(AKT I – scena 1)
BEZIMIENNY
anatomia życia mnie boli
chociaż nie ma już życia
więc nie powinno boleć
GŁOS
Ô Satan, prends pitié de ma longue misère!
[frag. Ch. Baudelaire, „Les litanies de satan”.]
BEZIMIENNY
nic
zostało wyrzucone
i wyrosły na nim kwiaty
a była to pustynia
na której piasek się bał
wierząc jednocześnie że jest niepowtarzalny
poświęcając temu ostatnie świadome myśli
zrodzone przez dawnych ludzi
oraz kobiety tak łatwo odchodzące
a nikt nie poznał ich imion
w tym dziewiczym świecie
gdzie wszyscy umierają
znając dokładnie swoje daty
GŁOS
Ô Satan, prends pitié de ma longue misère!
BEZIMIENNY
ktoś bawił się magią
zostawi dom z którego już uciekł
tak jak mu księżyc kazał
w poszukiwaniu tego co nieuchwytne
inni będą o tym pisać
myśląc że odnaleźli raj
gdzie życie jest nieco cięższe
i łatwiej się z niego wyspowiadać
z tej całej fikcji
która była domem za dnia
a z czasem małym końcem świata
legendą którą ktoś ukuł
by łatwiej było mierzyć ten świat
GŁOS
Ô Satan, prends pitié de ma longue misère!
BEZIMIENNY
anatomia życia mnie boli
chociaż nie ma już życia
więc nie powinno boleć
(AKT I – scena 2)
pierwsza część:
MÓWCA
Stoję przed całym światem, a on na mnie patrzy. A może tylko chcę przed nim stać i wierzyć w to, że ktoś się mną zainteresuje? Czemu człowiek nie miałby zainteresować się innym człowiekiem? Bo ciekawsze są wojny? Zabójstwa? Wypadki? Kataklizmy? Uczestnikami tego wszystkiego są ludzie, a w wielości jest znaczne ograniczenie.
< anatomia tej sytuacji rozchodzi się wielopoziomowo przeglądam się w lustrze za którym nic nie ma a powiesiłeś je przecież wczoraj to urocze kiedy tak się starasz cokolwiek zrozumieć kiedy jakiś wyraz uderza o ścianę i wydaje się że to już koniec niemal ostateczny tylko ta prawie mokra plama chce wszystkim przypomnieć o czymś ważnym tak cholernie ważnym zamkniętym w wydarzeniach które nie powinny mieć miejsca więc patrz ze mną i akceptuj to nikt nie będzie się szarpał nikt nie będzie płakać jak to dziecko nad którego głową eksplodowało to wszystko tak musi być to chwilowa reakcja i nikt w przyszłości nie zapyta o sens cierpienia lub jego całkowity bezsens to gdzieś w tych jeszcze płynących łzach się ukrywa i chyba to będzie musiało pozostać (na zawsze w tym cichym nienaruszonym miejscu) >
Chcę, żeby ten człowiek przyzwyczajony do okrucieństwa, o wypaczonym spojrzeniu, na chwilę mi się przyjrzał. Nie chcę tego, by się zatrzymał, by zwolnił i w ten sposób rozpatrywał swoje życie. Być może nie chcę, żeby w ogóle nad nim się zastanawiał? Ważniejszy jest świat sam w sobie i to, co mu dajemy. Tu należy patrzeć. Ten świat jest myślą i czuję jej oddech na sobie. I wiem, że on już ma dosyć dobrych chęci, bo została przekroczona pewna granica, pierwsza granica – człowiek. Nie jest on już zdany na łaskę świata, jest teraz znacznie potężniejszy. Nikt tego nie chciał zauważyć we właściwy sposób. I właśnie ten człowiek, ten, który zabija innego za krzywdę, czemu nie zniszczy świata? Teraz może. Odwet za wszystkie kataklizmy i choroby.
(AKT I – scena 3)
1.
PIERWSZY
Czasem każdy chciałby powiedzieć coś ważnego.
OSTATNI
Nikomu się nie udaje.
PIERWSZY
Oni dają się zwariować, rozpoznać od strony nie-duszy.
OSTATNI
I pozostają w punkcie wyjścia.
PIERWSZY
Najbardziej przerażający w tym wszystkim – czas, zdaje się niczym nie przejmować. Była kiedyś myśl o ludziach, którzy zamiast twarzy mieli tarcze zegarów.
OSTATNI
A czy miały one wskazówki?
PIERWSZY
Nikt tego nie wie, nie mogę tego i ja wiedzieć lub nie chcę.
OSTATNI
Być może nie, ale to wyjątkowo nagie musiały być te tarcze, nie ma w tym jednak nic złego. Nagość ma swój niepowtarzalny smak. Każda nagość.
PIERWSZY
Chociaż reakcje bywają różne.
OSTATNI
A to przecież też zamknięte jest w tej duszy.
PIERWSZY
Nie-duszy.
OSTATNI
Czeka aż ktoś znajdzie klucz, to swoiste drzwi, nic ponad to. Klucz musi być.
PIERWSZY
Chyba że klucz bez zamka albo same drzwi bez dziurki od klucza, z jakąś przeszkodą lub po prostu dziewicze i tylko nie wiadomo, gdzie należy szukać klamki.
OSTATNI
To mówi o proporcjach między człowiekiem a tym czego on nie dostrzega.
PIERWSZY
Nie sposób się z tym nie zgodzić.
OSTATNI
Świat niewidzialny jest przeogromny.
(AKT II – scena 6)
DRUGI
Nie odnajduję żadnych dróg, żadnego rozwiązania, nic w tym wypadku nie jest sensowne.
TRZECI
W całym zamieszaniu, jakie sobie stworzyłem, przestałem się odnajdywać.
DRUGI
I miałem dzisiaj w nocy sen…
TRZECI
W całym zamieszaniu, jakie sobie stworzyłeś, przestałeś się odnajdywać.
DRUGI
Byłem znów dzieckiem, a jednocześnie starcem.
TRZECI
I to miało swój sens.
DRUGI
Byłem znów starcem, a jednocześnie dzieckiem. Cieszyłem się każdym elementem otaczającej rzeczywistości i próbowałem ją rozszyfrować jakby na nowo. Wiedziałem, że to wszystko jest mi znane, że poznałem, co to jest poranna rosa i nogawki spodni przez nią mokre. W tym też chłód wiosennych nocy i lodowatość górskich potoków, chociaż to wszystko pamiętałem, musiałem poznać od nowa.
< życia tak właściwie nie musiało być to zbędny luksus dla tych przemęczonych umysłów rozpływających się na tafli płótna gdzie ktoś utwierdził niekonkretną prawdę i na tym płótnie obraz lub już coś więcej mężczyzna z niego wychodzi i widzicie to bardzo wyraźnie a zaraz za nim kobieta i on jej pomaga to kolejna taka rozpruwająca idea i ta ręka o wiele większa w jakiś sposób stworzona podczas kopulacji kamieni które zabijały w ten sposób całe mrowiska i ona spojrzy na niego z uwagą niepokojem i będzie go słuchać on natomiast uśmiechnięty gdzieś do siebie poczeka na moment w którym będzie potrafił się odezwać i nie zagłuszą go drzewa liście ich mieszkańcy kochający tak bardzo jedynego stwórcę (patrzącego na to wszystko z nieskrywaną pogardą we własnym przekonaniu o pięknej i nieskazitelnej doskonałości) >
Właśnie w tym śnie miałem to wszystko w jednym miejscu, moja ręka marzła w lodowatej wodzie, kiedy stałem na środku łąki, a w powietrzu unosił się zapach koszonej trawy. Odgłosy zwierząt, takie oderwane od rzeczywistości, a przecież pięknie i tak doskonale się z nią komponujące. Ale to tylko ptaki potrafiły wznieść się najbardziej ku niebu, tylko one z natury rzeczy, wiedziały jak śpiewać, by ich śpiew rozchodził się po okolicy i cieszył uszy całego świata.
