Lubię przymiotniki. Przymiotniki są eleganckie, czasem zaskakujące, wyrafinowane i przyjemne. Lubię określać czytane przeze mnie książki poetyckie jednym przymiotnikiem – taka niegroźna fanaberia popadającego w starcze otępienie pożeracza książek. Chciałbym się pochwalić, że znalazłem idealny przymiotnik do najnowszej pozycji autorstwa Krzysztofa Gryko. Ten przymiotnik to „wdzięczne”.
Wiersze składające się na „Alibi”, wydaną przez Off-Och publikację wspomnianego wyżej autora, to wiersze wdzięczne. Podmiot liryczny tych wierszy pieści się z zastaną rzeczywistością, destyluje z niej to, co wzbudza w czytelniku poczucie ciepłej zgodności ze światem. Żebyśmy mieli jasność. Nie mówię tutaj o żadnej sentymentalnej łatwiźnie. Gryko potrafi pisać o rzeczach trudnych, a jednocześnie nasycić poruszaną tematykę poetycką tak dużą czułością, że wiersze zawarte w „Alibi” są zwyczajnie przekonywujące[1]. Spójrzmy na poniższy tekst:
sen
studenci medycyny
trzymają w rękach serce bandyty
sen
jestem słoniem
który nie zmieścił się do katedry
sen
rozcieram mgłę
i wysypuję ją pod nogi
sen
kraje podają sobie ogień
sen
ziemia ostentacyjnie zagryza wargi
sen
wchodzę do raju
sen
wychodzę z raju
sen
nie wiem dlaczego
niebo jest tak piękne
sen
mówię do ciebie
wszystkimi końcami
sen
serce bandyty trzyma w rękach
studentów medycyny
[„Łuski”, s. 7]
Ciężko jest nie zauroczyć się tym wierszem. Po pierwsze, jest on niewiarygodnie elegancki – zaczyna się bardzo zapadającym w pamięć obrazem, którego zaskakujące odwrócenie znajdujemy na końcu. Rzeczy przywoływane pomiędzy początkowym a ostatnim obrazem to migawki, kolejne poetycko zarysowane przystanki, pozwalające nam wejść w logikę snu, który mantrycznie przywoływany jest przez cały przebieg tekstu. Samo słowo „sen” jest tutaj czymś w rodzaju przełącznika – przeskakujemy z jednej wizji w drugą, tak jak dzieje się to podczas marzeń sennych, i akceptujemy tę zmienność, a nawet czerpiemy z niej przyjemność. Stać nas nawet na akceptację naiwności. Takie wersy jak nie wiem dlaczego / niebo jest tak piękne, które w innym kontekście byłyby traktowane z uzasadnioną nieufnością, tutaj są jedynie kolejnym wymiarem mary, tym akurat momentem snu, w którym wszystko staje się zachwytem. W koncept i atmosferę wiersza wprowadzają nas bez nachalności „łuski” z tytułu. Mamy je na oczach, ale nic to nam nie robi, ponieważ to nie wzrok jest w tym wierszu odbiorcą wrażeń. Rzeczywiście jesteśmy w śnie podczas lektury „Łusek” i jest to doświadczenie jak najbardziej wdzięczne.
Gryko często używa powtórzeń jako poetyckiego narzędzia i możemy znaleźć w „Alibi” momenty, kiedy te powtórzenia naprawdę działają. Wspomniana już wcześniej mantryczność buduje u czytelnika poczucie, które nazwałbym poczuciem małej mistyki. Nie jesteśmy zanurzeni w patosie, raczej następuje tutaj dyskretne uwznioślenie codzienności. Obrazy, które można zobaczyć w rzeczywistości, zostają delikatnie i czule wplecione w przestrzeń poetycką, tworząc tym samym teksty do których chce się wracać. Pokuszę się tutaj o prywatę i przytoczę mój ulubiony kawałek „Alibi”:
dla kogo świszczący poranek
od kwitnących przekazów
dla kogo oddech na plecach
coraz mądrzejszych doradców
którzy nie zostali buddyjskimi mnichami
dla kogo stara pościel
poplamiona miłością
dla kogo świeży frontowy gruz
chciałby być wodospadem
dla kogo zmarszczka mimiczna
jest jak wyryte zdanie
w którym nic się nie równa z niczym
dla kogo piekielny język
odkłada się nagłówkami
dla kogo piosenki o szczęściu
urządzają powietrze
dla kogo czysty umyty kot
pod spalonym samochodem
czeka na rezurekcję ciszy
jeżeli cisza jest wszystkim
dla kogo plantacja ołowiu
podchodzą do okien i oczu
dla kogo ogień na twarzy
jest tylko metaforą
dla kogo blade słońce
jak niepytane o zdanie słowo
tli się wbrew twojej woli
dla kogo bezinteresowna noc
próbuje tańczyć
na twojej głowie
[„Do wzięcia”, s. 18]
Proponuję mały eksperyment. Spróbujcie zanucić sobie powyższy wiersz na melodię „Who by Fire” Leonarda Cohena. Albo lepiej nawet – wykorzystajcie jako podkład do nucenia wersję tego utworu autorstwa zespołu Coil. „Do wzięcia” ma bardzo podobną inwokacyjną rytmikę, wzbudzającą u czytelnika bardzo subtelne poczucie melancholii. Ktoś może powiedzieć, że jest to tekst „piękny”, ktoś inny może powiedzieć że „intrygujący”. Ale czyż „wdzięczny” nie będzie tutaj najlepszym określeniem? Jest to wdzięczny utwór, jak zresztą wiele w omawianej książce.
Poezję czyta się z wielu powodów, a jednym z nich jest ważna potrzeba współodczuwania. Istnienie tekstów lirycznych jest świadectwem istnienia namysłu i empatii, a każdy z nas potrzebuje wiedzieć, że coś takiego może zaistnieć w obojętnym i mrocznym wszechświecie. Tym bardziej znaczące jest to, by pisana była poezja która również wierzy w ważność powyżej wspomnianych wartości. „Alibi” jest książką, w której taką poezję znajdziemy. Czuję się z tego powodu wdzięczny.
[1] oraz wdzięczne