POLE / 2 (5) / 2024

Tadeusz Pióro

LEWĄ

raz
          dwa
                      trzy
                                   cztery
lewa
          dwa
                      trzy
                                   cztery
lewa
           lewa
                    powtórz

od czoła lekki bieg
dwójkami wolne tempo

jakby od tamtego czasu
nikt cię nie przeleciał

 

ryc. Mariusz Czeżyk

BYCIE DO BÓLU

Na przykład Adam Chrząstowski, jak go zapytała Doda,
czy on i Kurt Scheller nie są przypadkiem homo, odparł,
że są hetero do bólu, więc chciałem wyobrazić sobie
ten ból, żeby go potem opisać, albo chociaż rozpoznać,
bo też jestem hetero, ale nie z tej przyczyny mam bóle,
więc nie wiem, czy być hetero do bólu znaczy tyle,
co cierpieć, bo nie jest się homo, zwłaszcza, że nigdy
nie słyszałem, by jakiś homo mówił, że jest nim do bólu,
to chyba mieściłoby się w kanonie estetyki camp, ci wszyscy
cierpiący straszne bóle macho mężczyźni w filmach
Mela Gibsona chyba już są campowi, lub niechybnie ich to czeka,
oczywiście nie lekceważę prześladowań osób homo, lecz inną kwestię
tu rozważam, czyli co o sobie mówią i ile w tym bólu, retorycznego
bólu, bo o bólu (meta)fizycznym nie mówi się tak swobodnie, jak Adam Ch.,
(skądinąd kucharz znakomity, bez bólu zjadałem wszystko, co ugotował)
o swojej i swojego szefa z hotelu Rialto heteronormatywności, prawda.
Więc bycie do bólu jako źródło cierpień wystarczy wielu boleściwym
do zrozumienia złudzeń osobistych i społecznych, lecz zrozumieć nie znaczy
porzucić: ból nas przyjmuje, kiedy przychodzimy, i razem z nami odchodzi:
nie porzucamy go, choć ból może oddalić się na chwilę za potrzebą,
lub po prostu, czyli bez potrzeby, o której można cokolwiek powiedzieć
z pomocą tej armii metafor, jaką jest nasza prawda. Co innego prawda o bólu
oraz prawda o seksie: jak przyjdzie co do czego, są pigułki.

BĄDŹ WIERNY, IDŹ DO PRZODU, ZRÓB MÓJ DZIEŃ

Kiedyś ten język będzie należeć do mnie
Na razie słucham, brzytwę ostrzę,
Wyglądam jak milion starych złotych
Lecz mój outfit i tak podpiździ show
Jak się rozkraczę na czerwonym dywanie
Z brzytwą w zębach sam
Uniwersytet Jagielloński
Nie dostałby tylu lajków
Choć zgaduję, że nie wiem
Ale wiem, że Kraków rozwalił
Moim ciociom mózgi
I jest w kłopocie
Jak większość z nas
Przyłapanych bez majtek
Na skrzyżowaniu dróg donikąd
Z drogą powrotną do łóżka
Gdzie wszystko brzmi znajomo
I za późno nikt nas nie usłyszy
Nawet na portierni