ewelina wciąż opowiada o tym wspaniałym nauczycielu angielskiego, Romku. Magda zakochała się w Łukaszu, a Kasia w Marku i wszystkie dziewczyny mają złamane serca. A ja? Co prawda Robert się we mnie nie kocha, ale nie mam zamiaru siedzieć z założonymi rękami, jak inne. Mam już gotowe plany i od jutra zacznę je realizować.

 

 

19 stycznia

Na w-f’ie okazało się, że jestem czwartą osobą w szkole, która potrafi szpagat (i to lepiej niż Agnieszka). Nieźle, co?

 

 

23 stycznia

Z pewnością umrę w Armagedonie, chociaż mam nadzieję, że umrę wcześniej… trudno.

 

 

26 stycznia

W szkole było przeciętnie. Nawet rozmawiałam z Agatą:

– Jak tam Robert?

– Znalazłam go, później go zgubiłam i znowu go znalazłam.

– Co to znaczy, że go zgubiłaś?

– Zerwałam z nim, ale się pogodziliśmy.

W tej sytuacji mogę być jednocześnie z siebie dumna, jak i niezadowolona. Przecież Agata zerwała z Robertem – co było pod wpływem listu „od siostry” – a jednak dalej są razem, czego już nie mogłam przewidzieć.

 

 

2 lutego

Wieczorem do moich uszu doszła niespodziewanie radosna nowina: moralizatorka Monika sama się zdemoralizowała. Okazało się, że wcale nie jest takim aniołkiem, za jakiego się podaje. Zakochała się bez pamięci w narkomanie. Uratowała go przed samobójstwem. On twierdzi, że zabije wszystkich świadków Jehowy w Oświęcimiu, a przede wszystkim moją babcię, bo odbierają mu Monikę. Ona z kolei nie wyobraża sobie bez niego życia. No i co? Trzeba było pilnować swojego nosa, a nie wszystkich wokół krytykować i się wcinać.

 

 

7 lutego

Babcia wczoraj mówiła, że chętnie nas dziś odwiedzi, lecz w ostatniej chwili zaczęła wymyślać, że jest umówiona z Moniką na spacer (bo ta biedaczka nie ma z kim spacerować i zupełnie brakuje jej towarzystwa!). Niezmiernie więc mi dziękowała, gdy zgodziłam się, by ją ze sobą zabrała. Mnie to i tak nie sprawiało większej różnicy, gdyż zawsze traktuję ją jak powietrze. Aby uciec od trosk dnia codziennego poszłam do Kaśki, gdzie słuchałam moich płyt. Oczywiście nikt nie pochwalił mojego zachowania, ale niczego nie żałuję. Zresztą, czy ktoś próbował mnie kiedyś zrozumieć?

 

 

21 lutego

Pod koniec marca zagram na koncercie z Japończykami na ksylofonie. I znowu ze wszystkich perkusistów Sporysz wybrał mnie.

 

 

27 lutego

Cały dzień do godz. 1500 miałam przesrany. Rano poszliśmy na zebranie, a po południu gościliśmy na obiedzie nadzorcę obwodu wraz z żoną. Oczywiście nie obeszło się bez pytania, czy mam zamiar zostać głosicielką, bo do tego chrzcić się nie trzeba. Tak, ale jeszcze nie teraz… Mama uparła się, aby przenieść perkusję do garażu na czas wizyty, bo nie jest to dla niej chlubą.

 

 

7 marca

Mama mi powiedziała, że w tym liceum europejskim jest dodatkowy rok „zero” przeznaczony na naukę języka. Moim zdaniem to świetnie, a ona twierdzi, że to stracony czas.

 

 

13 marca

Dowiedziałam się, że przyszła do mnie ulotka z Chumbawamby, a rodzice już raczyli ją otworzyć (i zostawili w samochodzie, w warsztacie). W tym domu nie można mieć ani trochę prywatności. To przecież jest moja korespondencja!

