ONIRIADA


wybrał i opracował

Paweł Orzeł


 

 

13.04.1992

– powrócił Marek Hłasko – chce wiedzieć, jak się zmieniło moje pisanie – chce się zorientować, na czym polega nowa proza – mówię o transformacji mojej krytyki w coś bardziej literackiego – o prozie, jakiej nie zna, mówię w relacjach do tej, jaką zna – powołuję się na twórczość Jerzego Andrzejewskiego – twórczość Andrzejewskiego można zrozumieć poprzez esej o Mussecie – pomyliłem nazwisko, mam na myśli innego pisarza francuskiego – mówię o Andrzeju Łuczeńczyku, wszystko, co o nim pisałem, drukuje się jako wstęp do „Gwiezdnego księcia” – drukowanie polega na malowaniu ściany w pokoju – ciemniejszy kolor ściany oznacza mój wstęp – o czymś ma świadczyć człowiek o nazwisku Kubica – ja nie znam tego człowieka, wybieram go dlatego, że mi się podoba jego nazwisko – przyszedł do mnie Marcin Bereza (syn zmarłego bratanka) – dziwię się, że Emilia wypuściła go samego na miasto – Marin dziwacznie się wypowiada – chcę, żeby ode mnie zadzwonił do matki i powiedział, że u mnie jest – on się ociąga, czegoś nie chce powiedzieć – przychodzą goście, matka przygotowała jedzenie – trzeba brać samemu jedzenie na talerze – widzę, że talerze są brudne – biorę talerz, nie mogę go domyć, talerz jest oblepiony ziemią – niepokoję się tym stanem rzeczy, nie rozumiem, dlaczego tak się dzieje – – –

Noc, dużo bezsenności od pierwszej, wstałem przed szóstą –

zdjęcie z archiwum Pauliny Łuczeńczyk

22.08.1992

– ściana Alej Jerozolimskich, ściana lasu, miejsce wydarzeń historycznych – historia zamachu stanu, zabójstwa dowódcy, szefa, marszałka – na podstawie swojej wiedzy historycznej podpowiada mi tę historię Henryk Krzeczkowski – według reguł sztuki narracyjnej buduje tę historię mój wewnętrzny narrator – zamachowiec wybrał miejsce zabójstwa – wyznaczył punkt, z którego swego czynu dokona – rządzą zamachowcem psychiczne, techniczne konieczności – zabójstwo zdarzyło się w czasach Polski międzywojennej – zdarzy się, zdarza się w czasoprzestrzeni dzieła sztuki – ona się tworzy i powstaje jak w narracjach Andrzeja Łuczeńczyka – przyglądam się izbie chłopskiej, izba jak muzealna – czekam na przesyłkę pocztową z maszynopisami – listonosz przynosi przesyłkę wieczorem – podaje mi zniszczone banknoty, nie chce ich przyjąć w charakterze napiwku – po perswazjach banknoty przyjmie – tłumaczy, dlaczego przesyłkę otrzymuję z opóźnieniem – – –

Noc, bardzo dużo bezsenności, wstałem przed szóstą –

 

20.10.1992

– spór w zespole Twórczości o Twórczość, spór o prozę – nie widzę Heleny Zaworskiej, słyszę jej głos sprzeciwu – lawiruje niby brat Stasiek, niby Jerzy Lisowski, to jedna postać – kompromisowo mówię o wprowadzeniu na nowo do Twórczości prozy przekładowej – brat Stasiek-Jerzy Lisowski mówi, że się godzi, ale niektórych rzeczy nie należałoby drukować – chcę, żeby wymienił konkretne utwory – on milczy – słyszę wrzask Heleny Zaworskiej – mówię, że tego nie da się znieść – słyszę, że ona wychodzi – jestem w tłumie, przyglądam się tłumowi w pobliżu ogrodu Szyprowskich – orgiastyczność tłumu, tłum jak przed orgią – faceci odsuwają mnie ręką na bok – Marysia Iwaszkiewicz ma figurę dziewczynki, jest kilkuletnim dzieckiem – mówi do faceta, wyjdziesz ze mną, weźmiesz mnie – myślę, że słucha tego dziecko – facet, chyba ze względu na dziecko, nie reaguje – stoję na ziemi jak na małej wyspie – okrągły kawał gruntu, ogrodu, domu ma zdolność wzniesienia się w górę – widzę na wyspie naczynia, szklanki do herbaty – stoi przy wyspie Henryk Gaworski – patrzy na mnie, chciałby mieć prawo wejścia na wyspowy teren – wchodzę w tłum – orgia, brutalność działań seksualnych, seksualne szaleństwo – na sali rozmawiam z Andrzejem Łuczeńczykiem – on zaczyna od słów przeprosin – podchodzę z nim do innych ludzi – on powtarza moje słowa i gesty – myślę o jego zachowaniu – o źródle i znaczeniu jego gestów i słów – – –