TRZECI
A wtedy musiałeś poczuć, że umierasz.
DRUGI
Nie wiem.
TRZECI
Tego wiedzieć przecież nie możesz.
DRUGI
Kocham cię.
CZWARTY
A jakie jest moje zadanie w tym wszystkim?
TRZECI
Dzielisz ze mną zadanie swoje.
DRUGI
Nic mu to nie mówi.
TRZECI
To nie ma znaczenia.
DRUGI
Będziecie szukać tego, czego nie ma. Albo to was znajdzie.
TRZECI
To też nie ma znaczenia.
CZWARTY
A w czym jesteśmy?
DRUGI
Chyba już znasz odpowiedź.
TRZECI
Czasem trudno mi uwierzyć w to, co widzę w lustrze.
DRUGI
Przecież nie masz lustra.
TRZECI
To mi w niczym nie przeszkadza, jestem zauroczony swoją osobą i przerażony tym, co dzieje się za moimi plecami. Całe to tło, to jest wojna. Widzę ludzi, którzy się sprzedają, którzy mordują dla butów i z niewiadomych powodów wciąż chcą razem być. Chociaż to za dużo powiedziane, wiedzą, że we dwójkę będzie im łatwiej przeżyć. We trójkę, w czwórkę, ale to już od nich zależy czy znienawidzą się w tym czasie, czy po tym całym koszmarze opuszczą się i będą starali się o sobie zapomnieć.
DRUGI
A to wszystko i tak będzie wracało we snach.
TRZECI
Chciałbym, żeby tak nie było.
(AKT I – scena 3)
2.
PIERWSZY
Myśl, która unosi się nad tym wszystkim, nie jest wieczna.
OSTATNI
Istnieje przez jakiś czas, zrodzona i potrafi umrzeć przed śmiercią właściciela. Może on ją spisać lub przekazać innej osobie, lecz nabierze ona z gruntu innego odcienia, zostanie postawiona w innym środowisku. Sposób odczytania się zmieni.
PIERWSZY
Myśl powstaje też z emocji, a tworzenie myśli powoduje kolejne emocje. Przekazanie jej komuś jest suchym rytuałem. Może chyba też zrodzić w takiej formie emocje, ale nigdy identyczne z pierwotnymi. Czy przez to jest gorsza?
OSTATNI
Po takim przekazaniu to już nie jest ona. To wizerunek odciśnięty we właściwej materii, która dopiero z czasem osiągnie odpowiedni charakter.
PIERWSZY
Taka więc osoba pozbawiona tego rodzaju emocji, czy też ich zabarwienia, z gruntu inaczej odczytuje te same słowa.
OSTATNI
Ale słowa nie przekazują z założenia właściwej myśli, ona wymyka się im.
PIERWSZY
Próbując więc coś takiego przekazać, nie można osiągnąć zamierzonego celu.
OSTATNI
Potem ta wadliwa kopia już w czyjejś sferze myśli nie dość, że jest inaczej interpretowana, to jeszcze podlega przeróbkom.
PIERWSZY
Jak przeniesienie rysunku na rzeźbę, a tej z kolei znów na płaską powierzchnię.
OSTATNI
Czasem też na odwrót, to kwestia wnikliwości i chęci.
PIERWSZY
Co z pierwszą myślą?
< mnie już nie ma albo chciałbym żeby mnie nie było i wierzę że ona to widzi dostrzega w tej konkretnej chwili gdy rozkładam się zdejmuję z siebie wszystko a to co wydaje się być nieco trwalsze burzę z wielką radością i uśmiechem na ustach tak samo nie powinno być już moich myśli widzę je chociaż nie powinienem ale pocieszające dla nich samych jest to że odchodzą oddalają się uciekają znikają są już poza zasięgiem mojego krótkiego wzroku i niedługo przepadną dla wszystkich wtedy chyba przestanę się śmiać usiądę na dupie i będę zastanawiał się nad tym co dalej i w tej pozycji już pozostanę na zawsze zamknę i zniknę porosnę mchem i będą robić na mnie zwierzęta słońce ogrzewać a deszcz dodatkowo oczyszczać (z brudu dnia codziennego który chyba pokochałem) >
OSTATNI
Cały otaczający świat, każdy element rzeczywistości ma swoje znaczenie, dobrze jest móc je rozróżniać i widzieć przedmiot mając świadomość, że już kiedyś się pojawił w zasięgu wzroku bądź wyobraźni.
PIERWSZY
\Wszystko jest magazynowane, odkładane, segregowane, co jakiś czas przypominane. A potem ginie w natłoku innych rzeczy, ale pewna ich część musi wznieść się na tę wyższą warstwę.
OSTATNI
Tak jakby na zewnątrz, poza nosiciela, ale wciąż w jego zasięgu i tak egzystować przy jego nieświadomości.
PIERWSZY
Tylko czasem coś wydaje się umykać.
OSTATNI
Ta cienka linia jest przerywana, ale jakaś siła przyciąga obiekt z powrotem. Pewnie jakieś elementy wspólne z innymi.
PIERWSZY
Lub też pojawia się całkiem od nowa, w nowym świetle, bardziej uroczym i mimo że na zewnątrz to jednak egzystuje bliżej, bardziej pod ręką.
OSTATNI
Ale tu pewne specjalne zależności, sytuacje muszą się pojawić i emocje, czasami tak silne, że przez długi czas trzymany ten obiekt jest w odizolowaniu od innych.
PIERWSZY
Jednak przy chęci ukrycia go – w czasie wyczerpania tych emocji ono mimo wszystko będzie boleśnie się wyróżniało.
OSTATNI
Otoczone wieloma innymi, już nie tak często wykorzystywane, ale jeśli już to przy współudziale nieprzyjemnych dla człowieka emocji.
(AKT II – scena 5)
BEZIMIENNY
anatomia życia mnie boli
chociaż nie ma już życia
więc nie powinno boleć
(AKT I – Scena 3)
3.
PIERWSZY
Rozpruwa się wreszcie ta cała struktura i wychodzi niechęć do własnego ciała.
OSTATNI
Tych wszystkich czynności zależnych od człowieka pośrednio lub bezpośrednio, jak i procesów niezależnych.
PIERWSZY
Wszystko w tym złym rozumieniu potrzeb.
OSTATNI
Brak znajomości siebie, inny język lub zwykły antagonizm potrzeb ciała i rozumu.
PIERWSZY
Na początku niemal nic ważnego, nic zauważalnego. Następnie są to tak drobne objawy, że szkoda dla nich czasu. Dopiero w ich rozrastaniu się i trwałości pojawia się niepokój.
OSTATNI
I trudno znaleźć pomoc, trudno to zrozumieć, zaczynają się poszukiwania po omacku. Nie prowadzą one przeważnie nigdzie, kolejne złe odczytania, brak doświadczenia w tej kwestii.
PIERWSZY
Przyzwyczajenia nabyte wcześniej nie dają się łatwo zapomnieć, wciąż chcą być zaspokajane.
OSTATNI
Pojawia się wreszcie strach, powoli, ale każdego dnia coraz bardziej widoczny. Bezsilna złość i znowu strach.
< boli ciebie bardzo powoli sączy się i szumi widzisz jak płynie i jak powoli tracisz wiarę łapię się za brzuch na ten widok i zastanawiam się czemu też tak to przeżywam dlaczego dla mnie jest to równie straszne przerażające i gdzieś na dnie też zachwycające dokładnie tak samo jak patrzę w twoje oczy i zmieniają one wciąż swój kolor nigdy nie potrafią zdecydować się na jeden konkretny i śmieszne jest też to ich rozbieganie dziwna niepewność widzą te drzewa ale więcej czasu poświęcają ścieżce starają się dostrzec to czego w niej nie ma i na końcu cieszą się do łez na widok znajomego chodnika tych paskudnie popękanych płyt i na swój sposób majestatycznych krawężników których zapachu nigdy nie przestanę czuć tak wiele godzin na nich w końcu przesiedzieliśmy (prawie martwi) >
Nagle okazuje się, że ciało nie jest doskonałym mechanizmem, jak zawsze wcześniej chciało się go postrzegać.
