Po pierwsze, urodziliśmy się na ziemi z innych kosmitów, którzy też się urodzili z innych kosmitów itd., możemy się cofnąć aż do pierwotniaków, które powstały jakoś na grudzie ziemnej w przestworzach kosmosu. Jako istoty rozumne – czymkolwiek jest rozum (zapewne formą naszego bycia takimi a nie innymi kosmitami) – stworzyliśmy wiele fantastycznych projekcji tego, co znajduje się poza horyzontem, czyli poza granicą naszego poznania.
Najpierw podróżowaliśmy pieszo, później na zwierzętach, następnie statkami, żeby zobaczyć co jest dalej, za granicą naszego pola widzenia, a to znaczy: za horyzontem.
Odkrywcy, tacy jak Krzysztof Kolumb, Henryk Żeglarz czy Vasco da Gama, chcieli zobaczyć, co jest dalej.
Żyjemy – pozostajemy świadomi, w stanie stosunkowo komfortowym, aż w końcu umieramy, bo coś nam wysiada i nie da się już być takimi rozumnymi kosmitami jak dotąd – nie wiedząc, skąd i po co przybyliśmy.
Nikt, kogo znamy, nie powrócił ze stanu śmierci biologicznej, chociaż jest na ten temat wiele filmów oraz opowieści religijnych. Religie są fantazjami, które mają zapełnić tę pustkę i na różne sposoby uspokoić ludzi: zachętą, szantażem itd., ponieważ wielu z nas źle znosi całkowitą niewiedzę w kwestii śmierci. Jest to jednak oczywiste: nic nie wiemy, skąd to, dlaczego i po co; dlaczego na przykład rosną wokół te drzewa, najpierw są małe, potem większe, po co tak się dzieje? Otóż, jest to planeta w kosmosie, na której coś takiego się zaczęło i trwa, aż przestanie, albo przeniesie się gdzie indziej, choć szansa na realizację tego drugiego scenariusza jest chyba mniejsza.
Nie znamy całości, tylko kawałek.

Odkrywcy próbują wychylić się poza horyzont naszej galaktyki, ale to jest trudne i nie mamy do tego zbyt dobrej technologii, chociaż technologowie pracują nad ulepszeniami intensywnie i słusznie dostają za te swoje usiłowania spore honoraria. Księża i zakonnicy też dostają pieniądze od rządu, ale to głównie za uspokojenie ludności, bo gdyby nie kościoły, na świecie byłoby więcej anarchii i chaosu, właśnie z powodu całkowitego braku wiedzy odnośnie rzeczy podstawowych. Lęk przed niewiedzą zmniejsza edukacja filozoficzna, ale nie jest ona zbyt popularna, w skali globalnej dotyczy garstki osób.
Wiemy niewiele, ale wiemy na przykład to, że lecimy w kosmosie na planecie, która jest w miarę regularna, tzn. ma względnie regularny kształt, stabilne warunki ciśnienia i temperatury, jak też względnie stały skład gazów, oraz z dużą regularnością porusza się wokół słońca, tyle że nie zawsze tak będzie, bo masa słońca się zmienia i zmieniają się ruchy planet, jak też skład gazów i temperatura. Dlatego nasza sytuacja jest tymczasowa i trzeba lecieć statkami kosmicznymi w kosmos, żeby zobaczyć, co jest dalej i czy da się tam żyć. A nawet jak nie polecimy, to i tak ktoś kiedyś poleci, a my po prostu trafimy do ziemi, z której się wzięliśmy, i na resztkach naszych ciał wyrosną nowe formy życia, równie kosmiczne jak my. Tak to będzie i tak to właśnie jest. A święci na obrazach mają nad głowami aureole, co jest widomym znakiem, że oni także są kosmitami. Nie wierzę, że przylecieli z innych obszarów kosmosu (chociaż tego nie wykluczam), ale wiem, że mogli sobie coś takiego wyobrażać, statek kosmiczny jest wszak częstym motywem ikonografii chrześcijańskiej, choć oczywiście religii są tysiące i każda ma zupełnie odlotowy sposób opowiadania o zaświatach, czyli o tym, co znajduje się poza granicą znanego nam świata. A znanym nam światem jest ta gruda ziemna, na której się urodziliśmy w jakimś konkretnym momencie.
Dziękuję.
