JUWENILIUM
Michał Pankowicz stał z kieliszkiem szampana w dłoni i obserwował roześmiane towarzystwo bawiące się na przyjęciu w jego rezydencji. Miał powody zarówno do dumy, jak też i do częstego wyprawiania takich przyjęć. Mieszkał w Krakowie, był właścicielem kilkunastu fabryk, miał 32 lata i ani myślał się ustatkować. Nic więc dziwnego, że ciągle kręciły się przy nim jakieś kobiety. Lecz nie zwracał on uwagi na te „wypindrzone sowy”, jak zwykł mawiać. Zostawiał je na dni, w których nie będzie mógł zabawiać (?) kogoś naprawdę wartościowego. Dziś jednak miał szczęście, bo na jego zaproszenie odpowiedziała urocza, może 20-letnia sąsiadka Klara Kopczyńska. Przyszła co prawda ze swym ojcem, lecz Michał nie tracił nadziei, że pozna bliżej swą przyszłą (oby!) zdobycz.
– Co za wspaniałe przyjęcie, panie Pankowicz – to Anna Lewińska, przyjaciółka jego siostry.
– Dziękuję. Staram się nie odbiegać od przyjętego w tutejszych salonach poziomu.
– Ale pan chyba nie bawi się dość dobrze…
– O co, to nie, bawię się wyśmienicie. Przepraszam, ale są też inni goście… Panno Klaro, co za niespodzianka! Dawno się nie widzieliśmy…
– Praktycznie wcale – ucięła krótko wysoka, ciemnowłosa młoda dama ubrana dość skromnie, aczkolwiek z pewną kokieterią.
– Och, więc należy to szybko nadrobić. Nie poznała pani z pewnością większości gości – wziął ją pod rękę i podprowadził do pierwszej pary. – To państwo von Schmidtowie, pochodzą z Austrii.
– Pozwolę sobie zauważyć, panie Pankowicz, że my również znajdujemy się w Austrii. – Helmut von Schmidt był średniowysokim, w miarę przystojnym mężczyzną o włosach ciemny blond. Miał 43 lata. Jego żona za to była niska, chuda i piskliwa, choć prawie nic nie mówiła.
– Ale dopiero od 150 lat – odgryzł się Michał. – Poza tym chciałem powiedzieć, że pochodzą państwo z mojego ukochanego Wiednia.
– Tak, tak, z Vindbony. Z kim mam przyjemność? – Helmut von Schmidt był bardzo bezpośredni.
– O, przepraszam, panna Klara Kopczyńska z Warszawy, państwo Gertruda i Helmut von Schmidt z Wiednia. Panna Klara jest córką byłego właściciela przędzalni. Teraz na stałe mieszka wraz z ojcem w Krakowie, tuż za moją posesją. Natomiast pan von Schmidt jest swoistego rodzaju szpiegiem…
– Ach, tak? – Klara z grzeczności wyraziła zdumienie.
– …przemysłowym. Mam jednak pewne kontakty z cesarzem. Franciszek Józef I zna mnie osobiście, co dla nas, prawdziwych Austriaków, jest rzeczą świętą.
– A dla nas, Prawdziwych Polaków, obelgą – z niekrywaną dumą dokończyła Klara.
– Przepraszam państwa, panno Klaro, proszę do innych gości – Pankowicz był wyraźnie zakłopotany. – Nie powinna pani była… to ważna osobistość… no i te fabryki… cholera jasna! Pani jest taka piękna! Proszę nie patrzeć na mnie w ten sposób! Klaro – jesteś dziewicą?
– Wypraszam sobie takie pytania. Dopiero co poznaliśmy się, a pan…
– Najmocniej przepraszam, pardon madame. Moi, je susi un petit concombre…
– Ha! Ha! Ha! Jest pan małym ogórkiem! Na tyle dobrze znam francuski, że większość rozmówców nie zapędzi mnie w kozi róg!
Napisane przez mniej więcej czternastoletniego autora najpóźniej w 1994 roku w zeszycie wyprodukowanym przez Strzegomskie Zakłady Wyrobów Papierowych.