Noc, od drugiej dużo bezsenności, wstałem o szóstej –

 

ś, 21 pk

– budzę się u Zadurów w Puławach w środku nocy – wszedł do pokoju teść Bohdana Zadury – siada na tapczanie, zaczyna opowieść dla Bohdana – mówię, kim jestem – teść Bohdana wrócił z Bułgarii – przyprowadził z sobą kilkanaście osób z wycieczki do Bułgarii – są to Rosjanie – rozeszli się po całym mieszkaniu – mówię w Warszawie o treściach moralnych w „Gwiezdnym księciu” i w pisarstwie Andrzeja Łuczeńczyka – Adam Ważyk sądzi, że te treści widzę tylko ja – oponuję, mówię o reakcjach innych ludzi – wychodzimy na Wiejską – pod murem stoi Alicja Lisiecka, jest wielkości dziesięcioletniej dziewczynki – wygląda jak plastykowa lalka z tworzywa szarego koloru – śpiewa balladę lub pieśń liryczną o młodej dziewczynie – dziewczyna błaga o miłosierdzie, o zmiłowanie – czuję się porażony – trwożę się strasznością losu – – –

Noc, spało mi się nieźle, wstałem o szóstej –

 

3.12.1992

– na środku Nowego Światu bar, niewłaściwie mnie traktuje młody kelner – zbliżam się do niego – mówię mu prawie szeptem, że źle robi – on użala się na los – jest studentem, pochodzi z wsi bliskiej Ludwina – gdzie mieszkał Andrzej Łuczeńczyk – zjawia się koło nas sam Andrzej Łuczeńczyk lub jego inny kolega – trzeba coś Andrzejowi Łuczeńczykowi załatwić – czytam jego podanie – jestem wśród krewnych Łuczeńczyka – wnętrze domu, ludzie – przygląda mu się z uwagą młody człowiek – zwierza mu się Andrzej Łuczeńczyk – wzruszam się jego zwierzeniami, jego czułością wobec mnie – do mojego brata Staśka przychodzą przesyłki zagraniczne – patrzę na dużą lalkę – Stasiek mówi, że otrzyma wielokilogramowe paczki – mówię, będzie cię to kosztować mnóstwo pieniędzy – czeka się na coś, rozgląda się po twarzach – niby to krewni Andrzeja Łuczeńczyka, niby moi bliscy – – –

Noc, spałem jako tako, wstałem o szóstej –

 

22.06.1993

– wiem, że wiele się dzieje – w tym, co się dzieje, uczestniczę – zdarzenia dzieją się we właściwym porządku – mają w sobie jasność – w biegu zdarzeń ważny jest akt pisarski Stanisława Zielińskiego – ktoś mi podsunął jego tekst w Nowych Książkach – czytam ten tekst, czytamy go – Stanisław Zieliński opowiada się za tym, za czym się nie opowiadał – rozumiem, że opowiada się także za moimi autorami – wynajduję w tekście nazwiska – jest nazwisko Andrzeja Łuczeńczyka – w tekście dużo wtrętów nawiasowych – chcę nie zgubić głównego sensu tekstu – jestem zadowolony, że Stanisław Zieliński zrobił, co zrobił – – –

Noc, spałem jako tako, wstałem przed szóstą –

Myśl, żywi garną się do zmarłych jak ptaki do drzew przed burzą –

 