PIERWSZY
Wszyscy niosą w sobie te choroby i wstydzą się ich.
OSTATNI
Źródło wstydu jest mocno socjalne. Społeczeństwo walczy z niedoskonałymi jednostkami, tak jak niegdyś robiła to natura z osobnikami słabymi.
PIERWSZY
Społeczeństwo więc jest naturze podobne, ale też nie do końca. Pojawia się tutaj pewien czynnik duchowy lub twórczy, wykraczający poza pożywienie, schronienie i rozmnażanie się.
OSTATNI
Ma to chyba usprawiedliwiać ludzi, pozwalać im żyć, chociaż społeczeństwo wciąż nie będzie chciało zauważać tych chorych jednostek.
PIERWSZY
Paradoksalnie wszyscy są chorzy. U jednych jest to jednak bardziej widoczne, u innych, rzecz jasna, mniej.
OSTATNI
Ci którzy mieli na tyle szczęścia lub siły, by zdominować chorobę, odsuwają pozostałe jednostki, zupełnie jakby ich widok wzbudzał w nich przerażenie. Z jednej strony to samo mogło ich spotkać, z drugiej nie chcieliby sami sobą wzbudzać niczyjego przerażenia.
PIERWSZY
Przynajmniej chcieliby w to wierzyć, a chorzy pozostają więc sami ze sobą.
OSTATNI
Tylko pojedyncze jednostki się nimi zajmują.
PIERWSZY
Istotne jest to, że wśród tych chorych, z ich ciał wyłaniają się czasem niepowtarzalne idee doceniane w świecie jawnym. Widzą oni tylko tę myśl, ale już niekoniecznie wgłębiają się w to, co jest za nią.
OSTATNI
Każdy chce czerpać te najpiękniejsze rzeczy, pod warunkiem, że nie są w sposób jawny obciążone obrzydzeniem.
PIERWSZY
Widzą czasem chorych artystów, ze śmiercią na skórze i ich dzieła tak powszechnie cenione.
OSTATNI
Zastanawiające jest uwielbienie, którym darzeni są ci artyści, ale mające u podstaw pokochanie idei ich dzieł.
PIERWSZY
A gdyby osoba zakochana zetknęła się z tym twórcą, to rozdźwięk między jego wyobrażeniem a rzeczywistością byłby za duży.
OSTATNI
I wtedy będzie można go już świadomie znienawidzić i może również jego dzieła. Albo wciąż uwielbiać dzieła szukając odpowiedzi na pytanie jak to możliwe, że zostały stworzone przez kogoś takiego.
PIERWSZY
Chorego jednak to nie interesuje. Istnieje on w swoim własnym świecie, gdzie zdrowi są jedynie tłem, krajobrazem. Nim kierują jego żądze, popędy, myśli i choroba.
OSTATNI
Jest więc jednocześnie poza światem, jak też w jego centrum. Ma ten klucz, który dociera do serca wszystkiego, ale jeśli zacznie nazywać go swoim imieniem, to wielu zwątpi.
(AKT II – scena 4)
KOLEJNY MÓWCA
Nie chodzi chyba wcale o to, co czuję lub do kogo to czuję albo też jakie wybiorę rozwiązanie dla tych emocji. Wszystko to byłoby wtedy za łatwe, nie chcę mówić o miłości ani o czymkolwiek zbliżonym w tym temacie, w końcu pozostanie to pod światłem. Nie chcę nawet myśleć o mojej kondycji, o tym, co od dłuższego czasu na mnie czeka. Ale gdzieś w tym kryje się odpowiedź, w którą stronę powinienem zmierzać, a musi gdzieś przecież istnieć taka wiedza, gdzie jeśli nie tutaj? Chcę sobie zadać setki pytań, chyba tylko po to, by zostać dokładnie w tym miejscu, w którym jestem i nie będę jednak pytał co to za miejsce…
{Chociaż bardzo zapytać chcę.}
(I jest to naturalne.)
(AKT I – Scena 3)
4.
PIERWSZY
Nie można nie zauważać tego, że piękno dziś dominuje.
OSTATNI
W czym to jest najbardziej widoczne?
PIERWSZY
W poddawaniu ocenie każdej rzeczy.
OSTATNI
Nie zawsze jednak tak było, jak chociażby na samym początku.
PIERWSZY
Wtedy jednak nie było tego rozróżnienia, dopiero z czasem zaczęło się kreować w dużej i małej skali. W dużej – władza ukazywała właściwe drogi, w małej – to prawie nieistotne było.
OSTATNI
Coś na kształt pocieszenia, oderwania myśli od smutnej rzeczywistości.
PIERWSZY
I to piękno z góry zaczęło przenikać na dół.
OSTATNI
Lub było podkradane.
PIERWSZY
Ci biedni, brzydcy ludzie wydawali się naprawdę w to wierzyć, dali się omamić tej idei podpatrzonej w środowisku zgoła dla nich obcym.
OSTATNI
Do wyjątków należą postacie, które nie interesowały się pięknem w ogóle, ale tylko ich mała część faktycznie stawiała mu opór. Były jakieś w większości faktyczne potrzeby lub przekonania, że czasem istnieje potrzeba wyjątkowości.
PIERWSZY
Przyglądając się twórcom walczącym z tą ideą, okazuje się, że wytworzyli oni własną, która w głębi wcale nie różni się z tą pierwotną. Tylko powierzchownie.
OSTATNI
A z czasem i tak ich prace jawnie były rozpatrywane w tej kategorii. Zestawiane z innymi, porównywane i niekiedy wyżej cenione.
PIERWSZY
Za długo trwa już to królestwo piękna, najwyższa pora, by nastąpił przewrót.
OSTATNI
Nie jest o niego jednak tak prosto lub w ogóle jest on niemożliwy w sposób spontaniczny.
PIERWSZY
Należy przeciwstawić się zdrowiu inteligencji i wszystkim tym normom.
< chociaż nie śledzę każdego ruchu jej warg wydaje się że widzę dostrzegam wszystko i wcale mnie to nie martwi odgaduję rzeczy i ich wartość tańcząc przy stole patrząc gniewnie w przeciwną stronę nie chcę rozumieć ich mądrych myśli przesadzonych pompatycznych kochających się wzajemnie i czujących tak wyraźnie jak ja nigdy nie miałem okazji poczuć żadnej duszy to przykre w najwyższym stopniu gdzie traci się już równowagę na rzecz innych przyjemności które drażnią moje oczy jak ten cały dym ta zabawa krążąca wokół niego i tkwiąca w nim zabawa która nigdy nie będzie pytała o swój sens nigdy nie będzie musiała tego robić w przeciwieństwie do mnie z zasłoniętymi ręką ustami być może ziewając rozmrażając palce ukrywając coś wstydliwego z dużą zmarszczką na czole a tuż nad nim pierwsze siwe włosy (i w tych właśnie okolicznościach nie będę potrafił się powstrzymać od zadawania pytań) >
Zwłaszcza inteligencji, która zawsze była stałym punktem wszystkich rewolucji.
OSTATNI
Dopiero po tej duchowej odnowie czuć obrzydzenie w stosunku do starych dzieł.
PIERWSZY
I tworzyć nowe, które też będą budziły niechęć wszystkich.
OSTATNI
Nic nie ma prawa się podobać, nie wolno stworzyć nowej estetyki, nie wolno też siebie samego akceptować.
PIERWSZY
Jednocześnie pełny marazm, niechęć do jakichkolwiek zmian.
OSTATNI
Ludzie przestaną na siebie patrzeć, wszystko będzie powoli niszczeć, a w końcu przybliży się stadium pokrewne zwierzętom.