 

 

16 marca

Robert na pewnej przerwie podszedł i oblał mnie wodą po twarzy.

 

 

20 marca

Miałam szczęście, że mama spała na dole i mogłam jeszcze raz posłuchać kasety, którą schowałam pod materacem.

 

 

21 marca

Robert oczywiście nie przepuścił okazji, żeby oblać mnie wodą po twarzy (gdyby jeszcze była ciepła). Co jak co, ale dostałam dzisiaj bardzo miły liścik od Szymona na pocztówce. Czemu Robert nie jest taki miły?

 

 

24 marca

Mieliśmy próbę generalną przed występem z Japończykami. Przez pewien czas stałam sama na scenie Sali Kameralnej mając przed sobą mnóstwo pustych foteli, mnóstwo reflektorów skierowanych na mnie i ten niepowtarzalny nastrój – to było piękne uczucie.

 

 

28 marca

Babcia nie pokwapiła się, aby przyjść na mój występ, gdyż miała zebranie (które zresztą odbywa się co tydzień).

Słyszałam, że w całej historii szkoły jeszcze nigdy nie było tylu osób na widowni. W końcu chór japoński to nie byle co. Byli świetni. Na początku śpiewali ludowe pieśni japońskie, a później filmowe. Rozbrajający był malutki Japończyk, który najmocniej się kiwał i kilka razy coś krzyknął.

Po przerwie występowało ok. 7 uczniów naszej szkoły, w tym ja jako czwarta. Zostałam zapowiedziana w ten sposób: W naszej szkole perkusistów jest wielu, lecz wśród nich mamy tylko jedną kobietę… Weszłam na estradę uśmiechnięta – jak Japończycy – i ani razu się nie pomyliłam, nawet przy końcu! Sporysz powiedział, że było idealnie. Jak później się dowiedziałam od mamy, dostałam największe brawa spośród trzech pierwszych wykonawców. Naprawdę mogę powiedzieć, że jestem z siebie zadowolona.

 

 

29 marca

Babcia wybrała się na pogrzeb syna Ireny, współwyznawczyni. Kilka dni temu został znaleziony przewieszony przez trzepak po uduszeniu i skopaniu i ktoś śmie twierdzić, że to było samobójstwo.

 

 

30 marca

Nauczyciel z kształcenia słuchu przetrzymał mnie jeszcze po lekcji, bo ostatnio źle wychodzą mi dyktaty. Zresztą zawsze źle by mi wychodziły, gdybym nie ściągała. Po prostu nie rozróżniam dobrze interwałów (oprócz prymy) i nic się w tej sprawie nie da zrobić. Na zestawie perkusyjnym przecież nie ma interwałów.

 

 

31 marca

Ty jesteś fajna dziewczyna, tylko ci czasami palma odbija powiedział tata i musiałam przyklepać włosy przed pójściem do szkoły. Po co mieć krótkie włosy, skoro nie mogę ich nosić tak, jak chcę?

 

 

4 kwietnia

Mam dość! Mam po prostu dość! Nie robię codziennie nic innego, tylko chodzę do szkoły, później przychodzę do domu i jem obiad, mama ciągle szuka okazji, aby studiować ze mną Biblię, chodzę na zebrania, chociaż wiem, że nic z tego nie wyjdzie, udzielam komentarzy, a w głębi serca myślę zupełnie coś innego, później muszę się uczyć – a spróbowałabym nie! Mama czasami ma nawet pretensje o czwórkę. Kiedy chcę pobiegać w miejscu 10 minut, tata zaczyna grać na perkusji, kiedy chcę posłuchać radia, ktoś włącza telewizor, kiedy chcę spać, rodzice rozmawiają i nie można nawet zamknąć oczu. Mama co 5 minut pyta, co robię, jak się czuję. Ostatnio odprowadziła mnie na korekcyjną i szła za mną nawet do kibla, przebieralni… nie mam własnego pokoju! Nie mogę czytać, czego chcę! Nie mogę słuchać, czego chcę! Nie mogę wyglądać, jak chcę! Nie mogę być sobą! A przecież chcę tak mało, chcę tylko być sobą!

