Marcin Polak


Medycyna paliatywna
jest mistrzem z Francji


Michel Houellebecq, „Unicestwianie”,
przeł. Beata Geppert, W.A.B., Warszawa 2022


 

 

„Unicestwianie”, najnowsza powieść Michela Houellebecqa trafiła na polski rynek wydawniczy w przekładzie Beaty Geppert, za pośrednictwem wydawnictwa W.A.B. Pierwszy nakład został wycofany z księgarń już po kilku dniach, gdy okazało się, że książki posiadają liczne wady materiałowe: nierówno sklejone pofalowane kartki, jakby ktoś je zalał wodą, a później wysuszył, w środku oraz na okładce druk był w kilku miejscach rozmazany. Decyzją wydawcy wadliwe książki szybko wycofano z księgarń. Później dopatrywano się w tej aferze wydawniczej chwytu marketingowego, a w Gazecie Wyborczej pojawił się artykuł o unicestwieniu „Unicestwiania”. Uważam jednak, że był to krok w dobrym kierunku. Należało dodrukować „Unicestwianie” w formie śmieciowej, najlepiej na papierze toaletowym. Nie jest to pomysł nowy, ale jest to pomysł dobry. Przykładowo, na rolkę wysokiej jakości papieru toaletowego firmy Foxy składa się 330 listków ozdobionych nadrukiem zielonych liści miłorzębu chińskiego. Książka Houellebecqa liczy w polskim wydaniu 620 stron, dałoby się ją więc z powodzeniem wydrukować obustronnie na rolce papieru toaletowego Foxy, w ramach edycji limitowanej. Doszłoby tym samym do fuzji idei książki toaletowej z ideą użyteczności, jednocześnie powstałoby swego rodzaju totalne dzieło sztuki literackiej, forma zespoliłaby się z treścią, a performatywność użycia papieru toaletowego weszłaby w mariaż z performatywnością czytania. Podsuwam ten pomysł producentom i wydawcom ewentualnego wydania drugiego (jeśli do niego dojdzie), co więcej, uważam, że autor nie będzie miał nic przeciwko takiej formie upowszechniania swojego dzieła, przeciwnie, jako dziedzic i reprezentant kultury europejskiej w jej odmianie francuskiej odniesie się do powyższego pomysłu z entuzjazmem.

„Unicestwianie”, najnowsza powieść Michela Houellebecqa trafiła na polski rynek wydawniczy w przekładzie Beaty Geppert, za pośrednictwem wydawnictwa W.A.B. Pierwszy nakład został wycofany z księgarń już po kilku dniach, gdy okazało się, że książki posiadają liczne wady materiałowe: nierówno sklejone pofalowane kartki, jakby ktoś je zalał wodą, a później wysuszył, w środku oraz na okładce druk był w kilku miejscach rozmazany. Decyzją wydawcy wadliwe książki szybko wycofano z księgarń. Później dopatrywano się w tej aferze wydawniczej chwytu marketingowego, a w Gazecie Wyborczej pojawił się artykuł o unicestwieniu „Unicestwiania”. Uważam jednak, że był to krok w dobrym kierunku. Należało dodrukować „Unicestwianie” w formie śmieciowej, najlepiej na papierze toaletowym. Nie jest to pomysł nowy, ale jest to pomysł dobry. Przykładowo, na rolkę wysokiej jakości papieru toaletowego firmy Foxy składa się 330 listków ozdobionych nadrukiem zielonych liści miłorzębu chińskiego. Książka Houellebecqa liczy w polskim wydaniu 620 stron, dałoby się ją więc z powodzeniem wydrukować obustronnie na rolce papieru toaletowego Foxy, w ramach edycji limitowanej. Doszłoby tym samym do fuzji idei książki toaletowej z ideą użyteczności, jednocześnie powstałoby swego rodzaju totalne dzieło sztuki literackiej, forma zespoliłaby się z treścią, a performatywność użycia papieru toaletowego weszłaby w mariaż z performatywnością czytania. Podsuwam ten pomysł producentom i wydawcom ewentualnego wydania drugiego (jeśli do niego dojdzie), co więcej, uważam, że autor nie będzie miał nic przeciwko takiej formie upowszechniania swojego dzieła, przeciwnie, jako dziedzic i reprezentant kultury europejskiej w jej odmianie francuskiej odniesie się do powyższego pomysłu z entuzjazmem.

