Ania Górecka


NIE WYPADA DOROSŁEMU
WYPIEC CIASTA
W MIKROFALI

dziennik


 

1 XII 2016

 

Zasnęłam o czwartej nad ranem i nie poszłam do szkoły. W zasadzie na ten temat niewiele mam do powiedzenia. Codziennie rano babcia się nie ceregieli. Chciałaby, żebym wstała do szkoły. Wtedy krzyczy, wygraża instytucjami, kurwami rzuca, a potem wydzwania do cioci z płaczem, bo się nie słucham i że złe z nas dzieci, lepiej wywieźć do ojca.

Wieczorem zamknęłam się w łazience. Matka dobija się do drzwi, puka, ale nie wiadomo po co, bo zaraz otwiera zamek widelcem, chociaż wyraźnie daję jej znać, że mi się to nie podoba.  Woda dawno wystygła, wszystko mnie boli, ona stoi i nic nie mówi, jakoś głupio się patrzy. Trzęsą mi się ręce i nie rozumiem, po co tak się wgapia, dlaczego nie wyjdzie, skoro jest niezręcznie, ale intencjonalnie przeciąga ten moment. Musi się zatrzymać, a potem zastanowić.

– Goliłaś nogi? – pyta i zaczyna wstawiać pranie, chociaż o tej porze nie można włączać pralki, bo inaczej liczą za prąd. Patrzę na nią z powycieranej żeliwnej wanny, próbując odgadnąć jej intencje, ale w głowie pustka, jedno wielkie nieporozumienie. Kręci się jeszcze chwilę, wyjmuje z kubeczka szczoteczkę do zębów, rzucając w tej krzątaninie podejrzliwe spojrzenia, wychodzi.

 

15 I 2017

 

Od niechcenia zażywam zbyt duże ilości tabletek nasennych. Są nieskuteczne niezależnie od dawki, więc łykam jak miętówki. Ostatnio ktoś się na mnie rzucił, to znaczy doznałam przemocy fizycznej, ale ja jestem spokojna. Od kilku dni gram w grę, nie wychodzę z pokoju chyba że na siku, słucham tej samej składanki i nie otwieram nikomu drzwi. Przede wszystkim staram się jak najwięcej grać, żeby już o niczym nie myśleć, żeby nic nie przychodziło do głowy. Nikt nie chce ze mną rozmawiać i nikt nie wierzy w to, co mówię. Wiele osób zakłada z góry, że dużo kłamię. Czasem wydaje mi się, że sam fakt, iż byłam świadkiem jakiegoś wydarzenia albo usłyszałam coś na własne uszy, albo moje oczy widziały, to jest za mało, żeby wiedzieć. To wszystko jeszcze może mi się wydawać – przesłyszeć, przewidzieć, zinterpretować na czyjąś niekorzyść. Słyszę kłamczucha, kłamczucha albo że mam urojenia. Wtedy faktycznie wydaje mi się, że mam urojenia.

Najbardziej żal mi mojego brata. On nie może zostać sam, nawet jeśli potrzebuję stąd uciec. Chciałabym, żeby kiedyś miał miejsce w którym nie musi się bać. Chciałabym mieć nowotwór jak mój dziadek, a potem umrzeć jak mój dziadek. Mogłabym wymienić się z nim zdrowiem. On mógłby chodzić na ławeczkę pod gołębnikiem, a ja nie. Często wołał mnie z drugiego końca podwórka bez konkretnego powodu, nie chciało mi się tak daleko iść, ale do niego szłam. Żyliśmy w sprzysiężeniu. Kiedy wszyscy krzyczeli, to chowałam się u dziadka, a on mnie nie wydawał. W jego szufladzie ze zdrowotnymi skarpetkami ukrywałam zeszyt w którym, w celach badawczych, zapisywałam wszelkie groźby i wyzwiska zasłyszane w domu pod naszym, to znaczy moim i mojego brata, adresem. Kiedyś pokazałam go tacie w nadziei, że zabierze nas do siebie, więc tata zabrał nas do babci na weekend.

 

23 I 2017

 

Dzisiaj było tak: wyszłam z domu o siódmej dwadzieścia, spakowałam się, pożegnałam z kim trzeba, pojechałam autobusem i nawet już stałam pod szkołą punktualnie przed pierwszą lekcją, ale z jakiegoś powodu niefortunnie musiałam wtedy wybrać się na spacer. Moja wychowawczyni zadzwoniła do rodziców z jakimś wielkim żalem, co mnie on niewiele interesuje.

Czuję potworną tęsknotę za rozmową z drugim człowiekiem. Płaczę aż tak, że boli mnie ciało, jakbym miała zamglony umysł i jakbym musiała do końca życia pić ten lepki sok malinowy w ciężkich butelkach z niedopasowaną zakrętką, który zalewa książki w plecaku, więc mama i babcia zawijają go w plastikowy woreczek, żeby wylewał się do niego, ale wtedy sok wylewa się też z woreczka, wiec moje podręczniki pachną sfermentowanymi owocami i mają posklejane strony.

