Sen Tadeusza


JAZDA W DÓŁ


 

Wrocławska Wieża Eiffela tym się różni od paryskiej, że ma zwieńczenie w kształcie ludzkiej postaci, balansującej na jednej nodze; ugiętą w kolanie drugą wyrzuciła  w tył, a w uniesionej ręce za rondo trzyma melonik, jakby się kłaniała lub zapraszała uniżenie. W Sylwestrową noc wieżę oświetlają  jupitery, a ja w towarzystwie artystów romskich wracam z ogniska nad Odrą do ich centrali. Jest to duży, stary budynek na Niskich Łąkach, z tarasem po zachodniej stronie. Tam odbędą się popisy nożowników. Artyści romscy noszą szare garnitury, artystki stroje ludowe z Europy środkowo-wschodniej. Ich centrala przypomina hurtownię. Następuje eksplozja. Od zachodu płynie w naszą stronę wielka biała chmura, nisko nad ziemią, lecz jest tak wysoka, że widać tylko zwieńczenie Wieży Eiffela: ludzka postać nadal jest cała, lecz przekrzywiła się i wykrzywiła spiralnie, wygląda jak fantazyjny korkociąg. Chmura płynie szybko, trzeba wiać. Romowie mają parking pełen aut i motocykli, lecz są to dziwne pojazdy, jakby sklecone z kilku innych, więc bardzo duże i kanciaste i raczej nie do użytku. Podjeżdża nocny ikarus, już pełen uciekających Romów. Na tabliczce nad przednią szybą, gdzie powinna być nazwa docelowego przystanku, napis JAZDA W DÓŁ. Wsiadam. – Pan dokąd? pyta kierowca. – Na północ.

Grzegorz Wróblewski, Common Knowledge 3, 2021