 

 

5 kwietnia

W szkole, jak to w szkole, nic ciekawego. Acha, dostałam kartkę od Szymona (nie mogę jeść, bo myślę o tobie…), też już mam tego dość! Gdyby nie mógł się zakochać w kimś innym. Nie lubię żyć z przeświadczeniem, że unieszczęśliwiam kogoś (chyba że byłaby to Monika).

 

 

6 kwietnia

Mam już dosyć codzienności! Chciałabym gdzieś pojechać, coś zobaczyć, coś zrobić, a może trochę zmienić swój wygląd (to nie zależy od pieniędzy, ale od nastawienia rodziców), a nawet gdyby nic nie robić, tylko móc czasami puścić sobie „legalnie” muzykę! (…)

Był reportaż na InfoDokument ze Stambułu (tam zabito dwóch kibiców Leeds), lecz mama nie zgodziła się, abym to oglądała (bo kończy się o 2315). Rozumiem, że nie mogłabym tego oglądać, gdyby to był jakiś pornos lub horror, film kryminalny, ale nie mogę już nawet oglądać serwisu informacyjnego!

 

 

8 kwietnia

Strzelił mi do głowy taki głupi pomysł, a może i świetny pomysł, żeby poszukać moich kaset, które mama gdzieś ukryła. Szukałam w jednej szafie, w komodzie, w drugiej szafie… i znalazłam! Całą reklamówkę! Wzięłam tylko dwie. Jest ich tam tak dużo, że mama i tak się nie kapnie, że coś zginęło. Zresztą ona tam często nie zagląda.

 

 

19 kwietnia

Robert przyleciał ni stąd ni z owąd i powiedział ja tutaj siedzę (czyli za mną). Po chwili zeszli się tam też Szymon, który siedział obok Roberta i Artur, który siedział obok mnie. Robert jeszcze zagadał do mnie o jakiś koncert grup metalowych w Czańcu, bo założył się z Arturem, że z nim będę rozmawiać, a ja nawet zapomniałam spytać, czy punkowe też będą. Co właściwie siedzi w Robercie i co ja do niego czuję?

 

 

8 maja

Jarosław, warsztaty perkusyjne

 

Występ poszedł dużo lepiej niż próba. Nawet się nie pomyliłam. Sporysz był ze mnie zadowolony i powiedział, że możemy przyjechać także w przyszłym roku. Oczywiście nie zajęłam żadnego miejsca (w końcu konkurs zaczyna się od drugich klas). Otrzymałam 17 punktów (najmniej było 13 a najwięcej 23). Zrobiono nam jeszcze pamiątkowe zdjęcie z dyplomami i każdy poszedł w swoją stronę.

 

 

12 maja

Z biologii dostałam czwórkę. Mama tak to skomentowała: wybierasz się na te głupoty – koncert – a nie chce ci się uczyć biologii. Gdyby mi się nie chciało uczyć to raczej dostałabym pałę!

 

 

20 maja

Poznań, koncert Chumbawamby

 

Jestem podbudowana psychicznie, mocno podbudowana, spędzając cały wieczór z anarchistami.

 

 

30 maja

Odwiedziliśmy jeden sklep ze szmatami, specjalnie dla mnie i kupiłam sobie zarąbiste spodnie. Nie podobały się nikomu, ale najważniejsze, że podobają się mnie.

 

 

31 maja

Szczerze mówiąc, bardzo go lubię, ale nie było mi ani trochę smutno, że nas opuszcza.

 

 

7 czerwca

Wieczorem stworzyłam kilka żartów o politykach i duchownych. Gdyby się okazało, że nie będę w przyszłości grać, mogłabym pisać coś w redakcji pism anarchistycznych.