PIERWSZY
Po jego osiągnięciu zapanuje już spokój.
OSTATNI
O ile wcześniej ludzie się nie wymordują lub nie pojawi się człowiek chcący uratować ludzkość.
(AKT II – scena 3)
X
To chyba dokładnie wina miłości, tego wszystkiego, co dzieje się wokół niej. Wydaje mi się czasem, że przykładamy za dużą wagę do niej i ta dziwna potrzeba czyjejś bliskości…
Y
Ale… zastanawiałem się czy ta potrzeba nie jest w pewnej mierze przesadzona, zbyt udramatyczniona, bo tak naprawdę to każdy człowiek sam dla siebie powinien być najbardziej fascynującą istotą. Każdy człowiek przecież może sam siebie odbierać na wielu płaszczyznach, znacznie większej liczbie niż kogoś innego.
Z
Jednak u tej innej osoby wszystko to pozostaje tajemnicą.
Y
Tajemnice nie są dobre, nie nauczyłeś się tego?
< nie dostrzegam już w tym żadnego sensu jestem tak okrutnie daleko tak niesamowicie mnie to bawi widzę to po całej nocy pracy gdy zmęczony wracam do domu niebo nade mną w swoim najpiękniejszym kolorze lśni jednak chyba nikt go wtedy nie obserwuje a moje splunięcia są tak niewiarygodnie głośne odbijam się w rozmazanych kałużach i znoszę wszystko cierpliwie każde słowo z przeszłości każdy absurdalny gest o którym za jakiś czas nie będę pamiętał a jeśli nie ja to też nikt i wstydzę się niekiedy martwi mnie szukam w sobie tamtej słabości jednak widzisz że nie jestem do końca szczęśliwy gdy nie odnajduję jej źródła nie jestem też pijany nie boli mnie żołądek ani jelita gdy siedzę na obcej kanapie i patrzę na stołek przede mną muszę mieć bardzo zabawny profil (i nie wiem czy powinienem to jakoś sensownie wykorzystać dla zwykłych korzyści materialnych) >
X
Tak bardzo bolą te niektóre chwile, kiedy się czeka na odpowiedź. Prawie czuję jak za jakiś czas ze ściśniętym gardłem będę szedł na jedno spotkanie, jak będę sobie wszystkie scenariusze jeszcze raz w głowie, po raz ostatni przypominał. Boję się tego.
Z
A jest duże prawdopodobieństwo, że coś cię zaskoczy, nie sposób przewidzieć wszystkiego.
X
Pewnie właśnie tak będzie, ale będę musiał się w tym odnaleźć, reagować szybko i stanowczo.
Y
Nie zapominaj, że musisz być logiczny, a jednocześnie pięknie się wypowiadać, jakoś ogarnąć swoje myśli w słowa, które ją zachwycą.
X
To też wiem.
Z
Na przykład wyobraź sobie, że przychodzi ta właściwa chwila, by powiedzieć coś ważnego. Cały czas patrzyłeś jej w oczy, a teraz zamykasz je, bierzesz ją za rękę i mówisz, trochę szeptem, ale tak, żeby na pewno usłyszała wszystko.
Y
Może jeszcze drganie rąk zamiast drgania powiek?
X
Nie dajmy się zwariować, ale to prawda, że ktoś musi być logiczny w tym wszystkim, że ta rola przypada właśnie mnie.
Z
Nie cieszysz się z tego powodu?
X
Wiesz… nie wiem. Z jednej strony cieszę się, że to ja będę tym, co stoi twardo na ziemi, jest pewny swoich słów i nie popada w historię. Z drugiej strony będzie to na pewno ciężkie, boję się tego, że w pewnym momencie coś się w niej zamknie i żadne słowa nie będą potrafiły do niej dotrzeć.
Z
I co wtedy?
X
Przecież nie będę krzyczeć…
Y
A może właśnie powinieneś? Tak chyba jest z kobietami czasem, że one mają jakieś konkretne wymagania, co do danej sytuacji, że tutaj masz przyjść z kwiatkiem, tutaj masz się nie odzywać, a wtedy na nią krzyknąć?
Z
Ale kto by to wyczuł…
Y
Faktycznie, jest w tym pewien problem, ale takie relacje przeważnie to zawsze gra, trzeba się jej poddać, odnaleźć reguły, zrozumieć je, wbrew pozorom nie jest to wcale niemożliwe.
X
Przydałoby się takie jakieś wewnętrzne przekonanie, niemal instynkt.
Y
Może akurat masz je w sobie?
X
Na razie we mnie jest takie ogromne zmęczenie, a w nim coś paskudnego, ciężkiego. Te wszystkie emocje przez te tygodnie, miesiące się we mnie zbierały i teraz trochę się ich boję, nie wiem, co z nimi zrobić.
Z
Ale one kiedyś wyjdą.
X
Eksplodują nawet, parę razy już znalazły ujście w ostrych słowach, w takiej krótkiej kłótni, po której przychodził spokój, czułem się o wiele lepiej po wyrzuceniu tego z siebie. Pojawiają się jednak kryzysy, nic na to nie da się poradzić.
Y
Na przykład w nocy, kiedy zaśnięcie jest niemożliwe?
X
Tak, taka beznadzieja spada nie wiadomo skąd i ciężko jest się zebrać, pogodzić z rzeczywistością. Najgorsza jest ta blokada, która nie pozwala tym uczuciom wyjść, co sprawia, że dławię je w sobie. A czasem dobrze byłoby się po prostu wypłakać, czyż nie?
Z
Ale chyba tak, żeby nikt nie widział.
Y
To nie jest aż tak wstydliwa czynność, całkiem naturalna mi się wydaje.
Z
Są jednak pewne przekonania, wizerunki… nieważne, cholera wie jak to nazwać.
X
Jakby są, ale nie mają chyba one zastosowania, kiedy i tak nikt nie patrzy…
(AKT I – Scena 3)
5.
PIERWSZY
Ludzie mogą i chcą czerpać przyjemność ze swoich ciał.
OSTATNI
To budujące, kiedy pomyśli się o wielu zastosowaniach ciała, o jego możliwościach.
PIERWSZY
Z jednej strony cudowne przedłużenie myśli, z drugiej – niebezpieczne narzędzie.
OSTATNI
Myśli wydają się dominować w tym układzie.
PIERWSZY
Pod warunkiem, że ciało jest zdrowe, w innym razie ono potrafi zagłuszyć ten cały proces, zniszczyć harmonię.
OSTATNI
W budowie ciała dostrzec można jego służebny stosunek do myśli oraz sam w sobie fizyczny charakter jego działalności.
PIERWSZY
Męczy się ono, czasem psuje, dlatego myśl ma odpowiednio wszystko zaaranżować, by tak się nie działo.
OSTATNI
Ciało nie ma być tylko wykorzystywane do osiągnięcia praktycznych celów myśli, ale musi też dostać dawkę odpoczynku.
PIERWSZY
Myśli też mogą z tego korzystać, lecz niekoniecznie. W jakiejś mierze są cały czas aktywne.
OSTATNI
Teoretycznie rozkosz mogłaby skrócić odpoczynek.
< ma teoretycznie władzę unosi się nad tobą twoją głową i wyrywa raz za razem pojedyncze włosy a ty temu się nie przeciwstawiasz w pewnym sensie wydaje ci się to nawet obojętne a dla mnie to zabawne co robisz potknę się kiedyś i wtedy znowu ciebie zobaczę w całkiem nowej scenerii i będziesz wciśnięta w tę inną rzeczywistość jakby ktoś o wiele potężniejszy od niego chciał ciebie ukarać za podejrzane grzechy niewinności oszukanej rozsiadam się więc wygodniej z tą myślą i bawi mnie już właściwie wszystko uśmiecham się do każdego elementu świata i we wszystkich dostrzegam swoje odbicie lub one chcą bym je w ten sposób widział dokładnie w ten i chociaż trochę zdeformowane pozostawione niepewnej ręce przestrzeni poznaję siebie i też mnie to bawi więcej nie potrzebuję (oraz nie chcę) >
Jest jednak ona bardziej poświęcona umysłowi, a ten zachwycony jej działaniem jest w stanie się uzależnić.
