Piotr Kaczorowski
Granica Nieistotności
Umierał – mając ok. 93 lat. Czy był dobry? Czy przereklamowany? Co z tego jego – ateizmem? Choć Czechy kulturowo są ateistyczne. Co z Hrabalem? Który? Czy donosił – rzeczywiście? Dlaczego oni – mają takie szczęście – że Czesi to Bohema? A może brak – Boga?
Bardzo się podoba odmowa – oczywistych marketingowo – tłumaczeń, filmów, wywiadów pewnie, spotkań. Wszystko mógł/można – ale po co? Kropka. Można – skupić się – na dziele/twórczości.
Obudził się ok. 6:00. Kiedyś lubił wstawać o 5:00 – fajny był dzień. Pracowity literacko – też.
Miał dobry sen – dobrze mu się spało – ona Penelopa – spała obok. Wstał przyjemnie. Już sobie odpuścił – tą 5:00.
Penelopa jeszcze śpi – on lubi – tak.
Papieros – pierwsza czynność – po wstaniu – codziennie. Zanim zacznie myśleć.
Stoi na balkonie. Odpala. Pali. Pali. Wraca. Sypialnia łączy się z balkonem.
fot. autor
Kołdra się zsunęła – spod czarnej koszulki nocnej – wystają nagie pośladki Penelopy – lubi jej – tak.
– A ja – szczerzę mówiąc – gołe baby lubię.
Siada na łóżku. Chwilę – aby zebrać myśli.
Robi ćwiczenia oddechowe – kilka razy – wypuszcza powietrze – zasłania dłonią usta i nos – i próbuje robić wdech – tak kilka razy.
Na szczęście nie musi brać – wziewki – lekarstwa wziewnego – jakimś cudem wyleczył się z astmy oskrzelowej.
Rzuca okiem na ekran główny komórki – przypięte wyniki meczów – jego ulubionych zespołów. Dobrze jest – jest dobrze.
Barcelona wygrała – Pan Robert Lewandowski – dwie bramki, jedna asysta. Nicola Zalewski – Roma – dwie asysty. Zieliński – brama – na trudnym terenie Interu. Kiwior – cały mecz w Arsenalu.
Raków – Legia – Lech – Pogoń – przechodzą do kolejnej rundy w Europejskich Pucharach.
Górnik Łęczna – cenne punkty z Cracovią.
Motor – trzy punkty – bramka w ostatniej akcji meczu – z rzutu rożnego – obroniony – dobitka wolejem – brama – trzy punkty – mamy.
Stalmach – zdolniacha – wziął go na ławkę Milanu seniorów – i dał 15 minut. Bliski gola – ale poprzeczka. Dwa piękna zagrania – jedno w uliczkę po ziemi – drugie dośrodkowanie – strzał nożycami, ale w spojenie poprzeczki ze słupkiem.
Frankowski – Kozłowski – Szymański – Karbownik – Kownacki – Reca – Drągowski – Bednarek – Bereszyński – Kamiński – mecze dopiero będą.
Polska Reprezentacja – w Finałach Mistrzostw Świata – wiadomo – losowanie z koszyka – że – w grupie – jeden słaby i dwóch średniaków – Polacy z najwyższymi notowaniami. Wyjść z grupy – wiadomo – a co dalej? Tak jak zazwyczaj – minimum ¼ Finału.
Zebrał myśli. Wstaje – idzie do kuchni. Przymyka drzwi.
Niech śpi – pewnie późno zasnęła – a nawet jak wcześnie – to i tak – niech śpi.
Całe szczęście – że nie musi już – brać lekarstw na nadciśnienie – to jakiś cud – jego cała rodzina ma nadciśnienie – i brał przez kilkanaście lat.
Szykuje kawy.
Pierwsza – w filiżance – szybka – pierwsza – do papierosa na balkonie.
Druga – duża – do picia w ciągu dnia – choć nie jedyna – do picia w ciągu dnia. Takich wypija – w ciągu dnia – czyli najpóźniej do 15:00 (bo jak po 15:00 – nie może zasnąć) – cztery. Pierwsze dwie – na pięć ziarenek ustawienie ekspresu (na ziarna) – kolejna na dwa ziarenka – kolejna i ostatnia – na jedno ziarenko.
Robi – w filiżance – szybką, pierwszą – do wypicia na balkonie, do papierosa.
I druga – pierwszą dużą. Postawi sobie na szafce nocnej – i będzie popijał. Co jakiś czas – do pracy – bo do pracy – nie ma daleko – obejść łóżko dookoła – i siąść – do pracy.
