Ignacy Kotkowski


PRZEŻUWANIE


 


Widziałem twarz doktora Mengele, chwilę temu, droga sąsiadko, słowo daję, dosłownie przed momentem, na dziale mięsnym, widziałem twarz Mengelego, dział mięsny zazwyczaj omijam szerokim łukiem, do działu mięsnego staram się w miarę możliwości nie zbliżać, nie mogę patrzeć na te wszystkie mięsa, mdli mnie na widok tych gór szynek i kiełbas, te wszystkie napierające na mnie wędzonki, mielonki, parówki zwyczajnie przyprawiają mnie o mdłości, przepraszam droga sąsiadko, ale po prostu rzygać mi się chce od tych swojskich, dziadkowych, szwagrowych, zawszę idę naokoło, tym razem jednak, droga sąsiadko, musiałem przejść obok tej, tak zwanej, mięsnej alejki, ponieważ idąc przez mięsną alejkę, jak pewnie sąsiadka wie, można szybciej dotrzeć do działu warzywnego, a mi, zważywszy na to, ile już czasu minęło odkąd wyszedłem z mojego mieszkania, zależało na tym, by do warzyw, dotrzeć jak najszybciej, sąsiadka przecież wie, że moje mieszkanie opuszczam wyłącznie, gdy zachodzi taka konieczność, a gdy już je opuszczam, pragnę czym prędzej do niego powrócić, przedłużające się przebywanie poza moim mieszkaniem wzmaga narastający we mnie niepokój, chciałem więc czym prędzej dotrzeć do warzyw, wziąć sałatę, a następnie szybkim krokiem udać się do mojego mieszkania, na ostatnie piętro, sąsiadka pewnie nie wie, ale ostatnio jadam prawie wyłącznie sałatę, nic innego nie jestem w stanie włożyć do ust, żywię się jedynie sałatą, już nie wiem, który miesiąc, sąsiadka pewnie myśli, że mam nie po kolei w głowie, żeby tak samą sałatą się żywić, to przecież, jak sąsiadka pewnie sądzi, bardzo nie zdrowo, ale ja, droga sąsiadko, inaczej nie potrafię, po prostu nic innego nie przechodzi mi przez gardło, tylko sałata, siedzę i przeżuwam sałatę, stałem się przeżuwaczem sałaty, siedzę i przeżuwam, zamieniłem się w ludzkiego przeżuwacza sałaty, i zapewne, w przeciwieństwie do zwierzęcych przeżuwaczy sałaty, raczej nie wyjdzie mi to na zdrowie, ale zapewniam sąsiadkę, że nie mam innej możliwości, zwierzęce przeżuwacze sałaty żują sałatę długimi godzinami i widok takiego zwierzęcego przeżuwacza sałaty żującego sałatę jest czymś całkowicie naturalnym, w przeciwieństwie do takiego ludzkiego przeżuwacza sałaty, w widoku takiego ludzkiego przeżuwacza sałaty żującego sałatę jest coś niepokojącego, zapewniam sąsiadkę, że nie chciałaby sąsiadka patrzeć na ludzkiego przeżuwacza sałaty w trakcie przeżuwania, dlatego siedzę w moim mieszkaniu, na ostatnim piętrze i przeżuwam sałatę w samotności,  tak, twarz Mengelego w drodze do działu warzywnego, po sałatę, ostatnio głównie rzymską, dłużej zachowuje świeżość, co przy konieczności maksymalnego ograniczenia wyjść z domu, a tym samym wizyt w sklepie, jest dla mnie ogromną zaletą, rzymska jest zresztą bardziej chrupiąca, co mi, droga sąsiadko, odpowiada, chrupanie wydaje mi się bardziej ludzkie niż żucie, w chrupaniu jest zdecydowanie więcej joie de vivre niż w przeżuwaniu, przeżuwanie, zwłaszcza w wydaniu ludzkim jest czymś przygnębiającym, takie niekończące się żucie ma sobie jakąś rezygnację, żucie, droga sąsiadko, jest przeciw życiu, chrupanie zaś jest za życiem, dlatego wolę