10.09.1993

– mam wejść do nowego Spatifu – Spatif jest teraz dziesięć pięter pod ziemią – dzwonię przez domofon na dół – rozmawiam z szatniarzem Frankiem – Franek cieszy się, że przyszedłem – uprzedza, że płaci się pięćdziesiąt tysięcy wstępu – zjeżdżam w dół – lokal niski – drewniane belki podtrzymują jak w schronach strop z ziemi – myślę, czy to się nie zawali – oglądam sale – przechodzą pierwsi goście – na górze opowiadam, że byłem w nowym Spatifie – jestem może z Henrykiem Krzeczkowskim, może z Ewą Fiszer – z Ewą rozmawiam w plenerze, wśród pól, wśród ogrodów – Ewa chwali moje spodnie – mówię, że spodnie pożyczyłem od brata Staśka – mówię o rozliczeniach finansowych z matką – publicznie twierdzę, że jeszcze nie zaczęły się żniwa – widać dokoła, że jest już po żniwach – rozmyślam, dlaczego mówię, co mówię – podchodzę pod remizę strażacką w Miedniewicach – widzę znajomą kobietę – wiem, że ona miałaby mi proponować ważne stanowisko – chcę wejść na salę, znajoma wchodzi za mną – witają mnie różne osoby – jestem w Spatifie, siedzę przy stole z młodymi literatami – oni opowiadają, co wiedzą o wizytach u mnie Andrzeja Łuczeńczyka – opowieści są fałszywe, wymyślone – oni wiedzą, że Andrzej Łuczeńczyk chodził do mnie z wódką – nie wiedzą, że ją po drodze wypijał – mówi się o stypie po pogrzebie Andrzeja Łuczeńczyka – przypominam sobie, że stypy nie było – prosił nas w Lublinie Tadeusz Jasiński, ale z zaproszenia nie skorzystaliśmy – – –

Noc, udręka kilku godzin bezsenności, wstałem po szóstej –

 

11.09.1993

– u Myśliwskich czytam maszynopis nowego utworu Myśliwskiego – czytam przez wiele godzin – zasnąłem ze zmęczenia – budzę się – trzeba ustalić, gdzie będę mógł kontynuować lekturę – czytam – mamy gdzieś jechać – jesteśmy, Myśliwscy i ja, jakby w szkole – siedzimy lub leżymy w ławkach – uczestniczymy w zbiorowym przypominaniu sobie rzeczy chłopskich, zdarzeń – może uczestniczymy w powstaniu narracji Myśliwskiego – narracja naśladuje tok skojarzeń, tok przypomnień – przygotowania do wyjazdu, czytanie tekstu – z radia, na żywo słuchamy lamentu kobiet wiejskich – biskupi w liście zarzucili Andrzejowi Łuczeńczykowi nieprawdę w narracji – kobiety lamentują nad niewiedzą biskupów – toczą się spory o nurt chłopski – Mała (Myśliwska) niesie torbę na wóz, do samochodu – rozmawiamy o modzie na przedmioty z mosiądzu, z żelaza – Mała mówi, że można by na widoku postawić ich starą wagę – – –

Noc, spałem jakby lepiej niż ostatnio, wstałem o szóstej –

 

17.09.1993

– zebrania literackie w Domu Literatury – dyskutuje się sprawy Kościoła, sprawy prozy – ktoś czyta lub ma czytać teksty – syn aktora ma czytać tekst swego ojca – czuję potrzebę wypowiedzenia tego, co myślę o Józefie Glempie – słowa układają mi się ostro – jak to jest, że pierwszą osobą w Kościele jest człowiek nikczemny – mówię to lub nie mówię – mówię, odpowiadam na pytania, o prozie – daję przykład nieuczciwości w stosunku do pisarstwa Andrzeja Łuczeńczyka – słucha się mnie z uwagą, życzliwie – zebrani zaczynają się zajmować sprawą zabójstwa Henryka Wenusa – był na sali ojciec zabójcy, stary Biernat – słucham tego wszystkiego z osłupieniem – do wszystkich lub do kilku osób mówię o nieporozumieniach – mówię, znałem rzekomego zabójcę – on przyjął odpowiedzialność za zabójstwo – był to człowiek szlachetny – mogę tak mówić, bo zabity był moim dalekim krewnym – był zabijaką i desperatem – słucha się mnie z dobrą wiarą – Alicja Sternowa wycofuje się ze swoich oskarżeń – schodzimy po schodach z drugiego piętra – nie patrzymy na nową restaurację – ma mnie zawieźć do domu Jaś Bernat lub szwagier Szmigielski – trzeba poczekać na syna Jasia Bernata lub mojego siostrzeńca Ryśka – widać przy placu Zamkowym, jak się wali ruina starej kamienicy – rano przyjechałem do Domu Literatury za wcześnie – wychodzą ludzie z zebrania jakby w dawnej stołówce w podziemiach – przyglądam się nieznanym twarzom – wiezie mnie szwagier lub Jerzy Lisowski koło ogrodzonego sadu – idę pieszo do centrum Skierniewic – na polach przed skrzyżowaniem Miedniewickiej i Mazowieckiej odczuwam żar słoneczny – odpoczywam w plamie cienia – cień nie wiadomo od czego pochodzi – uświadamiam sobie, że zepsuł mi się zegarek – chcę sobie przypomnieć, gdzie ma warsztat mój zaufany zegarmistrz – wydaje mi się, że chodziłem do niego po północnej stronie rynku – nie mam pewności, myślę – – –

