Ewa Filipczuk


 

sukienka

w sukience jak z łempickiej
czekam na pociąg do gdańska.
coś hałasuje tam, gdzie kończą się tory,
więc bojąc się katastrofy
ściągam tę kieckę i macham.
hej tam, szerokie ramy
zatrzymajcie w biegu
kolejowy falstart.
zaraz nadjedzie inny,
bardziej stateczny pociąg,
do którego wsiądę
naga i bez hamulców


 

*

na ławce
siedzi gruby kot jak budda
mijają go przechodnie
nic ich nie obchodzą zielone iskry lodu
za ławką jest krzak bzu
pachnie i pęcznieje w powietrzu
na trawie leży lasso
szyja buddy jest spuchnięta od futra
liliowa gałązka na ławce
czy był tak kiedyś kot?
czy ktoś pamięta?


 

Spotkania na szczycie

To była mała kawiarnia. Wszyscy nosili
czerwone buty – szpilki, mokasyny.
Ja byłam bosa, więc czułam się naga.
Ruchome święto, jak co dzień w Paryżu.
Przynosiło się kwiaty, piło tanie wino.
Stoły lewitowały.
Wracałam boso, ale ślady były czerwone.
Śpiewałam „Sous le ciel”.
Ernest milczał.


 

Proza

To miała być krótka opowieść. Bywałam tu i ówdzie.
Latałam, pływałam. Przygody nie do opisania.
Odwroty, rozwody i ciepłe dania na stole,
których tknąć nie mogłam. I w oczach najbliższych
same złe błyskawice. Różowe kwiatuszki majowe.
Miała być proza. Nie umiem pisać prozą.


 

Tango

Wielki pokój. Lustra i okna wielkie.
Na suficie konstelacje świateł.
A potem zaczyna się tango. Spojrzenia
na partnera, partnerkę. Na próżno,

 

Nie widać oczu. To przestrach
Przed trudnym pas. Na przemian
Zbliżają się ramiona, oddalają stopy.
Tak w tangu bywa zazwyczaj.

 

Gorączka rośnie. Nie wracajmy do tego
Accident. Upadek jest tylko upadkiem,
Chociaż inni się śmieją.

 

I nagle wszystko maleje.
Zamiast wielkiej sali zwyczajna tancbuda.
Nieważne, że kulejesz. To minie.