chrupać niż żuć, dzięki chrupaniu jeszcze jakoś trzymam się życia, gdybym miał już tylko żuć, droga sąsiadko, byłbym skończony, nawet w widoku przeżuwającego zwierzęcia jest coś dołującego, mnie w każdym razie widok żującego zwierzęcia zawsze wpędzał w otępienie, nigdy nie mogłem znieść widoku przeżuwającego zwierzęcia, przede wszystkim krów, nie wiem, co sąsiadka myśli o krowach, ale ja przez całe życie od krów uciekałem, nie byłem w stanie znieść towarzystwa krów, krowy miały na mnie zawsze fatalne działanie, odkąd pamiętam, droga sąsiadko, ta ich żująca obecność kojarzyła mi się ze śmiercią, a właściwie z nieobecnością życia, szedłem po rzymską przez mięsną alejkę i tam właśnie, w mięsnej alejce, ujrzałem twarz doktora Mengele, zobaczyłem twarz Mengelego droga sąsiadko, w kawałku szynki konserwowej, sąsiadce pewnie trudno uwierzyć, ale była to ponad wszelką wątpliwość twarz Mengelego, zapewniam sąsiadkę, że nie wydawało mi się, ani nie przywidziało, stałem i patrzyłem na twarz doktora Mengele w kawałku szynki konserwowej, a twarz Mengelego z tego kawałka szynki patrzyła na mnie, daję słowo, droga sąsiadko, patrzyłem na tę twarz i  zobaczyłem, droga sąsiadko, doktora Mengele, jak budzi się z długiego i spokojnego snu, a na jego twarz, przez lekko rozchylone zasłony, pada promień południowoamerykańskiego słońca, zobaczyłem, sąsiadko droga, Mengelego, jak udaje się na śniadanie do znajdującej się w pobliżu jego mieszkania kawiarni, zobaczyłem jak doktor Mengele siada przy stoliku i przygląda się apetycznie wyglądającym, świeżo wypieczonym croissantom, zobaczyłem, droga sąsiadko, choć trudno w to uwierzyć, Mengelego, który, tak, jak kiedyś, każdego dnia, stojąc niestrudzenie na posterunku w swoich wyglansowanych butach,  podśpiewując arie z Rigoletta, patrzył na wylewający się z bydlęcych wagonów tłum i ruchem ręki tamował wzbierające morze wyczerpanych do kresu ludzi, tak teraz, uśmiechając się i nucąc la donna è mobile, subtelnym gestem przywoływał kelnera, by złożyć zamówienie, medialunas, z owocowym dżemem, masłem i dulce de leche, zobaczyłem, jak dzieci mieszkające w Buenos Aires budują domki z drewnianych klocków, zrobionych w zakładzie stolarskim rękami doktora Mengele, tymi sami, które w zakładzie zagłady rzucały nowonarodzone dzieci na sterty zwłok, zobaczyłem dzieci z Buenos Aires, jak siedzą w piaskownicy z drewnianymi konikami zrobionymi w zakładzie stolarskim rękami Mengelego, tymi sami, które w zakładzie zagłady amputowały dzieciom kończyny, zobaczyłem, jak mieszkające w Buenos Aires dzieci bawią się drewnianymi żołnierzykami zrobionymi w zakładzie stolarskim rękami doktora Mengele, tymi sami, które w zakładzie zagłady strzelały w tył głowy dzieciom z Oświęcimia, zobaczyłem, droga sąsiadko, jak buenos ariańskie mamy kupują swoim buenos ariańskim dzieciom zabawki wyprodukowane w zakładzie stolarskim rękami Mengelego, tymi samymi, które w zakładzie zagłady prowadziły za rękę oświęcimskie dzieci do komór gazowych, zobaczyłem Mengelego, nadzorującego żołnierzy wrzucających dzieci z ciężarówek wprost do płonącej dziury, jak leżał teraz w swoim łóżku, a południowoamerykański księżyc kołysał go do snu, patrzyłem, droga