Noc, spałem niespokojnie, wstałem po szóstej –

 

14.02.1994

– słucham opowieści mówionej lub poznaję opowieść artystyczną – czasem opowiada Jerzy Lisowski – poznaję utwór raz w stylu Jarosława Iwaszkiewicza, raz Andrzeja Łuczeńczyka – język słów zmienia się w język spojrzeń – ogarniam historię dojrzałego mężczyzny i młodego człowieka – młody człowiek służy w wojsku – kontynuuje ekskluzywne nauki – zaczyna karierę literacką – dojrzały mężczyzna odwiedza go w wojsku – lub w internacie – narracja z jego punktu widzenia – prowokująco rozmawia młody człowiek – dojrzały mężczyzna pertraktuje z oficerem – o przepustkę dla młodego – mężczyźni mogą być z sobą sam na sam – zbliżenie między nimi – starszy po raz pierwszy współżyje z mężczyzną – młodszy ma pierwszy w życiu stosunek seksualny – popada w gorączkę seksualną, w szaleństwo – oficer sprzyja spotkaniom – bez słów daje zwolnienia – starszy poddaje się młodszemu – jego narracja jest chłodna, z dystansem – idę z kobietą Alejami Jerozolimskimi – w kierunku wschodnim, w stronę Marszałkowskiej – patrzymy na młodego człowieka – idzie na północ – kobieta chce pomocy literackiej dla niego – mówię o trudnościach – o braku czasopism literackich – rozmawiamy – jak młodemu człowiekowi pomóc – – –

Noc, dużo półsnu, uczucie zimna, wstałem przed siódmą, w pokoju temperatura 15 stopni –

Mróz, na dworze dwadzieścia stopni mrozu, mróz ma trwać kilka dni –

 

7.09.1994

– zbliżamy się do siebie, Jarosław Iwaszkiewicz i ja – przez wielkie sale, przez wielkie drzwi – dochodzimy do siebie – dotykamy się – chcę wiedzieć, pytam – słyszę, widzę, jest Janusz Minkiewicz – zorganizowano dla niego imprezę, w Ameryce – mówi się o Alicji Dryszkiewicz – ktoś o niej czytał w gazecie – Alicja Dryszkiewicz, wybitna pisarka – zarobiłaby 17 tysięcy, może milion – mówię o Andrzeju Łuczeńczyku do kobiet – kobiety jakby ze wsi – mówię – Andrzej Łuczeńczyk jest jednym z najniezwyklejszych ludzi – jakich poznałem – mówię – widzę dom, w którym umarł – ulica Gałeckiego w Skierniewicach – w baraku otwiera się nowe konta bankowe – tłok, pośpiech – źle widzę, nie umiem czegoś wypełnić w formularzach – przerywam wyrabianie konta – dziwię się, że nie otwieram konta w eleganckich bankach – niosę pierogi na rynek, na trawnik – dla psów – słyszę komentarz mężczyzny – o głupocie mojego postępowania – że niby tak dbam o zwierzęta – chcę wrócić do baraku, po dokumenty – dowód osobisty mam przy sobie – rozpada mi się w rękach – kruszy jak chleb – myślę, że mi go sklei Jurek Reszka – mieszkanie Reszków puste – kuchnia bez żadnych mebli – Jurek jest – rozstawia okrągły stół w dużym pokoju – po kuchni kręci się Janusz Reszka – jest mały jak w dzieciństwie – wykrzykuje do mnie – nie jestem taki, jaki byłem – zastanawiam się nad jego słowami – niepokoję się, czy Jurek sklei mi dowód – słyszę opowieść o Marcie Fik – ona jest chora, nie ma telefonu – chciałbym zrozumieć, co się dzieje – u Reszków – – –