 

 

8 czerwca

Rano tata zapewnił mi dużą dawkę śmiechu. Powiedział, co następuje:

Jak pojedziemy na ich [Chumbawamby] następny koncert np. do Austrii, to musisz podejść do tego faceta [miał na myśli Dunsta Bruce’a], przedstawić się i powiedzieć, że jesteś na każdym ich koncercie, na jakim tylko masz okazję być. Im się to na pewno spodoba. Wiesz, oni są na tyle szaleni, że mogą cię nawet do Anglii zaprosić. Albo my moglibyśmy ich zaprosić. Zagraliby tam na dole, pod domem, tam jest dużo miejsca. Musisz sobie tylko zrobić wizytówki i dać im adres.

 

Uznałam zrobienie wizytówek za sprawę konieczną.

 

 

21 czerwca

Na koniec, po wyczytaniu wszystkich zwycięzców różnych konkursów, sportsmena/menki roku, matematyków, historyków i po rozdaniu świadectw z paskiem (które dostałam) oraz nagród, dyrektorka miała zamiar odczytać nazwiska osób, które nie wzięły udziału w żadnym konkursie lub zawodach (czyli również mnie), ale nasz wychowawca odrzekł, że jest to totalitaryzm i ta pieprznięta dyrektorka zrezygnowała. Poza tym, było duszno i gorąco, więc zdychałam.

Przez cały dzień raczej nie byłam zadowolona, bo całe to świadectwo z paskiem to zasługa mojej mamy. Mnie nigdy nie zależało na ocenach. To ona wściekała się o każdą czwórkę. Chciała same piątki. A ja jestem pantoflarzem. W sumie uczyłam się tylko dla niej. Najgorsze jest to, że sama siebie nie rozumiem.

 

 

23 czerwca

W szkole muzycznej też otrzymałam świadectwo z paskiem. Przynajmniej zrobiłam coś, co obiecałam sobie, kiedy szłam do tej szkoły: gram na perkusji naprawdę dobrze (jak na pierwszą klasę oczywiście).

 

 

26 czerwca

Zaczęłam malować kolejny obraz i skończyłam malować paznokcie.

 

 

2 lipca

Ledwo wstałam z łóżka, a już zaświtał mi w głowie pewien pomysł. Mama poszła się zdrzemnąć, a tata oglądał telewizję, więc mogłam bez przeszkód poszukać ich paszportów. Paszport mamy znalazłam po przetrząśnięciu pierwszej szuflady, natomiast paszport taty znalazłam w szafie wśród reklamówek, bo mama go tam ukryła, żeby nie jeździł na gorące źródełka na Słowację. Zatem na stronie „dzieci towarzyszące” (w paszporcie mamy) nie jest przybita żadna pieczątka. Wystarczy tylko dobrać odpowiednią czcionkę i wpisać moje dane do paszportu taty, aby pojechać na koncert do Austrii. Jeżeli tata się na to nie zgodzi, nie oddam mu paszportu i nadal nie będzie mógł sam jeździć na Słowację. Teraz wszystko w moich rękach.

 

 

4 lipca

W drodze do Oświęcimia kupiłam babci od niepamiętnych czasów prezent – chlebak. To może jednak nie jestem taką egoistką?

 

 

7 lipca

Jak było na kongresie? Beznadziejnie. Ohydnie. Nudno. Dlaczego nie mam odwagi, aby powiedzieć rodzicom, że nie chcę mieć nic wspólnego ze świadkami Jehowy? A może to wcale nie brak odwagi. Nie chcę robić im przykrości.

 

 

14 lipca

Mama jest naprawdę śmieszna. Powiedziała:

Słuchaj, a kogo ty tam chcesz oczarować w Olsztynie? Bo tak się wybierasz na ten koncert… chcesz mieć kurtkę skórzaną na wyjazd, hennę na brwi, wszystko… komu tam chcesz zawrócić w głowie? Temu w okularach, co się tak często przebierał? I co, wyszłabyś za Anglika? I to jeszcze nie „w prawdzie”?