Szczęśliwie – może sobie już pozwolić na kawy mleczne – ale nie chce – ma już cholesterol w normie – ale i tak – mleko – łyżeczka – aby tylko zabielić delikatnie.
Idzie z kawami. Uchyla drzwi – otwiera. Nie zamyka. Idzie.
Zerka – nagie pośladki Penelopy na swoim miejscu. Tak jak powinny być – aby sprzyjać – dobremu początkowi dobrego dnia.
I to by się chciało pomyśleć – że może na śniadanie – podsmażyć sobie – cynaderki z nerek wołowych i pójść w miasto. Urwało się. Aby się skończyło. W nocy – nad ranem.
Nic się nie przejmuj pierwsze 100 stron – a dalej – wszyscy się licytują – ile ponad 100.
Wielki U – ale Jej D zgrabne – cóż, przepiękne. Przede wszystkim.
Wychodzi na balkon – zapalić.
Zapala ogień? Otwiera ogień? Tworzy ogień?
Pali.
Pod balkonem – uliczka tzw. przelotowa – ruchliwa.
Pali. Patrzy. Stoi.
Śliczna Niunia – idzie – mimo, że do pracy – w miarę żwawym krokiem.
Tak – jak ta – moda aktualna.
Młode dziewczyny – chodzą w topie bawełnianym – z odkrytym brzuchem-pępkiem – i bez stanika. Śliczna moda.
Niektóre są – śliczne – Niunie. Nie obłapione jeszcze męskim dotykiem. Jak brzoskwiny – właśnie zdjęte z drzewa. Leciutko nacisnąć, dotknąć – i soczek tryska.
Śliczna moda.
Poranne lekarstwa.
Na szczęście – nie musi już brać metforminy – na cukrzycę typu B. Bo to jest tak:
– Dzień dobry.
– Dzień dobry.
Pięć minut patrzenia w oczy.
– Pan ma cukrzycę – typu B – 250 zł proszę – kolejna 200 zł.
Udało się.
Z wyjściowych 117 kg – udało się do ok. 105 kg – przez dłuższy czas – a teraz już – na szczęście – dwie cyfry – optymalnie dla niego – 97 kg.
Nie chce być jak szczawik – z przed ślubu?
Z kawą – na balkon – zerknął – chciał kucnąć przy łóżku – i zrobić powęch – zapachu kobiety – ale wystarczyło mu, że popatrzył – stojąc – w drzwiach – balkonowych – stał się twardy.
Poczuł się – słodko kwaśny.
Ech, te Azjatki – podobno – w Tajlandii – przypada jedna na wyposażenie pokoju – w hotelu.
Słodko – bo to radość. A kwaśny – bo myśleć trzeba – kiedy, jak (jak zawsze, jak zazwyczaj) – Atena pójdzie do Babci w weekend – na te 3-4 godziny – mają dla siebie dwie.
Przypomniał sobie sny – jakie miał wiele lat temu – i przez wiele lat – dopóki Penelopa się perfekcyjnie nie nauczyła – ale i wcześniej – za nim ją poznał – śniło – śniło się – że sam sobie robi – blow job – bo wiedział – jak, jak lubi, jak długo to albo tamto. Sny – mu się śniły – te – przez kilka lat.
Już nie.
A więc i o to też – chodzi – w jodze?
– Jak tak – patrzę – na Ciebie – jeszcze we śnie – wziąłbyś mnie – tak tutaj teraz – w kuchni – aż mnie swędzi. – Penelopa.
fot. autor
Śpi do 7:00 – wystarczy jej praca – na ½ etatu – jest tak – wysokiej klasy specjalistką – że na ½ etatu – zarabia tyle – ile – przeciętny pracownik – musiałby pracować – 1,5-2 etaty.
Tym sposobem – co kwartał – jadą na Roztocze – na 10 dni – gdzie mają swój domek – w Krasnobrodu obrzeżach.
– Śnił mi się – jakiś dziki (człowiek) – złapał mnie – i zaciągnął – do swojej jaskini – i mnie tam – grzmocił – przez 24 godziny – a później z nim – po prostu zostałam – i to był początek – człowieka – a on lubił malować – chyba debil i świr – na ścianach jaskini – jakieś zwierzęta i inne – to już człowiek był – bo chciał tylko mnie – innych nie przeprowadzał – już. – Penelopa.
On jest twardy – niewzruszony – historiami o malowaniu.
Na dole – z kominkiem – wielki salon cała ściana w szkle – widać las – czasami we mgle – czasami jaka – sarenka, zając, kuropatwa.
Na górze – dwie sypialnie – i gabinet Don Kichota – na dole kuchnia – i pokój gościnny (dla rodziny, znajomych).