sąsiadko, na tę twarz widniejącą w kawałku konserwowej szynki i widziałem to wszystko, wiem, droga sąsiadko, że to wszystko nie mieści się w głowie, ale właśnie to wszystko mi się w mojej głowie ukazało, gdy patrzyłem na twarz doktora Mengele w kawałku szynki konserwowej, a twarz Mengelego z tego kawałka szynki patrzyła na mnie, człowiek wychodzi do sklepu, jedynie na chwile opuszcza swoje mieszkanie, tylko na moment, po rzymską, udaje się na drugą stronę ulicy i staje twarzą twarz z doktorem Mengele, sąsiadka przyzna, że to całkiem nieprawdopodobne, ale też właściwie, jak się nad tym zastanowić, zupełnie prawdopodobne, sąsiadka pewnie myśli, że postradałem rozum, ale w gruncie rzeczy to przecież całkiem prawdopodobne, żeby ujrzeć twarz doktora Mengele w kawałku szynki, w końcu twarz Mengelego nigdy z tego świata nie odeszła, sąsiadka musi przyznać, że jeśli jakaś twarz miałaby się komuś w tym świecie objawić, to czemu nie właśnie twarz doktora Mengele, to że ukazała mi się twarz Mengelego nie powinno nikogo dziwić, sąsiadka chyba przyzna, że nie powinna być zaskoczona, że w kawałku szynki objawiła mi się twarz Mengelego, że właśnie ta twarz mi się ukazała a nie żadna inna, w mięsnej alejce, w drodze po rzymską, rzymska zresztą przypomina mi o mojej podróży do Włoch, za każdym razem, gdy chrupię liść rzymskiej, wracają obrazy z podróży do Włoch, podróży którą odbyłem dawno temu, gdy jeszcze zdarzało mi się opuszczać moje mieszkanie na dłużej, była to tak zwana podróż życia, z której pamiętam przede wszystkim morze, widok na morze, być może, droga sąsiadko, gdy ma się widok na morze, ma się jakieś widoki na życie, ja tak w każdym razie miałem, długimi godzinami przesiadywałem na balkonie i wpatrywałem się w rozpościerającą się przede mną linię bezkresu, od rana do wieczora, siedziałem ze wzrokiem utkwionym w bezkresie, a czas przepływał przeze mnie, patrząc na bezkres, zapomina się o setkach dzieci wrzucanych z ciężarówek wprost do płonącej dziury, wpatrując się w bezkres zapomina się o twarzy doktora Mengele, w bezkresie zapomina się o wszystkim, i wtedy życie staje się możliwe, już od lat, droga sąsiadko, planuję tę podróż powtórzyć, każdego roku powtarzam sobie, że w tym roku wyruszę w podróż do Włoch, każdego roku jednak w tę podróż nie wyruszam, pozostaję w moim mieszkaniu, najprawdopodobniej już nigdy w tę podróż nie wyruszę, do końca moich dni pozostanę zamknięty w moim mieszkaniu na ostatnim piętrze, przeżuwając liście rzymskiej, już nigdy nie zapomnę o wszystkim wpatrując się w linię bezkresu, nawet jeszcze teraz, gdy rozmawiamy, droga sąsiadko, widzę tę twarz, wpatrującą się we mnie twarz doktora Mengele, tę twarz mam wciąż przed oczami, świat ma oblicze doktora Mengele, świat to w końcu taki Mengele spacerujący słonecznymi ulicami Buenos Aires, nie postradałem rozumu, jak pewnie sąsiadka myśli, przeciwnie, widząc twarz Mengelego w kawałku szynki, ujrzałem wszystko jasno i wyraźnie, to świat oszalał droga sąsiadko, a ja, spoglądając na twarz doktora Mengele w kawałku szynki, zobaczyłem jego prawdziwe oblicze, prawdziwą twarz, przed tym światem, droga sąsiadko, chowam się w moim mieszkaniu, wpełzam