PIERWSZY
Coś fascynującego jest w człowieku, który poszukuje sposobu na osiągnięcie ekstazy, która jest rzeczą niemal duchową, ale tylko w jakimś ułamku tak naprawdę dostępną. Sama w sobie ekstaza jest nieosiągalna dla tego człowieka przez człowieka.
OSTATNI
Ludzie cierpiący podobnie odnajdują się i zaspokajają swoje potrzeby.
PIERWSZY
Jest w tym coś nieokreślonego, oddalającego ich od zwierząt, jak czysta przyjemność czerpana z zabijania.
OSTATNI
Człowiek zapomina o wszystkim, w krótkim okresie czasu. Niemal rozpaczliwie dąży do czegoś, co wydaje się coraz bardziej nieosiągalne.
PIERWSZY
Po zdobyciu celu następuje całkowite zapomnienie i zaraz po nim powrót. Powrót, który czasem sięga za daleko.
OSTATNI
W obliczu dawnych, czystych myśli pojawia się niechęć, obrzydzenie wobec samego siebie i czasem niejasna chęć odmiany.
PIERWSZY
Silne uzależnienie jednak osłabia wolę i na równi myśli z ciałem są poddane temu wyniszczającemu procesowi. Jedyną nadzieją jest powrót do pracy, powrót do służalczości ciała wobec myśli, bez elementów zewnętrznych.
OSTATNI
Pojawienie się myśli i rozpoczęcie ciągłego działania ciała do chwili, kiedy zmęczenie będzie na tyle duże, by nie ulec. Z czasem kontrola nad wszystkim będzie coraz większa i wszystko wróci do normy.
(AKT II – scena 2)
(…)
ON
Jestem waszym poczuciem winy.
(…)
ON
Jestem waszym poczuciem winy.
(…)
ON
Jestem waszym poczuciem winy.
(…)
ON
Jestem waszym poczuciem winy.
(…)
ON
Jestem waszym poczuciem winy.
(…)
ON
Jestem waszym poczuciem winy.
(…)
ON
Jestem waszym poczuciem winy.
(…)
ON
Jestem waszym poczuciem winy.
(…)
ON
Jestem waszym poczuciem winy.
(…)
ON
Jestem waszym poczuciem winy.
(…)
ON
Jestem waszym poczuciem winy.
(…)
ON
Jestem waszym poczuciem winy.
(…)
ON
Jestem waszym poczuciem winy.
(tak jestem)
(AKT I – Scena 3)
6.
PIERWSZY
To wszystko ma swoje źródło gdzieś wewnątrz.
OSTATNI
Jest to forma bólu, jak każdego bólu – nieprzyjemnego, ale też zabarwiony jest niezrozumiałym poczuciem winy wobec samego siebie.
PIERWSZY
Poczucie winy zagnieżdżone przede wszystkim w przeszłości, w jakimś czynie.
OSTATNI
Jeśli świadomość jest właściwa to można było przewidzieć konsekwencje tego czynu. Człowiek więc powinien mieć pretensje wyłącznie do siebie.
PIERWSZY
Zwielokrotnione pretensje, z jednej strony dotyczące słabej woli, z drugiej świadomości niewydolności siebie samego, swojego organizmu.
OSTATNI
Przy wykonywaniu tej zakazanej czynności obecne jest też przeświadczenie przyszłego bólu, przeświadczenie, które jakoś łatwo wtedy zignorować.
PIERWSZY
W świadomości, że może tej przyszłości nie będzie, może nic się nie stanie albo wtedy trzeba będzie dzielnie to znosić.
OSTATNI
Wszystko to znowu dla krótkotrwałej przyjemności.
< już w pewnym miejscu pojawiają się niechciane myśli zakłócające resztę ciała rozgrzebują inne światy i czuję coraz większą dziurę w wyobraźni w próbie bycia logicznym czy właściwie nieudanej próbie wtedy oni wszyscy stają się bardziej realni ci w których na co dzień nie wierzę i wydaje mi się że nic mnie z nimi nie łączy trochę jak z tymi powolnymi obrazami tak szybko przesuwającymi się wokół mnie rozmazują się i uciekają wydłużone krajobrazy i w tej dziwnej formie zostawiam je gdzieś beznadziejnie za sobą i myślę że nie sposób za nimi tęsknić a jednak one wracają i ktoś czerpie z tego jakąś przyjemność kiedy nie wiem znowu jak się zachować staram się więc je ignorować i iść dalej bo wierzę że tam na końcu jest coś co pochłonie moją uwagę (całkowicie) >
PIERWSZY
I człowiek zostaje sam ze sobą, raz jeszcze ukrywa się przed światem i stara się przeżyć. Opanować sytuację i znaleźć rozwiązanie na przyszłość.
OSTATNI
Może sobie obiecać, że już nigdy tego nie dopuści.
PIERWSZY
Ale gdyby miał tak rezygnować ze wszystkiego, co sprawia mu przyjemność i niesie za sobą takie konsekwencje, to już lepiej byłoby dla niego umrzeć.
OSTATNI
Musi nauczyć się żyć z tym wszystkim.
PIERWSZY
Ze świadomością chorobowego upośledzenia, czymś, co go niewiarygodnie ogranicza.
OSTATNI
W takim wypadku nie jest trudno w tym całym świecie, który walczy o to, by piękno dominowało, mieć paranoję.
PIERWSZY
Rozpoczyna się walka z samym sobą i tworzenie wizerunku, maski, która będzie innych szokowała, ale nikt nie będzie wiedział, co pod nią się kryje.
OSTATNI
A gdzie w tym wyrozumiałość, chociażby dla siebie samego?
PIERWSZY
Pod tą maską pozornie zmienia się wszystko, człowiek ma więcej przestrzeni na pozbycie się bólu, ale w gruncie rzeczy wszystko pozostaje bez zmian. Wciąż tli się w nim gniew i poczucie niezadowolenia.
OSTATNI
Szaleństwem byłoby, gdyby wyrzucał z siebie ten ból, wydalał go i jednocześnie śmiał się z całego świata.
PIERWSZY
Musi to przeczekać. Wie, że to jest konieczne, ale po tym będzie znów wolny. Nie może marnować czasu.
OSTATNI
Co będzie się z nim działo?
PIERWSZY
Uzna, że doznał oczyszczenia, że teraz jest faktycznie wolny i mimo że przejęty, zmartwiony cały czas sobą, dopiero wtedy będzie mógł się zaśmiać.
OSTATNI
A w wizji czasu, jego następstw i pogłębiania się chorób, nie ma nic wesołego. Powinien cieszyć się z każdej danej mu chwili, ale nigdy już w żadnej mierze nie będzie po prostu szczęśliwy. On sam zatracił się dawno temu.
(AKT II – scena 1)
PYTAJĄCY
Skąd ten cały bezsilny gniew?
ODPOWIADAJĄCY
Jest to punkt, w który bardzo łatwo uderzyć, szczególnie newralgiczny, z czasem tylko dla posiadacza zrozumiałych powodów.
PYTAJĄCY
Co się może dalej wydarzyć?
ODPOWIADAJĄCY
Będzie to zupełnie inny rodzaj bólu, ten najgorszy ze wszystkich, wyrywający z korzeniami najważniejsze elementy życia. Może on być długotrwały i wielokrotnie powtarzany.
PYTAJĄCY
Jakich czynów można się dopuścić w tym stanie?
ODPOWIADAJĄCY
Wiele razy przypomni o sobie ta strata, połączona z innymi atakami na daną osobę. Możliwe też jest, że okaże się iż to coś właśnie pomogło zyskać jakieś dodatkowe znaczenie.
PYTAJĄCY
Czy karanie kogoś za czyny dokonane w tym stanie ma sens?