I – w ogrodzie – nie koszmarny grill – palenisko (zabudowane cegłami) ogniska – i ruszt wiszący nad nim – z możliwością demontażu.
Kwiatki – Penelopy – jego – drzewka – podział obowiązków.
To ich – Krasnobród.
Planują – na stałe – od kiedy – Atena zdecydowała się (i się przygotowuje) – na studia w Paryżu – na Sorbonie – literatura Francuska i Włoska – z drugim fakultetem – translatorskim – i wolny słuchacz – dla siebie – kulturoznawstwo wschodnie.
Śmieje się – czasami – miała z 6 lat – jakoś przełom 23/24 – jak chciałem i mówiłem – w Paryżu, na Sorbonie – tłumaczenia – Ojca i Polskiej literatury Pięknej – na Francuski i Włoski – a po studiach – żyć w Perpignion – morze – blisko Hiszpania (Twoja ukochana (Maniana)).
Rano – zawsze rano – od wielu lat – przytula, obejmuje ją – wszystko dobrze? Obejmuje i pyta Penelopę.
– Dobrze – odpowiada – przeważnie czule – a w jego objęciach – pewnie i spokojnie.
Don K. – filiżanka kawy – od razu – ogarnięcie – sprawy kota – miseczki, kuweta – poranna toaleta – i siada do pracy.
Nie musiałby już pracować.
Ale chce.
Po prostu.
Siada – przerwy na papierosa – pracuje – kończy pracę.
One – już od dawna – on w tle „Wake me up before You fuck me” Świetlików – tak – jak tu i teraz.
Atena w liceum – jak się cieszy – że Zamoy – jego książki – na półkach biblioteki – Zamoya.
Penelopa – na luzie – spacerkiem – do pracy – jakieś 4-5 kilometrów. Nie musi się spieszyć.
Fajnie się myśli – tak – chodząc. To już od Grecji – starożytnej lub opisanej w starożytności – wiadomo.
Jego Droga – literacka – być może – była i jest – jak – maszerowanie przez sen? Maszeruję przez sen.
Zaczęło się – od knock-out’u – życia, życie – na samym początku – pierwsze kroki – go znkock-out’owało – skutecznie – miał lat 19.
I wtedy na przełomie – 99/00 – jakby narodził się na nowo – ale nie w tym pozytywnym słów znaczeniu.
Chociaż…?
I wtedy – podjął pierwszą, świadomą, jego – decyzję – chcę być pisarzem.
Pierwszą lekturą – jaką chciał – „Ulisses” Joyca (takie różowawe wydanie – słabo zszyte) – oczywiście – nie przeczytał – nie udało się.
Pisał – czy pisał? Czy chciał tylko – Być…?
Pisał z czasem. Ktoś mu powiedział – na jakiś zajęciach w szkole językowej – Magda K. (studentka KUL – pochodząca z Kielc) – tam się poznali – a wiesz – czytałam w czasopiśmie – Poema.art.pl – a za jakiś czas – wiesz jest – taka grupa literacko-graficzna – ŚĆ.
Wziął za dobrą monetę – ŚĆ? – miłoŚĆ?
Teraz – dopiero teraz – go to sobie uświadamia – będąc tu – gdzie jest – i też – w drodze artystycznej, literackiej – jest Jej bardzo wdzięczny.
Bardzo Ci Dziękuję – Magdo K. – Wdzięczność na całe życie – a nawet bardziej, dalej.
Na portal – zaczął wrzucać utwory – oczywiście wiersze – wtedy mocno lubił – tzw. życio-pisanie – zaczynał robić zdjęcia – jakąś małpką – i go fotografia wciągnęła.
– Panie Doktorze – u swojego dentysty, też fascynata fotografii. – No właśnie tak jest – nigdy się nie wie – w 100% procentach – jakie wyjdzie zdjęcie. Fotografia uczy pokory. A i – zawsze się tego króliczka goni – nigdy nie wyciąga z kapelusza – nie trzyma w klatce.
Teraz już – kilka aparatów – lustrzanka cyfrowa – jakiś Pentax analogowy – i ulubiony Zenit – z zewnętrznym światłomierzem. Kolorowe – ale przede wszystkim – czarno-białe – klisze.
Wrzucał – w portal.
Pierwsze spotkania – literacko-graficzne – z grupą ŚĆ.
W salach Starego Humanika UMCS. Pierwsze grupowe wieczorki poetyckie. Pierwsi poznani ludzie – z polonistyki UMCS – ale i nie tylko – z Wydziału Artystycznego – ktoś z KUL – ktoś gdzie indziej.
Dużo się tam – wśród nich i od nich – nauczył.