 

27 II 2017

 

Pani lekarz psychiatra dziecięcy zapisała mi nowe leki nasenne. Dzięki nim śpię trochę dłużej, a sny to rzeczywiste odzwierciedlenie moich zmartwień. Wybudzam się kilka razy w ciągu nocy. Nie lubię kiedy tak się dzieje, bo doznaję wtedy mistycznych zjawisk mających miejsce w moim pokoju. Różne mogą być powody tych halucynacji, jednak mama i babcia zgodnie ustaliły, że to ja mam teraz najlepiej, ponieważ posiadłam umiejętność porozumiewania się ze zmarłymi, a jeżeli tak, to nie ma problemu.

 

8 III 2017

 

Mam 14 lat

 

1 IV 2017

 

W zasadzie to od zawsze byliśmy przezroczyści, takie rodzeństwo-widmo. Od kilku lat daję wyraźne znaki, że coś jest naprawdę nie tak, że potrzebujemy pomocy. Kiedy proszę o rozmowę, zazwyczaj do niej dochodzi i nawet za każdym razem łudzę się, że może tym razem się uda, bo przecież są dorośli, ale okazują się być bezradni. Wydaje mi się, że trochę boją się podejmowania reakcji albo są przekonani o tym, że to wszystko zniesiemy, jakbyśmy się już wystarczająco zahartowali. Mają nadzieję, że nie dojdzie do czegoś wstrząsającego, że uda nam się z tego wylizać, że zniesiemy jeszcze więcej. Spotkania, narady, wezwania do gabinetów – nie chcę więcej rozmawiać. Jakie kryteria muszę spełniać, by wyciągnęli do mnie dłoń? Co mam zdziałać z tym, że tego lęku po mnie nie widać? Nie mogę wydostać się z mojej głowy, cały czas muszę tam być i szukać rozwiązań. Wydaje mi się, że wszystko się kończy, jakby to była jedna z ostatnich prób.

 

8 V 2017

 

Gdyby dziadek żył, byłabym szczęśliwa. Zrobiłam porządki w swoich rzeczach. Nie mogę się na niczym skupić, cały czas słyszę szum. Boję się, że mój brat zostanie sam. Często wyobrażam sobie, jak mogłoby być w innych miejscach, gdyby jednak się udało, gdyby ktoś we mnie naprawdę uwierzył.

Przyjaciele dzwonią w popołudnia. Wiem, że lubią spędzać ze mną czas. Odprowadzamy siebie po lekcjach okrężną drogą do domu, ich rodzice dzwonią do mnie kiedy spóźniają się wieczorem, zwierzamy się sobie, pożyczamy długopisy. Z jednej strony jest w porządku i znamy się wszyscy, ale, poza własnymi pokojami, za bardzo nikt się do mnie nie przyznaje. Odkąd zaczęłam wychodzić na boisko, dziewczyny nie chcą ze mną rozmawiać, więc któregoś razu po meczu zaczepiłam jedną z nich. Powiedziała, że się narzucam, ale nikt mi tego nie powie poza nią, więc powinnam dać sobie spokój i przestać. Jestem dla nich męcząca, ale nie rozumiem w jaki sposób do tego doszło. Staram się nie obarczać ich tym wszystkim, jednak wydaje mi się, że wystarczająco obciąża je mój życiorys.

 

3 VI 2017

 

Nigdy nie byłam tak przeraźliwie zagubiona. Chyba lekko podtrułam się lekami, bo zrobiło mi się słabo, muszę teraz spać i patrzę jakoś inaczej.

 

17 VI 2017

 

Czasem chciałabym krzywdzić ich tak samo jak oni mnie. Wydaje mi się, że w końcu któraś ze stron nie zniesie w sobie tej goryczy. W tym domu przebłyski pogody ducha są zaledwie przelotnym zadowoleniem. Jestem tutaj tak niedobra dla ludzi jak tylko potrafię, noszę w sobie wielką jak wieloryb złość. Zawsze ktoś zwraca mi uwagę, kiedy za głośno się śmieję, bo sąsiedzi mogą ten śmiech usłyszeć. Co wtedy sobie pomyślą?  Z czego drugi człowiek może się tak szeroko śmiać?

 

4 IX 2017

 

W szkole jest do kitu. Chciałabym mieć genialne oceny, ale nie potrafię skoncentrować się na czymkolwiek, to nie do przeskoczenia. Psycholog szuka mnie po klasach, co niekoniecznie zachęca kogokolwiek do utrzymywania ze mną relacji. Zasugerowała mi, że nie dziwi się, że nikt nie chce ze mną rozmawiać, bo mam poczucie wyższości nad resztą klasy.

Matka powiedziała wychowawcy, że się nad nią znęcam. Z jednej strony mam przeczucie, że to nieprawda, a z drugiej czuję się jak mały socjopata.

Moje życie to siedemdziesięcioletnia naga kobieta w przedpokoju, zapach przypalonego garnka z mlekiem, myszy w szafie, pod łóżkiem, w piwnicy, na strychu, nieskończone ich skrobanie, matka moja od tygodnia w tych samych ubraniach, przekręca się co jakiś czas na ten bok, co dawno na nim nie leżała.

A ja patrzę i boję się, że już taka jestem. Staram się wygrzebać. Sikam, jem, myję się, uczę, rozmawiam z ludźmi. Nie mogę spać i często płaczę w nocy jak już mam dosyć tego niespania. Jestem niewłaściwa, jakaś nieodpowiedzialna i chyba zakochałam się bez wzajemności. Wstaję z łóżka dla siebie. Nieważne, że mi kłamie, nie jest istotne docieranie do prawdy, nie ma dla mnie różnicy.