Wiesław Przybyła


Pani na morgach

Marianna ze Ślęków Pilotowa,
„My, z Siedlikowa Ślęki. Wspomnienia rodzinne”,
Oficyna Kulawiak, Warszawa–Ostrzeszów 2022


 

→ Marianna Pilotowa, „My, z Siedlikowa Ślęki” (fragment)

 

Ktoś, kto pisze takie wspomnienia, dziedziczy zarówno włościańską „złotą legendę”, jak i niedolę codziennego boju o przetrwanie. Marianna Pilotowa, z rodu oraczów pochodząca, przekuła wierny żywot chłopki na wartką opowieść, może nieco za krótką, bo chciałoby się poczytać więcej i dłużej. Opowieść siedlikowskiej wieśniaczki jest przede wszystkim czystym zwierciadłem szlachetnego i pracowitego żywota, nieustannie zderzającego się z niewyobrażalnym trudem wiejskiej powszedniości. Przypomina mi się jedna z ostatnich wypowiedzi autentysty Stanisława Czernika, też przecież związanego z ziemią ostrzeszowską piewcy „podglebia”: […] powstałem z tego łańcucha genealogicznego, który należąc do wyzyskiwanych […] nigdy – mimo najtrudniejszych okoliczności życiowych, mimo niewolniczej zależności i ciemnoty – nie zatracił godności ludzkiej, zachowując wyższość moralną i atmosferę czystości postępowania – tradycyjną i odwieczną.

Świadectw duchowej czystości odnajdziemy w samorodnej prozie autorki wiele. Pilotowa – dziedzicząc po antenatach prawzory myśli i mowy – utrwala chłopski system wartości, pośród których w pierwszym rzędzie stoją dwie: ziemia i praca. Nie ma chłopa bez pracy, nie ma pracy bez ziemi. Jakim skarbem i warunkiem bytowania jest dziesięciomorgowe gospodarstwo! I tak przez cztery lata wypłaciła tę gospodarkę.

Ślękowie na swoim – ta jest pierwsza godność familii. Wtedy można już bez przeszkód przekazywać chłopski genotyp. Chłopi trwają bowiem w swoich dzieciach, które powtarzają ich los, powielają styl życia, nie zakłócają ustalonego rytmu. Jest więc Marianna Pilotowa depozytariuszką chłopskiej aksjologii immanentnej, obywającej się bez uczonych nazw i spekulacji. Pięknie o tym gmachu wieśniaczych wartości pisał Roch Sulima: Kultura chłopska, wybierając jedną z możliwości bytu, jedną stronę świata, tę, którą odrzucił podszyty racjonalizmem „postęp”, […] być może przechowała i ocaliła dla przyszłości te treści, które „dopełniać” mogą stronę drugą, tę – jeszcze do dziś – zwycięską. Czy jeszcze zwycięską, tego, panie profesorze, nie możemy być pewni.

Ukradkiem pisane – bez wiedzy syna, wybitnego pisarza Mariana Pilota – notatki z życia reprezentują znany i opisany przez Gilles’a Deleuze’a i Feliksa Guattariego typ „literatury mniejszej”. Utrwala ona tożsamość danej grupy, w przypadku wspomnień Pilotowej – służy wyodrębnieniu i identyfikacji chłopów polskich. Pisane w 1987, a wydane dopiero w 2022 roku memuary siedlikowskiej „pani na dwunastu morgach” wpisują się w ciekawy, lecz nieco zapomniany nurt pamiętnikarstwa chłopskiego. Łatwo sobie możemy wyobrazić, że „My, z Siedlikowa Ślęki” weszłyby do opasłych dwóch tomów „Pamiętników chłopów”, opracowanych i wydanych przez Ludwika Krzywickiego w 1935 i 1936 roku. Marianna Pilotowa, urodzona w 1911 roku, w swoich wspomnieniach rekapituluje fenomen chłopskiego losu w latach międzywojennych, ale nie tylko, bo arcyciekawym wątkiem tej książeczki są dzieje rodziców autorki, sięgające okresu sprzed pierwszej wojny światowej. Jest tu i szczegółowo opisane zjawisko wiejskiej biedy, z którą różnie radzili sobie gospodarze (Była bieda, ale ludzie sobie radzili, żeby biedzie się nie dać), jest staranie chłopskich dzieci o szczątek edukacji w niepiśmiennym najczęściej domu (Mieliśmy wtedy gazetę Grudziącką przychodził do niej dodatek do dzieci, tak się zaczynałam uczyć czytać i pisać), jest emigracja zarobkowa, którą podjął w Westfalii ojciec Pilotowej, jest ciułanie marnego grosza, jest egzotyczna służba w zaborczej armii, są opisy obyczajów, potraw, strojów, zabaw.

Jakże to typowe obrazki z życia ówczesnych chłopów, łatwe do odnalezienia w tomach Krzywickiego! Nie grozi nam jednak nuda przy lekturze Pilotowej. Podobnie jak inni kronikarze dawnej wsi autorka opisuje dom i życie w nim z ogromną pasją, plastycznym stylem i w sposób bardzo emocjonalny, ale też niepozbawiony humoru. Mamy tu bowiem do czynienia ze szczególną „wiejską opowiadaczką” – pogodzoną z twardą siedlikowską dolą, zaradną i zdeterminowaną, pełną wyrozumiałości dla słabości pobratymców, radującą się każdym uzyskiem, szczęśliwą w miejscu i czasie, w jakich przyszło jej żyć. Tekst tych wspomnień – jak to często bywało w chłopskich pamiętnikach – wolny jest od oskarżycielskiego tonu, czarnowidztwa i królującego poczucia klęski. Najczęściej bowiem, jak pisze Antonina M. Tosiek, chłopi w pamiętnikach dawali wyraz literackiego oporu względem nieustająco pogarszającej się sytuacji życia na wsi oraz braku pomocy ze strony państwa. W swoistym raptularzu Pilotowej pojawiają się oczywiście pewne refleksje na temat społecznego położenia chłopów (Jak dorosłam to już czułam że w naszym kraju zaczyna się dziać lepiej), ale cel powstania zapisków był zgoła odmienny: pokazać siebie samą w otoczeniu rodzinnym, w gromadzie siedlikowskiej, w repozytorium tradycji. W ten sposób otrzymaliśmy prywatną historię chłopskiej familii, przez którą możemy wiarygodnie oglądać określone stosunki społeczne i ekonomiczne.

Fartuch na wsi był na wszystko dobry. A jak deszcz zastał kobietę na polu to fartuchem się okryła i już na głowę deszcz nie kapał – tak pisała pani Marianna z Siedlikowa w powiecie ostrzeszowskim. Dobry fartuch, mądra chłopka, owocny żywot, piękne pamiętniki domowego chowu…