 

Jak widać, jej tok rozumowania jest bardzo szybki, za chwilę zapytałaby o rozwód.

 

 

12 sierpnia

Olsztyn, Inwazja Mocy

 

Ni stąd, ni z owąd Kurczak dał nam – mnie i tacie – dwa identyfikatory „Inwazja Mocy 2000 RMF FM – Sound”, co wskazywało na to, że pracujemy w nagłośnieniu, znaleźliśmy się więc na zapleczu całej imprezy. (…) 

 

Przełomowe wydarzenie nastąpiło, kiedy po próbie podszedł do mnie Piotrek i zaproponował: Mamy jeden wolny przelot śmigłowcem nad Olsztynem, może byś się chciała zabrać? Taka gratka nie zdarza się często! Na helikopter trzeba było poczekać ok. 20 minut i w końcu przyleciał, a wtedy… niespodzianka! Ze śmigłowca wychodzi uśmiechnięty Boff [gitarzysta Chumbawamby], a ja siadam na jego miejsce! Byłam traktowana jak gwiazda. Już w powietrzu jakiś facet, a było ich trzech, powiedział do Piotrka: Oni są naprawdę zadowoleni. Mówią, że nigdzie nie mieli takich luksusów, żeby ich helikopterem ktoś woził. I pomyśleć, że dzielą ten luksus ze mną. Oblecieliśmy cały Olsztyn, który bardzo ładnie się prezentował i dało się jeszcze zauważyć ogromny stadion, na którym akurat rozgrywał się jakiś mecz. I jeszcze te wszystkie przeciążenia w głowie sprawiały kolejną dawkę emocji. Nie leciałam helikopterem od ośmiu lat! (…)

 

Dziewczyny z tego całego towarzystwa raczej nie miały identyfikatorów, więc czasami pożyczałam niektórym, aby mogły swobodnie pochodzić po obiekcie. Więc, aby dołączyć do taty w kolejce po piwo (darmowe) identyfikator z kolei pożyczał mi Daniel: „Inwazja Mocy 2000 – Big Cyc”. Kiedy facet stojący w kolejce zapytał, skąd jestem, mogłam tylko odpowiedzieć z Big Cyca, a na pytanie, co robię – że gram na perkusji. I facet zupełnie mi uwierzył! Niesamowite!

 

 

18 sierpnia

Nie cierpię tego klimatu biurowego, atmosfery, jaka tam panuje… tata twierdzi, że to jest wspaniała robota i zachęca mnie do czegoś takiego (pewnie tylko dlatego, że jest dobrze płatna), a dupa się kisi i marynuje!

 

 

30 sierpnia

Dowiedziałam się z internetu, jakie są różnice między anarchoindywidualizmem, anarchokomunizmem i anarchizmem chrześcijańskim. No cóż, wszystko jest logiczne, oprócz zachowań niektórych anarchokomunistów.

 

 

9 września

Najgorsze jest to, że tata chce posadzić drzewka w tym miejscu, w którym mógłby się odbyć koncert, a ja nawet nie zdążyłam czegokolwiek ruszyć w organizowaniu!

 

 

10 września

Odwiedzili nas ciocia z wujkiem, oboje załamani po odejściu ich starszego syna od świadków. Moi rodzice pewnie też będą załamani. Bardzo mi przykro, ale nic na to nie poradzę.

 

 

11 września

Będę miała zwolnienie z w-f’u od lekarki, bo kolidują mi godzinowo ze szkołą muzyczną i w ogóle nie będę klasyfikowana z tego tzw. przedmiotu. Nigdy nie lubiłam w-f’u, co oczywiście nie oznacza, że jestem niewygimnastykowana. Szpagat cały czas potrafię zrobić.