Lepszy niż w „Unicestwianiu” był Houellebecq w „Cząstkach elementarnych”, „Uległości”, „Platformie”, „Możliwości wyspy”, o wiele lepszy był w „Mapie i terytorium”; napisał jak dotąd wiele udanych powieści i niewątpliwie zasłużył na rozgłos i status najbardziej poczytnego żyjącego pisarza francuskiego. Ilość wybitnych publikacji działa jednak na niekorzyść każdej następnej, od której czytelnicy oczekują nowych zaskoczeń i ciągłego wzrostu poziomu literackiego, tymczasem jakość pisarstwa Houellebecqa utrzymuje się na mniej więcej stałym poziomie, począwszy od „Poszerzenia pola walki”. Gdyby „Unicestwianie” było jego pierwszą albo drugą książką, wtedy z pewnością wywoływałoby większe wrażenie i zostałoby ocenione wyżej niż zostało, inna sprawa, że nie ma takiej siły, która pozwoliłaby postawić je wyżej od „Mapy i terytorium”, będącej z pewnością najlepszą książką Houellebecqa. Ten chyba najbardziej znany autor francuski chce być podziwiany i dba o należyty rozgłos nie tylko publikacjami, ale i skandalami oraz filmami, w których chętnie występuje, jakby podążał za maksymą George’a Berkeleya: istnieć to być widzianym. Houellebecq jest pisarzem celebrytą, enfant terrible, ale, zaznaczmy, nie enfant terrible Wenezueli, Słowacji czy Korei, tylko Francji. Od razu uruchamiają się więc skojarzenia z libertynami de Sade’a, ale i z komediantami Moliera. Zresztą w języku francuskim tworzyło naprawdę wielu geniuszy i nie trzeba ich wymieniać. We Francji miała także miejsce rewolucja zwana Wielką Rewolucją. Wszystko to razem powoduje, że każdy Francuz w procesie edukacji otrzymuje dumę kulturową, o którą trudno w innych krajach, może z wyjątkiem Niemiec czy USA. Ta duma staje się kontekstem niemal wszystkich dzieł powstających w języku francuskim. Czy mamy jeszcze prawo do dumy? – zdaje się pytać Houellebecq, ale czysto retorycznie, gdyż odpowiedź jest minorowa: kiedyś mieliśmy prawo, teraz już niekoniecznie. Reakcja konserwatywna i kościelna także była we Francji zawsze wielka, wszystko było tam kiedyś wielkie, jak wyrzeźbiony w czerwonej skale lew w miejscowości Belfort (notabene autor projektu Lwa z Belfort, Frédéric Auguste Bartholdi, zaprojektował także nowojorską Statuę Wolności), ale Houellebecq zauważył, że czasy wielkości Francji już minęły, do czego wyraźnie przyczyniła się polityka otwartych drzwi, postępujące zgłupienie ludności oraz osłabiające tożsamość narodową mieszanie się krwi i kultur. Przypomina to trochę zarzuty Mishimy wobec modernizacji Japonii. Houellebecq od początku swojej twórczości był konserwatystą napawającym się Schopenhauerowskim pesymizmem metafizycznym i Spenglerowskim pesymizmem historiozoficznym. Jego konserwatywny idealizm został wypowiedziany wprost w „Rester vivant”, wciąż jeszcze nieprzetłumaczonym na polski eseju stanowiącym filozoficzne credo autora. Ostatnie sto stron „Unicestwiania” jest kolejnym już ćwiczeniem z pesymizmu metafizycznego, jest to właściwie mały traktat egzystencjalny doszyty do poprzedzającego go thrillera politycznego liczącego ponad pięćset stron.