Noc, bezsenność, niepokoje, wstałem o szóstej –

 

22.06.1995

– patrzę na ulicy na znajomego z widzenia – dwaj znajomi z widzenia idą w tym samym kierunku – wiem, dokąd oni idą – gdybym poszedł za nimi, doszłoby do zawarcia znajomości – nie chcę tego – powroty do mieszkania – łażenie po sklepach – zostawiłem w sklepie marynarkę – z portfelem, z dokumentami – sklep ma wejście na zaplecze przy mojej klatce schodowej – wracam do sklepu – mówię o marynarce – szefowa dwóch kobiet pyta o wygląd marynarki – mówię, że marynarka w kratkę – chcą mi marynarkę oddać – pytam dla elegancji, ile się należy znaleźnego – szefowa mówi, dwieście dziesięć złotych – należałoby powiedzieć, że to bezsens – przecież wróciłem do sklepu po dwóch minutach – zdjąłem marynarkę, żeby coś przymierzyć – wracam do mieszkania – mieszkanie jak sklep, warsztat i urząd – urzędniczki pytają o wiszącą bieliznę – wezmą ją do prania – otworzą lub zamkną drzwi na balkon – nierozłączność mieszkania, biura, urzędu – patrzę na rękę lub rzecz przyjaciela – wobec jego ojca i kolegów opowiadam cykl anegdot o przyjacielu – opowieść jakby o każdym palcu – w awanturach rani się w palce po kolei – moje opowieści mają rozbawić słuchaczy – nie rozbawiają – opowiadam bezbarwnie – patrzę na cmentarz – wygląda jak cmentarz, gdzie jest grób Andrzeja Łuczeńczyka – myślę, że mógłbym iść na cmentarz z przyjacielem – zaplecze lokalu – kobiety z kuchni mają przejrzyste stroje – widać ich majtki, ciało – przyglądam się bez zdziwienia – – –

Noc, bezsenność nad ranem, wstałem po szóstej, deszcz –

 

14.12.1995

– słowa utworu Dariusza Sośnickiego – słowa poezji – Dariusz Sośnicki broni Yewhena Michnowskiego – teksty młodych poetów o Dariuszu Sośnickim – o jego ludzkiej wspaniałości – czytam teksty korespondencji w gazetach – pisze się przeciw pisaniu Andrzeja Łuczeńczyka – przeciw absurdalnej narracji u Marka Słyka – wiem, że to atak na mnie – z placu Zamkowego patrzę w stronę wschodnią – na grupę młodych ludzi – mówią o książkach – powtarzają nazwisko autora – jego książki mają powodzenia – nazwisko chyba jak moje – wyraźnie słyszę sylaby, reza – przed Domem Literatury coś się dzieje – stoję w bramie z Markiem Słykiem – jego bratem (sic) – słucha naszej rozmowy kobieta – Marek Słyk mówi o wizytach u brata – mógłby przychodzić do mnie – słucham Marka, patrzę na kobietę – z Jerzym Lisowskim mam zjechać na rondo Nowego Świata – ma wsiąść Tadeusz Komendant przed rondem – zjeżdżamy w stronę Muzeum Narodowego – – –

Noc, sporo bezsenności od czwartej, wstałem o siódmej –

 