Za co dziękuje – wszystkim – a przede wszystkim – założycielowi grupy – który go wziął pod swoje skrzydła – a tego potrzebował – bardzo – nie tylko był dzieckiem w sztuce – ale i też dzieckiem – w życiu – błądzącym, ślepym, głupim – nic nie wiedzącym – nic nie widzącym – jakby się uczył chodzić dopiero – i składać pierwsze słowa – z czasem – pierwsze słowa literować czytając – pierwsze słowa – literka za literką – pisać.
Choć – mówili (nie tylko z grupy) – ten – to dobrze pisze.
To było życie – tak burzliwe i nieprzewidywalne, trudne, niebezpieczne – jakby świat powstający – wybuchami ognia wulkanów, burz niszczących, skał wstrząsami – ech…
Pierwsza książka – tomik poezji (pierwsza książka – pierwszy i ostatni tomik – cała reszta – jest prozą) – „poeci i dorożkarze” – aż teraz się dziwi – jak to – recenzja w „Lampie” Dunin-Wąsowicza?
Poznany sąsiad – Piotr K. – perkusista Sezamkovej – brat aktor w Osterwie – idź pogadaj z Panem WD – teraz m.in. w „Bazarku” Pani G.Lutosławskiej (w Radiu Lublin) – pogadał – pogadaj – a nawet go zaprowadził – z Panią UG – w Głównym Łopacińskim – pogadał – i tak się znają już około 20 lat.
Kim on był? Włóczykijem.
Po nieprzetartych ścieżkach – dziki w swej naturze – żadnego obycia – i żadnego – kulturalnego życia.
Ale – to pierwsze, to czyste – chcę być pisarzem – jak?
Jak jakaś gwiazda, która w nim świeciła – pokazując drogę – w sztormach, w szkwale, w ciszy, w samotności.
Co było dalej – jakby scena – wytłumiona wokół – zamszową-welurową krepą – żadnego rozdarcia na choćby – promień słońca – światło.
Już był u kresu – pokolenie 27 – i ona – Penelopa – go uratowała.
By sobie popłynął – łódką trumny – na drugi brzeg.
Później? Co było później?
Najtrudniejsze – tzw. zwyczajne życie.
fot. autor
Normalne życie – jest jakąś zbroją – w którą musisz się wcisnąć – stać na baczność – i coś tam, coś tam? Nie ma szans? Nawet jak nie chcesz – a przede wszystkim – nie umiesz – walczyć – musisz.
Gdy rozum zawodzi – bądź odważny – to tylko liczy się – w ostatecznym rozrachunku.
I tak został przyjęty – do grona zimnych czaszek – Gilgamesza, Hektora – obrrrońców bez krrresu?
Zaczął. Zaczęło wychodzić – też ukazywać się – na Światło.
Zaczęło się. I trwa.
Żadne tam – fa fa ra fa.
Kolejne, kolejne – już kilka – choć uznaje – wszystkie – jednak.
A więc – to było – po coś.
Bliski jest. Zadowolenia z siebie? Zrozumienia?
Jest w tej Drodze.
I – jak to się mówi – wiersz, utwór, książka – rodzą się.
I – jemu – urodziło się – Życie. Jego życie – i jego życie – krew z krwi.
I – wyskoczyła – z bolącej – pękniętej głowy – wyobraźni, myśli, emocji, uczuć, słów, zaniedbań – twórczości – wizji – realnych i nierealnych (obaw przyszłości) – Życia.
Wiosna – wczesna – tuż przed Wielkanocą?
Lekko chłodno – nie zimno.
Saski – ławeczka – niebo pokryte – sino-ołowianymi chmurami – jednolitymi – jak naciągnięta rajstopa.
– To już – czas.
Już – wiedział co się święci.
Czy był w nim bunt – chyba nie – a co było w nim – muszę spać – jak – nie będę spać – będzie ze mną źle.
Poszli do położnika – doktor Piotr B. – świetny specjalista – ma podejście i ogromną wiedzę i doświadczenie – pierwsza – wyniki krwi – coś Pani ma nie tak – z tarczycą – proszę pójść do endokrynologa – rzeczywiście – u kobiet problemy z tarczycą – norma – ale ciąża – jest zagrożona.
Niecały rok leczyła – już możecie.
Pół roku – majstrował Atenę. Trochę szkoda – że tylko pół roku – całe życie z zabezpieczeniem – a teraz – nagą szpadą w kobietę – no coś pięknego, słodkiego – i w pół roku.
I – nie jak króliki – 1-2 w tygodniu – na luzie – 2-3 w miesiącu.
