NA PRZECIĘCIU

Gustaw Owczarski, „Trap Krypt”, Kontent, Kraków 2023


 

 

Ponoć tak się teraz pisze. Nerwowo, z szarpnięciami, jakby długość koncentracji uwagi nie była w stanie ogarnąć kartki tekstu, więcej, nie była w stanie ogarnąć jednego wersu. „Trap Krypt” to liryka rwana, jednocześnie autoerotycznie intymna, wsobna. Lektura tej książki poetyckiej była dla mnie wyzwaniem. Powoli wchodzę już w wiek dziaderski. Mam „swoich” poetów, „swoje” upodobania, „swój” kanon. Stateczność gustu ma swoje zalety, a największą z nich jest to, że często powoduje u nas antagonistyczną chęć jego porzucenia. Od czasu do czasu szuka się nowych poetyk, młodszych autorów, licząc na to, że przełamie się nimi dawno zapoznane już smaki. Czasem się udaje i kolejny poeta zostaje dołączony do obserwowanych (u mnie byłaby to np. Emilia Konwerska lub Michał Pranke). Czasem jest trudniej i mimo że przełykasz potrawę i wiesz, że jesteś w stanie ją strawić, to jednocześnie nie za bardzo wiesz, jak ją rozgryźć. Tak mam właśnie z Owczarskim.

Jak już zostało wspomniane powyżej, z przyczyn pokoleniowych nie jestem w stanie   zidentyfikować się z podmiotem lirycznym „Trapu krypt”. Nie znaczy to jednak, że teksty tej książki  mnie nie interesują. Interesują mnie niezmiernie, ponieważ są to wiersze w ciągłym progresie/regresie, nieznające siebie, szukające swojego podmiotu w rozdygotaniu wewnętrznych i zewnętrznych bodźców. Ciężko tutaj pokusić się o opis świata przedstawionego, ponieważ świat ten poddany jest ciągłej kalibracji. Ciężko stwierdzić, gdzie w tym świecie zaczyna się „zewnątrz”, a gdzie się kończy „ja” permanentnie implodujące w ciemnej dziurze schizoidalnej pustki. Zagłębmy się w tę poezję. Ponoć tak się teraz pisze.

 
 
i pamiętam wychodzenie z domu
z osiedla
jak trzęsła się ziemia
obleśna
od leków od
trawy od ziemi odstają
 
i znowu ten wieczór jak blackface
ten wieczór jak staje się
ciemno i ambient
 
[„Parogen z Ketrelem”, s. 33]
 
 

Ketrel to lek psychotropowy, podawany w przypadkach epizodów maniakalnych choroby afektywnej dwubiegunowej, oraz by przeciwdziałać epizodom psychotycznym u osób chorujących na schizofrenię. Ten wiersz rzeczywiście jest ketrelem z parogenem. Jeżeli ktoś przeżywał moment rozbicia rzeczywistości cięższy niż przeciętna neuroza intelektualisty, to odnajdzie w tym utworze właśnie ten jakże nieprzyjemny moment. Ziemia tutaj jest jednocześnie trzęsąca się i „obleśna” – w tym samym momencie niebezpieczna i ohydna. Wychodzisz przed dom, przed blok, a tam ciemność. Trzy wersy i w nią wchodzimy. Ziemia nas już nie obchodzi. Widzimy mało, w tle delikatny ambient. Zewnątrz staje się wszechogarniającym darkroomem. Nie sposób nie zatrzymać się nad szerokim rozciągnięciem przestrzeni poetyckiej w tym tekście. Jest w nim pewna intuicyjna maestria. Jest intensywność. Ponoć tak się teraz pisze. Idźmy dalej.

 
       
katastrofa tlenowa. pożyczający chlorofil
mażą nim nogi. Przechodzi
z nogi na nogi
 
płaskie kroki wydzierają szurnięcie
spomiędzy
kostki brukowej to nie
majami ale to nie majami
 
mówią że tamtędy chodziłeś/łaś
ty wiesz
lepiej się ściszyć jak wisi mi
 
tróję czemu się ściskacie
 
[„Dużo. Redukcji”, s. 12]
 
 

Możemy się jedynie domyślać, co się w tym wierszu dzieje, i w tym domyślaniu się właśnie rodzi się strategia poetycka Owczarskiego. Strzępy przenikają się, wiążą. Kiedyś nazywało się to cut-up technique, teraz to raczej poetyka otwartych kart przeglądarki. Przebiegamy przez ten wiersz, łapiemy wysyłane przez niego niestabilne, zagnieżdżone w nanosekundach bodźce. Rozpoczynamy od teorii aktora-sieci, gdzie chlorofil wchodzi w rolę symbionta, jakby scenariusz filmu Cronenberga inspirowany został wykładami Bruna Latoura. Miziamy się gdzieś z uliczno-ćpuńską Hewrą (cytat: to nie majami ), inkluzyjnie uzgadniamy zaimki i pytamy się, może z zazdrości, a może ze zwykłej ciekawości, czemu się ściskacie. Rozczulają mnie te ostatnie słowa. Liryka Owczarskiego, tak na wskroś współczesna w tym utworze, zrobi zwrot i pokazuje że można słuchać Mobbyn, ale i tak na końcu wychodzi Morrissey.

Czy po lekturze „Trapu krypt” dodam autora tej pozycji do obserwowanych. Wskazówka wychyla się leciutko na „tak”. Nie wszystkie teksty książki mi weszły, przy niektórych mówiłem sobie głośne „nie”, inne zupełnie nie zostawały w głowie. Świat Owczarskiego, rozmazany, istniejący na przecięciu leków psychotropowych, przebodźcowania i rwanej narracji jest zwyczajnie pociągający. Nie przyznaję sobie prawa, by go rozumieć, ale też i tego prawa nie potrzebuję. „Trap krypt” dał mi tam, gdzie nie szukałem. Kazał mi przystanąć nad tekstem, angażował, pozwolił mi docenić sprawność tego pisania i jego niezaprzeczalną wizyjność. Całkiem nieźle jak na początek. Ponoć tak się teraz pisze. Jeżeli tak, to niech się pisze.