 

 

19 września

Na korytarzu Aga zawołała Roberta: wiesz, Robert, Karolina się zgodziła, żebyśmy do niej przyjechali. Na to Robert wyraźnie się ucieszył i zaraz zaczął się tłumaczyć: Bo widzisz, my z kolegami zakładamy zespół i cały czas się zastanawiam, czy uczyć się na basie czy na perkusji i po prostu chciałbym zobaczyć, jak ty grasz i czy to jest takie trudne.

To odrobina szczęścia w tym fatalnym miesiącu.

 

 

20 września

Trzeba przyznać, że Robert zwraca na mnie dużo więcej uwagi niż w tamtym roku, a ja zakosztowałam już sławy jako największa w szkole anarchistka.

 

Mimo wszystko musiałam poprosić mamę o wyrażenie zgody na przyjazd Roberta do domu:

– Może tutaj w październiku przyjechać Agnieszka?

– Oczywiście, cieszę się, że cię odwiedzi.

– A mógłby z nią przyjechać jeszcze kolega?

– Jaki kolega? Bierze prochy?

 

 

22 września

Ktoś rzucił idiotycznym hasłem, aby urządzić wybory miss i mistera klasy. Tak się złożyło, że wygrałam w dwóch kategoriach: „najładniejsza” i „najpiękniejszy uśmiech”. Mimo wszystko uważam, że był to chory pomysł.

 

 

2 października

Wolę, kiedy ludzie myślą, że jestem radosna i szczęśliwa, a nie beznadziejnie smutna. W gruncie rzeczy, przez całe życie byłam sama z moim małym, samotnym światem.

 

 

5 października

Miałam dzisiaj okazję nawiązać rozmowę z Eweliną B. Jest to najbardziej samotna osoba, jaką znam z całej naszej szkoły i w tym roku przepisała się do naszej klasy. Ludzie pomijają ją dlatego, że wygląda trochę nienormalnie, gdyż kiedy się urodziła, jakaś asystentka upuściła ją. Chciałabym okazać jej trochę przyjaźni. Kiedy razem z nią wracałam ze szkoły, Artur powiedział: Karolina, ale masz koleżankę, ja bym się wstydził! To świadczy tylko o jego głupocie. Jak można być takim nieludzkim?

 

 

7 października

Adze coś wyskoczyło i zamiast niej przyjechała z Robertem Dorota. Wieczór był udany. Nie będę streszczać, o czym rozmawialiśmy, gdyż było tego za dużo. Robertowi bardzo podobało się, jak gram na perkusji. Pożyczył mi swoje cztery czadowe płyty – z nich najbardziej podoba mi się Therion – a przede wszystkim przeprosił za swoje zachowanie 19 kwietnia. Rzeczywiście byłam wtedy na niego zła, ale że on to jeszcze pamięta? W sumie Robert to fajny gościu.

 

Kiedy wyjechali, mama skomentowała: nie mówiłaś mi, że ten chłopak jest taki wysoki i taki zarośnięty.

 

 

8 października

Usmażyłyśmy sobie kiełbaski na gazecie, bo padało i drewno nie chciało się palić.

 

 

28 października

Skończyłam dzisiaj czternaście lat. Chodzę na zebrania już od ponad roku z przeświadczeniem, że nic z tego nie wyjdzie. Mam wrażenie, że kiedyś już tego nie wytrzymam i tak po prostu, jak gdyby nigdy nic, powiem rodzicom, że nie chcę zostać świadkiem Jehowy. Gdybym przestała chodzić na te wszystkie zebrania, ile dodatkowych godzin w tygodniu mogłabym poświęcić na grę na perkusji…

 

 

2 listopada

Wszystkie dni są odgórnie zaplanowane i tego właśnie nienawidzę. Chciałabym móc zrobić coś spontanicznie, ale nie zostaje na to ani trochę czasu. (…)

To, co mogę zrobić i to, co ma jeszcze jakiś sens, to wpatrywanie się w księżyc, chmury, gwiazdy, słuchanie wiatru… kiedy byłam małą dziewczynką, całymi wieczorami patrzyłam w gwiazdy. A teraz? Każdy wieczór przecież mam dokładnie zaplanowany.