ODPOWIADAJĄCY
Musi ono być zakorzenione na samym początku tego. W tej zazdrości, niechęci wobec innych ludzi, by mogli zapoznać się z tą cenną rzeczą. Obłożona zostaje ona pewnym fatum.
PYTAJĄCY
Czyli nic strasznego, powodującego kolejne cierpienia czy gniew?
ODPOWIADAJĄCY
Trzeba faktycznie uważać na te skrajności doprowadzające ludzi do szaleństwa, czasem nawet niezauważalnego. Dobrze jest ograniczyć swoje potrzeby, czuć się dobrze z samym sobą.
PYTAJĄCY
A co w sytuacji, kiedy czyjaś wiedza wykracza poza wiedzę samej zainteresowanej osoby?
ODPOWIADAJĄCY
Coś dobrego, zapowiadającego lepszą przyszłość przy ukazaniu siebie samego, a w efekcie końcowym pojawia się zupełna bezradność i chęć sprzeciwu.
PYTAJĄCY
Czy zawsze ta pomoc jest na rękę, czy jednak ponosi ze sobą jakieś koszty?
ODPOWIADAJĄCY
W podstępie, jakieś sztuczce lub we wpływie kogoś znacznie potężniejszego. Taki człowiek może odkryć, że to czego mu zabrakło, zostało potajemnie odebrane, wcale nie jest mu tak bardzo niezbędne.
PYTAJĄCY
Gdzie w tym chęć życia, chęć działania?
ODPOWIADAJĄCY
Pojawi się czas na zemstę, człowiek ten udając chęć pojednania zemści się na tych, którzy go zdradzili i oszukali. Nie będzie jednak potrafił ocenić racjonalnie swoich czynów.
PYTAJĄCY
Co będzie efektem tych poszukiwań?
ODPOWIADAJĄCY
Tak, kolejny gniew, przypływ nienawiści i kolejna chęć zemsty po ujawnieniu tego wszystkiego. Przekleństwo, które spadnie w końcu na wszystkich, raniąc każdego z osobna.
PYTAJĄCY
Czy znalezienie kogoś jest jednak możliwe?
ODPOWIADAJĄCY
Kolejnych złych wyroków, przekleństw, dalej postępującego nieszczęścia, które być może zniknie ze śmiercią tych ludzi. Być może kolejna zemsta i zaskoczenie, odkrycie nieznośne dla wszystkich.
PYTAJĄCY
Czemu nie powinno do tego dojść?
ODPOWIADAJĄCY
Być może, lecz z przeszłości. W obliczu tego postępującego szaleństwa zaczną odkrywać się dawne wydarzenia, straszne i niespodziewane, można odnieść wrażenie, że przekleństwo było już wcześniej w nich wszystkich.
PYTAJĄCY
Czego należy się spodziewać przy takiej ofierze?
ODPOWIADAJĄCY
Bo morderca jest bliską osobą, która odmieni swoje myślenie i swoje oblicze po poznaniu dogłębnie tej całej sytuacji.
PYTAJĄCY
Jaka reakcja może zaistnieć w związku z nieprzewidzianym rozwojem wydarzeń?
ODPOWIADAJĄCY
Ten cały ciąg nieszczęść i śmierci będzie się dalej rozwijał, a w pewnym sensie niemal musi dalej się toczyć. Jest pewien atrybut, który poprowadzi to wszystko dalej do rozwiązania.
PYTAJĄCY
Czy jest to uczucie właściwe?
ODPOWIADAJĄCY
Ci co przeżyją we względnym pokoju przejmą władzę, zajmą te ważne stanowiska i będą mogli chyba czuć tę wewnętrzną satysfakcję, że udało im się przez to przebrnąć.
PYTAJĄCY
I co teraz?
(AKT I – scena 3)
7.
PIERWSZY
Ludzie nie mogą żyć samotnie, w oderwaniu od tego wszystkiego.
OSTATNI
Czasem podejmują takie decyzje, niekiedy się udaje. Jest w nich jednak coś z dobrowolnego wyrzeknięcia się świata z pewnych określonych powodów lub jakiś uraz zaistniały już w przeszłości.
PIERWSZY
Przeważnie jednak człowiek, będąc samemu i mając tego świadomość, czuje się źle.
OSTATNI
Próbuje skoncentrować swoje myśli na czymś innym, zająć się jakąś czynnością, która całkowicie go zajmie lub ulży w tym stanie.
PIERWSZY
Jest to droga do uwznioślenia lub upadku.
OSTATNI
Warto też wziąć pod uwagę różnorakie powody samotności wśród ludzi, tak samo psychiczne, fizyczne jak i losu.
PIERWSZY
Taki człowiek jednak próbuje coś odmienić w swoim życiu, działać. W czym widzi dla siebie ratunek?
OSTATNI
Dostrzega go w innej osobie, niekoniecznie mowa jest tu o kimś kogo darzyłby jedynie przyjaźnią. To też jest potrzebne dla zachowania pewnej równowagi.
< życia nie należy chyba dzielić ciąć na małe fragmenty które potem rozbiegną się dookoła i zaczną zadawać setki krępujących pytań a następnie odbierasz to jako szaleństwo chociaż to zupełnie coś innego i chyba dochodzi do momentu w którym twoje myśli się wyczerpią padną ze zmęczenia i zaczną gnić rozkładać się a ja będę mógł zafascynowany przyjrzeć się temu uroczemu procesowi który zawsze mnie fascynował już jako dziecko dostrzegałem w samym sobie jego przejawy i dziwię się temu że jeszcze jakimś cudem żyję i jestem wystarczająco sprawny by to życie uznać właśnie niemal za pełnowartościowe lecz nie do końca pełne komuś bowiem wciąż muszą trząść się ręce i niekiedy wylewam się z jednej bądź drugiej strony (i zauważam w takiej sytuacji jak bardzo niestały jestem cholernie podatny na to wszystko dookoła) >
Poszukuje jednak cały czas, świadomie lub nie, wyższych uczuć.
PIERWSZY
Kiedy już taką osobę znajdzie, zaczyna postrzegać świat zupełnie inaczej.
OSTATNI
Na początku faktycznie może być coś z radości, jednak dopiero z czasem pojawiają się wszystkie możliwości tego stanu.
PIERWSZY
Ta wewnętrzna lekkość i spełnienie ustępuje całkiem szybko i może obrać drogę obsesji.
OSTATNI
Istotny jest tu czynnik kontaktu między tymi dwoma osobami. W przypadku jego braku może to doprowadzić do wyidealizowania i odrealnienia obiektu uczuć.
PIERWSZY
Kiedy ten kontakt ma miejsce, uczucia mogą być nieco spokojniejsze, w chwili rozmowy, lecz po niej znów zaczynają szaleć. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy nie wszystko poszło tak jak miało pójść.
OSTATNI
Pojawiają się pytania o wzajemność, o sens tego wszystkiego, wiele rozmaitych scenariuszy.
PIERWSZY
Natomiast obok tych pytań niemal cały czas ma miejsce analiza wydarzeń.
OSTATNI
Niemal każdy gest, każde słowo jest rozpatrywane wielokrotnie i człowiek próbuje odnaleźć ich źródło w konkretnych emocjach.
PIERWSZY
Zapomina też o niezręczności, ale po fakcie przychodzi ona ze zdwojoną siłą, zaczyna się oskarżać i zastanawiać jak to mogło zostać odczytane.
OSTATNI
Stan ten jest męczący, wszystko uzależnione jest od jednej osoby i ciężko widzieć świat inaczej niż przez jej pryzmat.
PIERWSZY
Jednak nie musi to trwać wiecznie. Może pojawić się między tymi ludźmi więź porozumienia, wzajemna płaszczyzna, na której by się czuli.
