ból głowy ból ciała lepka ślina słodka
dużo wydzielin niepokój gorąco
ból brzucha podniecenie nie wyjdę nad ranem
nie wyjadę by przeszło i nie wiadomo po co
nawet nie wiadomo po co być zdrowym
w takim miejscu życia opuszcza mnie wyrzucam
resztki nasienia w trakcie słabego wzwodu obojętność
co będzie potem nie pamiętam
co było ważne wycieka górą wykapuje dołem
żyzne życie to całe jak rośnie
nieposprzątane po sobie
nie bądź brutalny wobec siebie bo się rozleje
po całym życiu nie jestem po to by mnie zachwycało
po sukcesie wysiłku fizycznego oddania
czas ukoić ustalić w krótkim odpoczynku
za torami za kładką zebrałem przyjaciół
w szufladach i szufladkach
nie chcą wrócić zaprzeczają że byli artystami
o swoich rzeczach mówią rozdaj
w rozproszeniu poginą
dopiero razem są człowiekiem jakiego nie było
ja go znałem
w trzech albo pięciu pracach powiedział o świecie
nie przyznaje się do mnie nie odzywa się nie odpowiada
jak to w kaplicy
od światła ranek mglisty
na materacu nagi
po rozebraniu przed ubraniem
czas zacząć urodziny
od znalezienia hasła
za nic na świecie nie chce się przypomnieć
głuchy i ślepy przed laptopem
nie mogę się stworzyć
w dniu urodzin
to już przesądzone
ale inni nie wiedzą że jestem
trzeba odezwać się napisać nawet myśl przesłać
inaczej to nie wiem po co
nieruchome drzewo przyczepa kempingowa
kropla na gałązce róży ruchoma kreska deszczu w oknie
krzyk świnek
wymowny brak narzędzi
kradną z krów najcenniejsze złoto
nie było jeszcze papierowych chusteczek
chusteczki bawełniane białe i wzorzyste
ścierałem nasienie
pozbawione obrazu
to był początek malowania
bo słowa później
nie chciały mnie lizać
ani ja słów nie używałem
po nieudanym obrazie
musiałem wyrzucić nasienie wprost
pod sztalugą zaczął się proces
siłowania z cząsteczkami
pół domu połowa łóżka
pół kolacji
pełno pół czegoś
pół obecności
resztki żywią się resztkami
w pełnym słońcu
w pełni natlenionym powietrzu
resztki ocalenia
mówi przegrany kapelusik
planów zamierzeń
przyzwyczajony do połowy
jednego dania
pacierza kręgosłupa
w pół drogi do ciebie
dobrze nie mieć całego
całości wcale
nie stracę odwrotnie
w przyniesionej walizce z piwnicy
otwarte archiwum
lepiej byłoby zobaczyć ciała
spodziewany rozkład
w zielonkaworóżowej poświacie grzyby
pochłonęły słowa w zeszytach
to co miało pozostać zgniło
brak kontroli nad zapisem
odczyt bez naszego udziału
w dziele życia
znów nowe pokolenia i zabijam
wykluwają się ręce
wykręcam słowa
zabobonne zabijanie
chodzi i fruwa bez mojej wiedzy
kiedy indziej dzieliłbym się pyłkiem i rosą
nawet sobą z osobą komara
to co robimy jest zwyczajne
dla niepoznaki za takie uważamy
bezwład z jakim przychodzę
siła jaką posiadam
do decyzji
bezwład huśtawki
słowa
lubią wymądrzać się zadzierać z poglądami
wyrabiać wypowiedź
nic tak nie bawi
słowa bezwładność huśtawka
widzę siebie na urwanej huśtawce
w tym obrazie nie upadamy wznosimy się dalej
żółty talerz
talerz żółtej zupy
przechodzi wiązka słońca po powierzchni
każde ziarenko przyprawy ma cień
powierzchnia ma cień