Straszny dziadunio (10)


Farbowany lis


 

Raz przebiegły stary lis
Za psa się podawał,
A ukradkiem robił spis
Miejsc, gdzie jeść dostawał.

Nikt nie sądził, że ten psiak
To lis farbowany,
To znak, że nie byle jak
Spryciarz był przebrany.

Nawet podwórkowe psy,
Nieufne z reguły,
Choć tak dzielnie tropią pchły,
Nic w nim nie wyczuły.

Przekonane, że to pies,
Merdały ogonem,
Ani myśląc, że on jest
Niezłym ancymonem.

Ludzie zaś współczuli mu,
Że się tak wałęsa,
Babcie chleb dawały psu,
Dzieci kąsek mięsa.

Lis wykorzystywał to
I jawnie szpiegował,
Bacznie śledził, kto, gdzie, co
W gospodarstwie chował.

Znał na pamięć całą wieś,
Wszystkie zakamarki,
Wiedział, gdzie jest paw, gdzie gęś,
Gdzie piękne pantarki.

Spryciarz był ogromnie rad
Ze swego szelmostwa,
Bo i kto by na to wpadł,
Że to as szpiegostwa?

Tylko jeden stary pies
Pozorom nie uległ,
Bo domyślał się, kim jest
Rzekomy biedulek.

Węsząc raz po całej wsi,
Ze zgrozą zobaczył,
Że ktoś wiele bram i drzwi
Krzyżykiem zaznaczył.

Zjeżył sierść, wyszczerzył kły
Na tego łobuza,
I dał znak, by wszystkie psy
Szukały intruza.

Psy obiegły całą wieś,
Od krańca po kraniec,
Lecz przybłęda przepadł gdzieś,
Czmychnął przebieraniec.

Złe i smutne były psy,
Zwiał lis farbowany,
Ale lis był bardziej zły,
Bo w łeb wzięły plany.

 

Zbigniew Dimitroca