Dariusz Patkowski
Śpiący i dawni
Wszystkie wakacje spędzaliście w domu dziadków
póki nie wpadł tam zamaskowany dorosły –
rozsiekał więzi, naćpał wspomnienia, odebrał żywych.
Twój kuzyn wciąż śni o domu, lecz nie chce opowiadać
tych snów. Podobno oni wciąż tam mieszkają.
W jego niechęci słyszysz strach.
Puste miejsce
Wieczory i przedświty – dwie chwile, kiedy
masz wrażenie, że ich czujesz. Nie wiesz,
jak wyglądają. Nurkują w szarej, wilgotnej
membranie snów, skąd wygrzebują
piszczele. Po powrocie zakopują je
w ziemi, z której wyrastają żelazne
żyły torowisk – chrom biegnący stąd
do wieczności. Już za kilka godzin upał
roznieci w nich żar.
* * *
Skoro świt ociężałe słońce rozrzuca światło
jak bankrut, a twoje miasto łapie je wprawnym
ruchem głodomora. Zmodernizują ulice,
wykarmią kawiarnie, dobudują parkingi,
ale duch wróci dopiero pod wieczór.
To miejsce, gdzie zginąłeś – za dnia
pierworodny, a wieczorem pogrobowiec.
Cichy szum krwi zagłusza pracę snu
* * *
Przyszła podwyżka w pracy. Dzięki temu siedzisz
w nadmorskim apartamencie. Grzeje słońce,
szumi Bałtyk. Czerwiec od świtu rozbiera
przyjezdnych. Lecz nie zapominaj o drugiej stronie,
gdzie nicość pomnożona przez zmarłych
nie pozwala zapomnieć. Wzburzone fale
wyrzucają na brzeg ości
kruche i ostre jak szkło.
Szczęściarz
Ten bóg wytraca się ze wspomnień.
Nie wie kim, ani czym jest. Przypomina ślepą
aortę przez którą przechodzi rdza. Gdyby mógł,
stałby się katastrofą. Gdyby chciał, odpuściłby
sobie. Bezkształtna meduza niesiona instynktem
silniejszym od zatracenia. Obumarła tkanka
świadomości. Hymn w dźwiękoszczelnej kapsule.
Nasz daleki krewny, pamięć.