OSTATNI
Może też być wszystko brutalnie przerwane przez jedną bądź drugą stronę. Człowiek chcący wreszcie zaprezentować swoje uczucia, pozbyć się ich w pewnym sensie, gubi się w tym wszystkim i być może nie zauważa, kiedy jest już po fakcie.
PIERWSZY
W całkiem nowej rzeczywistości, gdzie nic już nie ma.
OSTATNI
Jednak nie musi tak wcale być, może rzeczywistość przygotowała mu niespodziankę, a on niczego nie zauważył.
(AKT I – scena 2)
druga część:
MÓWCA
Wystarczą dwie zantagonizowane myśli i wszystko przestaje istnieć. Nie wierzę w ten zdrowy rozsądek, który może tutaj coś podpowiadać. To kara śmierci.
< więc przyjrzyj się temu bardzo uważnie zwróć uwagę jak rośnie i na jakim kamieniu zapuszcza korzenie potem już tyle nie dostrzeżesz oślepniesz i pojawią się inne wyobraź sobie jak ten korzeń zamienia się w dłoń wbitą w ziemię i spróbuj samemu w ten sposób się uratować i przeżyć i rosnąć ale zostawiasz to nic dziwnego zbliża się noc i ktoś za ścianą modli się do aniołów tak też przecież można a one schodzą na ziemię po długiej drabinie próbują znaleźć tę osobę jednak gubią się i już nie znajdą nigdy drogi rozchodzą się w różne strony myśląc że tak chociaż jeden z nich odnajdzie to dziecko bo tym wciąż jest ta osoba a ja postaram się do tego nie dopuścić gdy jakiś się zbliży przekonam go że ono już zmarło (i jest po wszystkim a może nawet że od samego początku tak było więc pozostaną na ziemi krążąc i szukając się bezowocnie) >
Świat tak naprawdę już nigdy nikogo nie skrzywdzi, nie będzie w ogóle w stanie jakiegokolwiek człowieka zranić. Ziemia, ogień, woda i powietrze będą zupełnie bez znaczenia. Życie staje się przewidywalne, bardziej niż kiedyś. Całe to doświadczenie, wiedza i samopoczucie kierowało tym człowiekiem do przypadku, który był tym samym, ale w innej perspektywie. Zgubiła się wewnętrzna wolność i nieprzewidywalność, to co sprawiało, że świat i ludzie byli atrakcyjni.
(AKT I – scena 3)
8.
PIERWSZY
Odczuwam to samo co ty.
OSTATNI
Czuję metafizyczną radość.
(AKT ? – scena ??)
PYTAJĄCY
Czy posiadanie czegoś bardzo ważnego dla siebie i ukrywanie tego może zaszkodzić?
ODPOWIADAJĄCY
Bierze się z utraty kogoś lub czegoś bliskiego. Przyglądanie się śmierci ukochanej osoby, przytulanie jej, trzymanie przy sobie i prośby – i nic to nie daje.
PYTAJĄCY
Jakiego rodzaju cierpienia można się wtedy spodziewać?
ODPOWIADAJĄCY
Po rozpaczy, gniew wreszcie pojawia się na pierwszym planie. Jest ślepy, to tylko chęć walki, odkrycia światu jakie to uczucia ukrywają się wewnątrz nieszczęśliwego człowieka. Chęć uderzenia, by inni poczuli się podobnie.
PYTAJĄCY
Co się będzie działo potem?
ODPOWIADAJĄCY
Właściwie może dojść do wszystkiego. Trzeba jednak zrozumieć, mieć tę świadomość, że na tę chwilę jest to ktoś inny. Mnożenie gniewu nic dobrego nie przynosi.
PYTAJĄCY
Skąd to całe źródło nieszczęść?
ODPOWIADAJĄCY
W pewnych granicach jest to uzasadnione. W odpowiedniej chwili musi zrozumieć, co zrobił, do czego dopuścił i spróbować to naprawić.
PYTAJĄCY
Czyli należy się wystrzegać takich uczuć?
ODPOWIADAJĄCY
Tak, coś co pozwoli zapomnieć o tym wszystkim. To powinno zawierać w sobie odpowiednie proporcje pracy i odpoczynku, zdrowego zapomnienia, skoncentrowania się na czymś innym.
< nie leżę chociaż chciałbym wierzyć że tak jest że koncentruję się na swoim oddechu i odgaduję te wszystkie jego tajemnice lub niejasności rozchodzące się po pokoju być może chciałyby uciec ale szczelnie zamknąłem okno i drzwi zatkałem dziurkę od klucza i wcisnąłem pod nie jakiś materiał teraz właściwie mógłbym im się do woli przyglądać bawiłby mnie ten widok zajmował moje myśli i oczy a one nie mogłyby wyjrzeć na zewnątrz bo okno też zasłoniłem by nic nam nie przeszkadzało i jest coraz mniej powietrza ale to mnie nie dotyczy do życia potrzebuję bowiem jedynie obrazów a tych mam tutaj pod dostatkiem widzę jak się zmieniają słabną niektóre mdleją i upadają leżą na ziemi a inne zdają się nie dostrzegać lub nie rozumieć tego co właśnie ma miejsce widzą tylko mnie (uśmiechniętego i starają się od tego uciec) >
PYTAJĄCY
Co może być powodem ujawnienia straty i tych wszystkich zdrad?
ODPOWIADAJĄCY
Jeśli wcześniej było się dobrym dla tej osoby mającej większą wiedzę, można liczyć na jakiś przychylny gest z jej strony, że czegoś dokona, może w czymś pomoże, jej możliwości w końcu mogą być znacznie większe.
PYTAJĄCY
Gdzie należy wtedy szukać rozwiązania?
ODPOWIADAJĄCY
Może tak być, że pomoc jest możliwa dopiero wtedy, kiedy poświęci się kogoś lub coś innego. Jest też możliwość taka, by podziękować jedynie za daną informację, nic już rozpaczliwie nie robić, nie liczyć na nikogo, po prostu czekać.
PYTAJĄCY
Co w sytuacji kiedy wszystko się wyjaśni i będzie już dobrze?
ODPOWIADAJĄCY
Właśnie chyba głównie ona tutaj weźmie górę, przeważnie tak jest. Zaczną się poszukiwania kogoś innego, jakiegoś ratunku.
PYTAJĄCY
Czy będzie to miało swoje dalsze konsekwencje?
ODPOWIADAJĄCY
Na pewno wiele rozczarowań, kolejna wiedza, która może jakoś rzutować na życie osoby poszukującej lub na jej bliskich, ich prawdziwe oblicze.
PYTAJĄCY
Czego można oczekiwać po takiej katastrofie?
ODPOWIADAJĄCY
Tak i to w najbliższej ze wszystkich osób, której jednak nie powinno się dopuszczać do takiej ofiary.
PYTAJĄCY
Czy pojawi się w tej grze coś nowego?
ODPOWIADAJĄCY
Ta osoba była formą wynagrodzenia, prezentu, jeśli można dopuścić takie określenie, razem ze wszystkimi uczuciami, to mogła być najlepsza rzecz jaka spotkała go w życiu, a bez niej życie byłoby inne.
PYTAJĄCY
Czemu już nikomu nie można ufać?
ODPOWIADAJĄCY
Że nie pójdzie ona tak łatwo, że obiekt pożądania nie da o sobie zapomnieć i pojawi się pewna siła, która będzie chciała się temu przeciwstawić i faktycznie nie dopuści do tragedii.
PYTAJĄCY
Czy przyszłość w takim wypadku jest łatwa do przewidzenia?
ODPOWIADAJĄCY
Najprawdopodobniej radość, taka gwałtowna, ale zrodzona z niewiedzy, zdezorientowania, zdziwienia.
PYTAJĄCY
Jaka przyszłość czeka uczestników tego wydarzenia?
ODPOWIADAJĄCY
Trudno jednoznacznie ocenić. Z jednej strony w końcu istniał ten swoisty wyrok śmierci, z drugiej natomiast pojawiła się ta zwykła radość, szczęście mające u podstaw uczucie.