Zaczęli w listopadzie – w połowie kwietnia – ostatnia miesiączka.
Jak dziś pamięta – pierwszy wystrzał w środku – ona pod nim, płakała – on na niej, trząsł się – się bał – ale nic to – trzeba działać.
Jakie to szczęście – on z pierwszym kwietnia – wszedł w dietę – ostrą – więc i siłą rzeczy – Penelopa odżywiała się bardzo zdrowo – i dzięki Ci Boże – za ten dar wielkiego brzucha – całą ciążę – odżywiała się zdrowo – i dzięki temu – Atena – od pierwszego dnia w domu – od pierwszej nocy spała – nigdy – nie miała nocnych kolek – ewentualnie do cycka przytknąć.
I już – od Małego – rytuał – ich – Atena przy cycku – on czyta na głos – ale książki tzw. normalne – nie bajki. I – pierwszą książką – jaką w ten sposób przeczytała – „Ulisses” Joyca.
Urodzona – koniec stycznia – a końcówka sierpnia – pierwsze kopnięcia – wyczuwalne – a taka wiercipiętka – że ciężko było USG zrobić – bo baraszkowała – a płeć – dziewczynka wiedzieli wcześniej – wcześniej niż z USG – bo badania prenatalne – cóż po pieniądzach – I 90% zrobione – II 95% zrobione – III 98% zrobione – po pobraniu krwi i wysyłce do Ameryki.
Cóż są pieniądze warte – przy zdrowiu dziecka.
Połowa listopada – słuchaj – jest koncert – Łoskot – w CSK – na dole. Musimy pójść.
Poszli. Co prawda – one tylko godzinkę na koncercie – bo głośno – drugą w strefie relaksu – na pufach – ale byli. We troję.
Do 9 stycznia w pracy – urodzona 25 stycznia.
On – miał możliwość – te dwa tygodnie – ojcowskiego czy tacierzyńskiego – sobie podzielił – tydzień przed porodem – i – tydzień po porodzie.
Przed – wiadomo – wody, krwawienie – musi być – po – bo nie wiadomo – trzeba – no i ból podbrzusza – po cesarce – nawet Penelopie się ciężko wstawało z łóżka – Atena – od małego – aż do mniej więcej 3 roku życia – spała między nimi – w dużym łóżku.
A – jak urządzili Jej pokoik – swoje łóżko – pierwszej nocy – wstała – powiedziała, że ciasno z wami – i poszła do swojego łóżka.
Urodzona w czwartek – 20:05 – 25 stycznia.
Ludzie mówią – po robocie – ale woli – Objawienia Medjugorie – każdego 25 dnia miesiąca.
Może tak – się łączy – Profanum z Sacrum?
Przyjedźcie – i czas – i jestem na dyżurze.
Zawiózł Je – ok. 14:00 – co 30-40 minut – się zdzwaniają – 19:15 – już, przyjeżdżaj – pojechał – był ok. 19:50 – żona już w sali porodowej – położna – i chodził – od ściany, do ściany, od ściany, do ściany, od ściany, do ściany – i nagle – 20:05 – wrzask. Jest.
A jeszcze – w środę – wieczorem – dla rozluźnienia – obejrzeli z Penelopą – „Petersona” Jarmusha.
I – prosiła – potrzymaj mi lustro – muszę się przygotować na dole – nic nie widzę, przez brzuch – jak to zobaczył zawału dostał prawie – tak się kobiety golą? On – goli delikatniej i uważniej – wolniej – twarz swoją.
Czwartek – w poniedziałek odbiór – do domu.
I – te pierwsze 30-40 minut życia – z nim – z Penelopy schodziło jeszcze znieczulenie – Atena na piersi, na sercu – i ciumkanie ustami – dał Jej palec na uspokojenie.
A włosy miała – gęste, czarne, długie.
Stopy jak kajaki – wysoka będzie – mówiła położna (przychodząca do domu – należy się z NFZ 8-10 wizyt).
Oni – jak ciemniaki – ani B ani Me – jak się dzieckiem zająć.
– Radzę Wam – w sobotę – na luzie – w niedzielę – to o Panie – długo, cały kościół ludzi, kilkoro dzieci do chrztu. Dobrze Wam radzę. – Położna.
Pół roku – później – u Dominikanów na Starówce – ksiądz Pajurek się zgodził (proboszcz) – skoro – ksiądz Pajurek – się zgodził – zgoda (zaiste – święty człowiek – i nie o to, że – tak – mówią).
Ojciec Przeor – Grzegorz Kluz – i – chrzczę Cię – w Imię i Mocą – Pana Jezusa Chrystusa.
Niby Nic – powszechne – a Jednak?