Badyle

Tak wielu rzeczy nie zdążyłem zrobić
i już nie zrobię – słyszę coraz bliższy
spiżowy dzwon starego zakonu śmierci
lecz żal mi bardzo
że nie zgłębiłem Biblii do dna Światła
lecz Biblia jest nieskończona jak Zaświat
                                    a młodość?
czy powinienem stoczyć się w czeluść szaleństwa
by pisać lepsze wiersze kochać więcej dziewcząt:
te serca romantyzmu te śmiertelne ideały
ich włosy ciemne jak wnętrza grobowców?
pisałem kiedyś: człowiek staje się wolny wówczas
kiedy opuszcza Boga z którym raz się spotkał
na pustej zakurzonej drodze
i po krótkiej gwałtownej nerwowej rozmowie
rozeszli się – – – – Bóg zniknął w kurzu
kurzem który pozostał jest wolność człowieka
w młodości nie wiedziałem że jestem młodzieńcem
tylko w młodości jest się dojrzałym człowiekiem
Eklezjasta miał rację
Proust nie odzyskał nawet jednej chwili
swojej przeszłości – tylko styl
stary wiatr na odludziu samotne badyle

 

Poręba Wielka, 2021


 

W sieci

Łąko niebieskich żółtych białych kwiatów
spraw by twój zapach wskrzesił tamtą zmarłą
słusznie skazany jestem na tej ziemi
mądra ewolucjo mych motyli nie niszcz!
oto wschód słońca powoli otwiera
czerwoną bramę wysokiego Królestwa
ach tchnienie łąki: wiele zmarłych istot
błąka się bez nadziei w jej jasności
znam je przechodzą obok mnie tak blisko
przez złotą kratę w starym murze
rozmawiam ze zgubioną zapomnianą
o pocałunkach które wciąż się śmieją
lecz wyruszam w pielgrzymkę samotną o świcie
aby się nie szamotać w sieci swego życia

 

Poręba Wielka, 2022


 

Rivers of Babylon

Król Lear przeklinał czasem jak Kaliban,
miał powody – jak ja gdy autobusem
jechałem do dziewczyny, która mną pomiatała.
Zżerało mnie nieszczęście. Za oknami autobusu
noc w deszczu jesieni.


I czując nędzę swego ducha, pomyślałem:
ta dziewczyna to koncert skrzypcowy umarłych
błąkający się w czarnym lesie mego serca.


Lecz pojaśniało, gdy kierowca włączył radio,
gdy usłyszałem Boney M. i ich „Rivers of Babylon” –
śpiewała młoda, wolna, czarnoskóra Amerykanka.


I w zielonych dolinach wiele rzek ujrzałem!
Rivers, to piękne słowo, jak poranek życia,
jego kształt, jego brzmienie. Płyń, słowo, przez ziemie
mojego ducha, zmyj proch moich nieszczęść,
płyń też w otchłaniach mego grobu. Płyń.

 

Poręba Wielka, 2023 r.


 

Kościół Panny Marii w Toruniu

Trzydzieści lat podróżowałem do tej Formy
Germańskiej – wreszcie przybyłem do niej
aby się od rozpaczy uwolnić
tutaj niegdyś piękna Panna Maria
przechadzała się w welonie białym
za balustradą z czarnego drewna
pod sklepieniem jak chmury skamieniałe
oto urzeczywistniona Nietzscheańska
Wola Mocy – ale wierny duch pradawny
duch upadku jak przewodnik
towarzyszył mi od nawy do nawy
i wspomnieliśmy dzieciństwo nasze
unoszące nas na słonecznym rydwanie
nad łąką – i uczyniliśmy wyznanie wiary
w rzeczy widzialne i niewidzialne
i w rzeczy fatalne – duchu upadku
obecny w każdej mojej miłości
zbliża się poranek jakby sukni szelest
nie uwolni mnie od rozpaczy Forma
bramy zamknięte – słyszę śmiech w kościele


 

Bezsenność

Ostami zarośnięty w kurzu w szumie dębów
w pokrzywach rów przydrożny leży jak umarły
to zapomniane szczęście mojego dzieciństwa
wciąż przyciąga jak magnes swą tajemną aurą
tutaj piękno się niegdyś zjawiało w godzinie
miłości beznadziejnej do dziewczyny
(już rosa lśni na łąkach a ona nie wraca)
ach lepiej być rysunkiem dziecka na kartonie
w szufladzie wśród zabawek i mówiących słoni
to kres promieniowania… lecz przywołam
tamten czas by umocnić ciągłość swego bytu
przywołam tamte wszystkie dzieci śpiewające
zgromadzone pod sklepieniami katedry
wokół wiecznej lampki tej świecącej krwi
i tamte siostry w bieli tamte siostry w czerni
(tam kiedyś Józef K. rozmawiał z kapelanem)
halucynacje kurz uliczny z którym walczą ludzie
daremnie gdyż się sami w kurz przeobrażają
ponad drogami – wokół tego Globu –
czas i słońce unoszą ich samotne dusze
Bóg mi pewnie nie ufa ponieważ się lękam
śmierci którą słyszę w nocnym szumie dębów
a moja wiara pełna widm i trwogi
gra w kości czeka aż zjawi się Prawda
wśród dołów i kostnic – i zasnąć nie mogę