na ostatnie piętro i zamykam się w moim mieszkaniu, wychodzę tylko w tak zwanej ostateczności, czyli po sałatę, rzymską, twarz Mengelego już zapewne ze mną zostanie, tę twarz będę przeżuwał do samego końca, zamknięty w moim mieszkaniu, wciąż będę żuł tę twarz, będę żuł tę twarz nieustannie, przeżuwał ją w sobie, przeżuwał ją w głowie, przeżuwał ją w sercu, przeżuwał ją w duszy, całym sobą będę tę twarz przeżuwał, duchowe przeżuwanie twarzy doktora Mengele już mnie nie opuści, będę ją żuł i żuł beż końca, tej twarzy, droga sąsiadko, nie da się przeżuć, ta twarz jest absolutnie nieprzeżuwalna, nie sposób jej przeżuć, a tym bardziej strawić, z życia pozostanie mi już tylko żucie tej twarzy, przeżuwanie tej twarzy będzie moim przeżywaniem, będę ją przeżuwał aż w końcu umrę wyczerpany tym przeżuwaniem, ta twarz przylgnie do mnie tak, jak przylgnęła do świata, niech sąsiadka powie, czy nie wystarczy się po prostu rozejrzeć, żeby ujrzeć tę twarz, czy nie wystarczy zwyczajnie otworzyć oczu, by ta twarz się objawiła, sąsiadka pewnie myśli, że już kompletnie mi odbiło, ale ta twarz, twarz doktora Mengele jest wszędzie wokół nas, ta twarz, twarz Mengelego, zewsząd na nas patrzy, stoimy teraz, droga sąsiadko, przy stosie pomarańczy, ale równie dobrze moglibyśmy stać przy stosie ciał, w mgnieniu oka ten stos pomarańczy mógłby stać się stosem ciał, to, że stoimy przy stosie pomarańczy a nie stosie ciał, to wyłącznie kwestia przypadku, za sprawą tak zwanego zrządzenia losu, zamiast przy stosie ciał, stoimy przy stosie pomarańczy, nie tak dawno temu były w tej okolicy stosy ciał, a nie stosy pomarańczy, sąsiadka przyzna, że mieliśmy szczęście, trafiając na zdecydowanie rzadziej występujące od stosów ciał, stosy pomarańczy, jeszcze całkiem niedawno dniami i nocami unosił się tu zapach spalonych ludziach ciał, nie tak dawno temu kłębiły się nad nami chmury popiołu, jeszcze niedawno wrzucano tu dzieci do dołów z ogniem, do płonącej dziury, żyjemy sobie jak gdyby nigdy nic, a świat jest przecież płonącą dziurą, niczym innym, przeżuwam rzymską zamknięty w moim mieszkaniu, przeżuwam i wracam myślami do bezkresu, każdą myślą staram do bezkresu powrócić, nie wiem, czy sąsiadka wie co mam na myśli, odpływam myślami w bezkres, a wkoło, aż po horyzont rozciąga się płonąca dziura, mamy szczęście, droga sąsiadko, znaleźliśmy się na niewielkiej wyspie, wysepce w płonącej dziurze, ale to tylko kwestia czasu, aż ta wysepka zapadnie się, zniknie wewnątrz płonącej dziury, to, co niewyobrażalne w końcu znów stanie rzeczywiste, żyjemy tak, jak gdyby niewyobrażalne miało się nigdy nie wydarzyć, a przecież wydarzyć się może każdej chwili, w dowolnym momencie może nadejść to, co niewyobrażalne, myślę jedynie o tym, że niewyobrażalne w końcu nadejdzie, gdzieś właśnie nadchodzi, dokładnie w tej chwili, to tylko kwestia przypadku, że właśnie w tej chwili nie nadchodzi tutaj, tylko gdzieś indziej, przecież równie dobrze mogłoby nadchodzić tutaj, dokładnie w tej chwili, twarz Mengelego w kawałku szynki, sąsiadka sobie wyobrazi, twarz doktora Mengele w kawałku szynki, w końcu nadejdzie, to, co niewyobrażalne, droga sąsiadko, ale ja już sąsiadki nie zatrzymuję.