Podobnie jak dzieje się w przypadku każdego autora wchodzącego w rolę managera własnej kariery i dbającego w sposób ponadprzeciętny o własny rozgłos, wysoce produktywny Houellebecq zdążył już wywołać zjawisko zmęczenia Houellebecqiem. Niezaprzeczalnie jednak przejście z kart powieści na ekrany było w jego przypadku bardzo udane. „Porwanie Michela Houellebecqa” to ciekawy film z akcentami polskimi oraz z bardzo dobrą rolą Houellebecqa w roli pisarza Houellebecqa. „Przeżyć. Metoda Houellebecqa”, film stworzony z inicjatywy i z udziałem Iggy’ego Popa, jest już pozycją kultową, poza tym pojawiły się liczne shorty, wybryki, wywiady. Houellebecq jest obecny w internecie o wiele intensywniej niż wszyscy nobliści z ostatnich kilku lat razem wzięci, może z wyjątkiem Olgi Tokarczuk, która zaistniała w świecie noblowskim trochę jak papież-Polak w Rzymie, nie dość, że przybyła z dalekiego kraju, to jeszcze jako osoba stosunkowo młoda. Internet pojawia się także w „Unicestwianiu”. W toku fabuły tajemniczy hakerzy planują mniej lub bardziej skuteczne zamachy i bawią się z rządem w ciuciubabkę. Konwencja powieści jest hiperrealistyczna, pojawiają się odniesienia do osób żyjących, prawicowych terrorystów, okultystów, ale też do postaci z francuskiego establishmentu kulturalnego. Houellebecq jest przyjacielem konserwatywnego skrzydła władzy, choć przyjacielem uniwersalnie przegiętym, więc interesującym nie tylko dla konserwatystów.

„Unicestwianie” Houellebecqa to dobrze skonstruowana opowieść spod znaku cywilizacyjnego spleenu, niekiedy może zbyt powolna i jednostajna, jednak zawierająca niebanalną intrygę i łącząca konwencje thrillera politycznego z egzystencjalnym moralitetem. Nie jest też tak, że pesymizm ma tam ostatnie słowo, wszak człowieka można kochać do końca, co więcej, wielu ludzi kocha swój zawód i z przyjemnością objaśnia go laikom. Michel Houellebecq, który w niedalekiej przyszłości, 26 lutego 2026 roku, skończy siedemdziesiąt lat, jest aktualnie czołowym literackim propagatorem osiągnięć medycyny paliatywnej. W trakcie prac nad „Unicestwianiem” poświęcił wiele dni na rozmowy z wybitnymi specjalistami z najlepszych francuskich klinik, onkologami i anestezjologami, którzy w postaci w niewielkim stopniu zmienionej przez wyobraźnię autora trafili na karty powieści jako jej bohaterowie, fikcyjni, ale też prawdziwi.

Poza oczekiwaniem na pierwszy polski przekład „Rester vivant” czytelnikom Houellebecqa pozostaje oczekiwanie na nowy film z udziałem autora. Kto wie, być może będzie to adaptacja „Unicestwiania”? Jako autora takiej adaptacji widziałbym na przykład Alejandro Gonzáleza Iñárritu, reżysera „Birdmana” z Michaelem Keatonem w roli głównej. Przypomnę, że Michael Keaton, który grał wcześniej Batmana, gra w filmie Iñárritu aktora, Riggana Thomsona, który wcielił się kiedyś w rolę superbohatera, Birdmana, lecz w pewnym momencie postanowił powrócić do gry w teatrze. Widzimy go, jak na nowojorskim Broadwayu wystawia własną adaptację egzystencjalnego dramatu Raymonda Carvera, zatytułowanego „O czym mówimy, kiedy mówimy o miłości”. Grany przez Keatona, niegdysiejszego Batmana, Riggan Thomson, poza tym, że jest niegdysiejszym Birdmanem (z którym rozmawia), jest także reżyserem, aktorem i autorem adaptacji dramatu. Spiętrzenie fikcji i realności pasuje do dzieła Houellebecqa, Iñárritu mógłby więc pójść za ciosem wyprowadzonym w Birdmanie i stworzyć film o adaptacji „Unicestwiania” Michela Houellebecqa, ewentualnie o objętym opieką paliatywną Michelu Houellebecqu, który konsultuje adaptację własnej powieści z reżyserem albo o Michelu Houellebecqu, objętym opieką paliatywną autorze popularnych powieści, m. in. „Unicestwiania”, który po przekroczeniu siedemdziesiątki zapragnął powrócić do matecznika poezji. Możliwości jest wiele, zobaczymy, które się zrealizują.