PYTAJĄCY
I co teraz?
(AKT ? – scena ?)
X
Muszę już iść.
Y
To idź.
Z
Powodzenia.
CODA I:
może nic-
które sub-
sztuki, t-
teoria mi-
Borchar-
technolo-
się w cz-
testujące-
się w t-
on niczy-
ani do s-
Nal-
sztuka j-
który te-
o nieho-
abstrah-
< powinno się to zawierać w snach kiedy przychodzą i nie chcą odejść a strach ma nieco za duże oczy wtedy też kontakt ze światem gdzieś zanika wydaje się on tak przerażająco wielki przytłaczający będący w stanie wszystko dookoła zgnieść i nie ma sposobu by się z nim zrozumieć on będzie ciągle toczył się do przodu jak jakaś beznamiętna kula która szumi tymi wszystkimi dźwiękami emocjami słowami nieskoordynowanymi krzykami rozciągniętymi gdzieś między bólem strachem a ekstazą chociaż one wszystkie są tym samym lub co najmniej mają wspólnego przodka którego nie będę szukał wystarcza mi ich obecność nie potrzebuję niczego więcej patrzę na to jak wybierasz i podpowiadasz to wszystko dla mnie jak dawkujesz mi dane przeżycia skoro to takie proste i urocze (a ja poddaję się tym zabiegom bez żadnego sprzeciwu) >
istotne. –
cjala –
tymi ro-
z które-
naśladu-
które n-
on zost-
[tył rewersu bibliotecznego z IHS UW]
CODA IV:
Teraz już musimy kończyć. Ale zdaje pan sobie sprawę z tego, że kiedy jest się artystą, tworzy się filmy, ważny jest brak konsekwencji. Trzeba być niekonsekwentnym. Jeżeli jest się konsekwentnym, piękno wymyka nam się, znika z pańskiego dzieła. Pod względem uczuciowym należy być spójnym. Nie wolno spójnym nie być. Ale jeżeli ufa pan własnym emocjom, kiedy zawierza pan swojej twórczej wyobraźni, może pan sobie pozwolić na całkowity brak konsekwencji. Nic nie szkodzi. Gdyż jest pan w stanie zrozumieć konsekwencje swoich emocji. Na zawsze.
[frag. z „Bergman. Rozmowy”, przeł. Wojciech Gilewski, Izabelin 2007, s. 89.]
CODA II:
There’s not a woman turns her face
Upon a broken tree,
And yet the beauties that I loved
Are in my memory;
I spit into the face of Time
That has transfigured me.
[frag., W.B. Yeats, „Lamentation of the old pensioner”.]
CODA III:
Jest to całkiem zabawne na swój sposób. Jestem zmęczony i spragniony, a głos za moimi plecami nie poda mi nic do picia. Przecieram lewą dłonią oczy, w prawej mam długopis i próbuję jeszcze raz spojrzeć na te porozrzucane kartki. Porozrzucane na biurku strony. I ponumerowane na wiele sposobów.
Próbuję wprowadzić jakieś poprawki i staram się odgadnąć jak mogłem napisać coś tak strasznego. (A może to jego wymysły? Był przecież w tym czasie taki zagubiony, może niemal samotny. Gdzieś te wszystkie słowa wypowiedziane przysłoniły mu świat, to chyba się zdarza. Trochę błądził i nie dostrzegał tych rąk przychylnych mu osób. Chyba zamiast nich widział takie kikuty urywające się w okolicach łokci. Tak też mogło być.)
W znudzonej gazecie zauważam tekst o mężczyźnie, który odciął sobie penisa. Operacja trwała siedem godzin i narząd jest ukrwiony. To podobno dobrze wróży na przyszłość. Wydaje się, że to dobre zakończenie. W tej sytuacji, po powrocie do domu, odciąłbym sobie jeszcze raz. I uważał, ktoś podobno zmarł po takim czynie.
To chyba ten czas, by się przebudzić. Mam zasłonięte okno, ale nie ma we mnie pewności czy powinienem tu być w tej chwili. Ktoś powiedział, że się rozpędzam. W jakiś sposób wydało mi się to przykre.
Jednak ten kobiecy głos za mną chce bym się rozebrał i położył wreszcie spać. Wzbraniam się przed tym, jest za wcześnie i wiem, co będzie mi się śniło. Pokusa pewnej grzeszności w pozostaniu przy biurku jest większa niż kolejny sen, w którym odkrywam zdolność latania, unoszenia się nad ziemią, raz tuż nad nią, niekiedy zaś bardzo wysoko. Wolałbym płynąć, czułbym się zacznie pewniej. Nie wiedziałbym jak się zachować, gdybym nagle utracił tę magiczną zdolność i zacząć spadać, a unosić się na wodzie potrafię od zawsze.
< boleć powinno mnie za każdym razem gdy myślę o tym jak łatwo zgubić się w tej ciszy ona jest wszędzie więc też w każdym miejscu powinienem czuć się dobrze i żałuję że jednak tak nie jest staram się przynajmniej w granicach siebie samego naprawić to popsute samopoczucie zrobić z nim wreszcie coś trwałego ale nie mam zbyt wielu pomysłów milczę i zastanawiam się myślę i żałuję bo powinienem i tam się wyciszyć w ten sposób niczym nie różnię się od tych rozkrzyczanych dookoła ludzi na widok których przeszywa mnie jakaś niesmaczna niechęć próbuję wyrzucić to z siebie odrzucić to uczucie bo wydaje mi się złe i obce jednak jest bardzo wygodne i na swój sposób twarzowe i chyba też dlatego tak odrażające że aż powtórnie gubię się tracąc również wiarę (…) >
Nie obchodzą mnie też znaczenia tych snów, wierzę, że gdzieś u podstaw są mimo wszystko pozytywne. (A ona chyba już zasnęła – milczy i oddycha miarowo.)
Już chyba po raz ostatni zaglądam w ten sposób do tego tekstu. Jeszcze jest otwarty, jeszcze wyciąga do mnie rączki jak niemowlak. Czy w takim razie przyspieszam jego śmierć? Anatomia życia jednak jest w jakiś sposób straszna. Chyba nigdy to się nie zmieni. Boli mnie też ta niepewność. (On wtedy mógł czuć podobnie.) Nie znam jednak nikogo kto by się temu przeciwstawił i postanowił rano wstać bez tych dolegliwości. Czytam więc, rozglądam się, słucham opowieści, może w końcu ktoś taki się objawi.
Zaczynam wierzyć, że wszystko kończy się i zaczyna w tym samym miejscu. Niestety. I ta chwila to pewnie odpowiednik końca operacji. Jestem pod narkozą i ktoś mnie zszywa lub ja kogoś. I ta nitka jest koloru czarnego. Odsuwam te obrazy, idę po coś do picia. Muszę ugasić pragnienie.
– końca nie będzie –
„Admet-Atreus” jest moim piątym „dramatem” lub „tekstem dramatycznym”, lub jeszcze gorzej „dramaturgicznym”. To akurat pamiętam nieźle, bo założyłem sobie wtedy specyficzny sposób wymyślania tytułów dla utworów o takim charakterze (drama-coś). Taki: E-D-C-B-A. Potem miało być F-G-H-I-J, następnie O-N-M-L-K… Jakoś tak. Czyli powstały kolejno „Ego” (jakaś nagroda lub wyróżnienie ogólnopolskie, czasy licealne), „Defenestracja” (wydana w formie śmieszniutkiej książeczki w 2005 roku), „Cantus” (niewiele mam do powiedzenia, był też tu chyba jakiś podtytuł, a powstało na pierwszym roku studiów), „Bohema lobotomii” (chyba nigdy nie skończyłem) i właśnie „Admet-Atreus”. I jeśli (nie)dobrze pamiętam, koncepcję tę wymyśliłem jeszcze w klasie maturalnej, ale właściwy kształt nabrało wszystko gdzieś między pierwszym a drugim rokiem studiów.