 

 

3 listopada

Okazało się, że mama musi jechać do Bielska. Samej mnie nie zostawi w domu, bo się boi. Do Bielska samochodem nie pojedzie, bo nie potrafi tam zaparkować, więc… musiałam z nią pojechać i to autobusem.

Na dworcu w Kętach niedaleko nas stali goście z bębenkami i jedną gitarą, których widziałam już kilka tygodni temu. Wkrótce doszedł do nich Robert i okazało się, że to właśnie jest kapela, o której mi opowiadał.

 

 

7 grudnia

Nie robiłam dzisiaj nic innego niż w poprzednie dni: zrobiłam półtora nowego szalika swoją autorską metodą, grałam na perkusji i nie wniosłam nic nowego do życia…

 

 

13 grudnia

Na pewnej przerwie, podczas kiedy ja i Anka rozmawiałyśmy z Robertem, podszedł do mnie ktoś i powiedział, że Szymon chce ze mną rozmawiać. Jeżeli chce ze mną rozmawiać, to sam powinien do mnie podejść, ale to szczegół. Więc oświadczył mi, że to, co robię – występowanie na apelu przeciwko przemocy – mu absolutnie nie odpowiada. A to ja już kompletnie się wkurzyłam i powiedziałam: jak ci to nie odpowiada, to odpierdol się wreszcie! W trakcie, kiedy mówiłam, po prostu sobie poszedł, więc musiałam to wykrzyczeć na cały korytarz, żeby mnie słyszał. Następnie wróciłam do Anki i Roberta, który był widocznie zadowolony sytuacją i powiedział: chyba już zrozumiał, że mu dałaś kosza.

 

 

22 grudnia

Nauczyciel historii powiedział mi na przerwie, że rozmowy ze mną wydają mu się ciekawsze niż rozmowy z niektórymi jego znajomymi z pracy.

 

 

23 grudnia

Tata był we Wrocławiu, gdzie sprzedał znajomym moje cztery szaliki – każdy za 50 zł – więc zarobiłam już 200 zł.

 

 

27 grudnia

Zespół zapowiada się nieźle, chociaż utknęliśmy w sytuacji z wyjściem i wyjdziemy z niej nie wiadomo, kiedy.

Na założenie zespołu nawet mama się zgodziła. Pewnie wydaje jej się, że gdyby się nie zgodziła, to bym go nie zakładała – bzdura!

 

 

28 grudnia

Zaprosiłam do siebie dziewczyny na kilka godzin. Kaśka spytała, co to jest obóz koncentracyjny i tak długą drogą wywiązała się rozmowa o anarchizmie. O dziwo, sama nie zdawałam sobie sprawy, że tak dużo już o nim wiem. W końcu Anka doszła do wniosku, że powinnam książkę o tym napisać.

 

 


Karolina Feć, juweniliaPierwszym rocznikiem, który zaczął uczęszczać do szkoły zwanej gimnazjum, był rocznik Czarnobyla, czyli mój. Ostatnia klasa szkoły podstawowej i początek gimnazjum (a zarazem nauki w szkole muzycznej I stopnia w cyklu 4-letnim) są tłem dziennika.

Co do książki wspomnianej 27 stycznia 1997 roku, nosiła tytuł „Pantera” i zgodnie z tytułem, opowiadała o – czarnej – panterze (na przełomie 1996/97 napisałam trzy rozdziały z założonych dwunastu), której awatar w postaci – mojej wówczas ulubionej – maskotki znajduje się na zdjęciu.

Nie była to pierwsza napisana przeze mnie rzecz. Pierwsza nosiła tytuł „Aja bez imienia” z celowo nieokreślonym odstępem między „A” a „ja”, stanowiących łącznie imię bohaterki.