9.11.1999

– sale teatralne, sceny – ze sceny mówi do mnie Janka Dróżdż – rozmawiam z nią z widowni – to się powtarza dwa lub trzy razy – przez wiele sal przechodzę z Józefem Tejchmą – on przypomina mi moje poglądy na poezję – spór z Tejchmą – bronię swoich poglądów, dawnych i dzisiejszych – spacer w nieznanym miejscu – opowiadam panu Schu swoją historię z filmem telewizyjnym – w którym wykorzystano moje wypowiedzi sprzed lat – formułuję kanciaste zdania po niemiecku – podchodzi do nas Hans Jörg Schu – dla obojga moja opowieść jest niewiarygodna – powinienem podać sprawę do sądu – dopowiadam, kim jest dla mnie Andrzej Łuczeńczyk – wiele osób rozmawia o Andrzeju Łuczeńczyku – o Januszu Głowackim – impreza nieznanych pisarzy – może w Puławach, może w domu Andrzeja Łuczeńczyka – odzywam się do Olgi Tokarczuk – odpowiada coś nieprzyjemnego – słucham opowieści Łuczeńczyka – jego matka upiekła chleb lub kartofle – piekła to w grubej tkaninie – ktoś wydobywa nożem to, co upiekła – patrzę na twarz matki Łuczeńczyka, patrzę na niego – wuj Łuczeńczyka narzeka na zastrzał – słucham opowieści o zastrzale – o rozpadzie kości palca – o gangrenie kości – zastrzał jest najstraszniejszą chorobą – nie uznaje się, że taka choroba istnieje – – –

Noc, złe samopoczucie w nocy, wstałem o szóstej –

 

9.06.2001

– prowadzę zajęcia ze studentami – analizujemy utwór Andrzeja Łuczeńczyka – może to „Gwiezdny książę” – utwór zajmie nam następne zajęcia – patrzę na maszynopis utworu – wiem, wszyscy mają maszynopisy – myślę o drugiej części analizy – – –

Noc, spałem dobrze, wstałem o szóstej –

 

31.07.2001

– jakby w Zwierzyńcu – jakby na cmentarzu – groby literatów – kilka grobów moich pupilów – groby jak poduszki – małe, ciemne – działa noblista, jego ludzie – moja ciekawość – jak zachowa się przy tych grobach – on zgniata poduszki grobów, rozcina – podnosi w górę rozcięte – groby Stachury, Drzeżdżona, Łuczeńczyka spostponowane – przyglądają się temu moi przyjaciele – patrzę na trzy inne groby – Mieczysława Jastruna, jego żony, jego syna – coś się przy tych grobach robi – myślę o obrządku przy tych grobach – syn mógł być chrzczony – nie mam jasności, jak jest – patrzę na cmentarz – na brzozy Zwierzyńca – – –

Noc, spałem źle, upał, wstałem przed szóstą –

 

25.04.2004

– komplikacje z tekstami prozy – coś się pomyliło z tekstem Łuczeńczyka – rozmowy w tej sprawie – deklaruję jazdę do Lublina – do Andrzeja Łuczeńczyka – rozmawiamy o innych tekstach – dziwności z moim tekstem – rozmawia się o tym na ulicy – w lokalu, w barze – Jerzy Lisowski, Marian Grześczak, nieznani ludzie – jakby ktoś z mojej rodziny – we mnie strach przed jazdą – nie wiem, gdzie Łuczeńczyk mieszka – jechałbym na wieczór – komplikacje, niemożliwości – trzeba to odwołać – trzeba do Lublina dzwonić – nie wiadomo, do kogo – znalazł się Bohdan Zadura – on chyba ma znajomych – którzy by odnaleźli Łuczeńczyka – telefon do Lublina konieczny – jedyne wyjście dzwonić – przecież nie mogę jechać – – –

Noc, perturbacje około pierwszej, usnąłem, spałem do piątej –

 

7.03.2011

– jedziemy do rodziny Łuczeńczyków – jest nas kilkoro – odbywa się coś – nie wiadomo co – jakby jakaś uroczystość – czas wracać do Warszawy – powrót z komplikacjami – pogubiliśmy się, pobłądzili – nie znamy dróg – Bohdan Zadura by wiedział – do Bohdana powinniśmy wstąpić – tylko jak to zrobić – ktoś nas podwozi – do stacji, do autobusu – ciągle nie wiemy, co dalej – pustkowia, bory, lasy – nie wiemy, gdzie jesteśmy – wleczenie się – co i raz nic nie wiadomo – gdzie jesteśmy – czy dowleczemy się do Puław – z Puław już łatwiej – z Puław byłby jakiś pociąg – ale jak dowlec się do Puław – – –