Marta Rusek
Bezpośrednio
i ukradkiem
Gdyby w latach trzydziestych dwudziestego wieku zapytać miłośników czy krytyków literatury, co wiedzą o autorce opowiadania „Na dworze króla słońca”, mieliby kłopot z odpowiedzią. Amelia Hertzówna była wówczas nieznana. Nie zapewniła jej rozpoznawalności ani debiutancka jednoaktówka „Yseult o Białych Dłoniach” opublikowana w prestiżowej Chimerze w 1905 roku, ani powstałe później dramaty czy opowiadania. Pozostawała niezauważona i miała tego gorzką świadomość. Odpowiadając na artykuł Kazimierza Czachowskiego, w którym krytyk docenił jej talent, pisała w 1932 roku: bardzo dziękuję za słowa uznania, pierwsze, które w życiu mnie spotkały. Skonstatowałam z zadowoleniem, że nareszcie po dwudziestu pięciu latach (dosłownie) znalazła się jedna osoba, która przeczytała moje utwory ze zrozumieniem i przyjemnością. Nie jest to oszałamiająco prędko, ani przesadnie wiele, ale widocznie tak być musiało.
Przełom nastąpił wiele lat później, przyniósł go dopiero początek obecnego stulecia, gdy wydano dramaty zebrane Hertzówny. Choć w pracach historyków literatury już wcześniej pojawiały się o niej drobne wzmianki, dopiero od tego czasu namnażają nowe odczytania jej utworów, a bibliografia tekstów poświęconych jej twórczości i jej życiu szybko się rozrasta. Co więcej, zainteresowanie przeniosło się także poza środowisko zawodowych badaczy. W ramach niszowych projektów teatralnych performatywnym działaniom poddawano „Yseult o Białych Dłoniach”, „Zburzenie Tyru”, „Pastorale”, a recenzja wystawionej, lecz nigdy niewydanej sztuki „Siostry” stała się inspiracją do wiersza współczesnej poetki Anny Machaczki „Amelia Hertzówna opowiada o zaginionym rękopisie”. Zapewne odkrywaniu zapomnianej autorki sprzyjał rozwój badań nad pisarstwem kobiet, w tym nad dziejami „młodopolskiej feminy”, jednak nie wyjaśnia on w pełni fenomenu późnej recepcji utworów Hertzówny. Tym bardziej, że jej dorobek artystyczny jest skromny. Składa się na niego jedynie siedem dramatów (w tym jeden dla dzieci i wspomniana wyżej sztuka, którą znamy tylko ze streszczenia) oraz dziewięć opowiadań. Wszystkie one przyciągają swoją niejednoznacznością, zaskakują tematycznym zróżnicowaniem, zaświadczając o wysokiej kulturze intelektualnej autorki, która ukryta za swym dziełem intryguje także biografią.
Grażyna Borkowska słusznie zważała, że autorka „Yseult o Białych Dłoniach” jest bodaj jedną z najbardziej wykształconych polskich pisarek. Zakres jej studiów imponuje. Na początku XX w. uzyskała w Berlinie doktorat z chemii, na niemieckich uczelniach studiowała też fizykę i matematykę, egiptologię, historię kultury. Później ukończyła École du Louvre w Paryżu, gdzie poznawała archeologię i języki starożytnego Wschodu. Niedoceniana jako literatka uznanie zyskała na polu naukowym, za swe osiągnięcia w 1928 roku została nagrodzona przez Sorbonę. Zyskała poważanie dzięki komparatystycznym, interdyscyplinarnym pracom poświęconym zależności i niezależności kultur, które publikowała w pismach niemieckich, francuskich. Jan Kott, daleki krewny Hertzówny, wspominał, że niezwykle uzdolniona dokonywała swoich odkryć przy biurku Warszawie, bo jako kobieta nie mogła brać udziału w wyprawach badawczych. Z tych samych powodów musiała wykazać się dużą determinacją, by zdobyć uniwersyteckie wykształcenie. Była osobowością silną i nietuzinkową. Praca literacka, badawcza, ale też pedagogiczna pasja (uczyła na tajnych kompletach, w gimnazjach, jako docent wykładała historię pisma w Wolnej Wszechnicy Polskiej) przekonują, że decydowała o swoich wyborach.
Narażona na różne wykluczenia przekraczała schematy i konwencje społeczne, środowiskowe. Pochodziła bowiem z zasymilowanej rodziny żydowskiej, przyjęła chrzest, ale pozostała wolnomyślicielką, która podzieliła los swej społeczności, zginęła na Pawiaku. Panieńska forma jej nazwiska, którą sygnowano jej utwory, przypomina, że wiodła życie samotnej kobiety. Czytając jej utwory, odkrywamy, że fascynował ją teatr ludzkiego wnętrza i scena świata, na której rozgrywają się dzieje cywilizacji.
W „Na dworze króla słońce”, jednym z jej ostatnich utworów, oba te wątki splatają się ze sobą. Hertzówna jest mistrzynią w kondensowaniu emocji i znaczeń. Krótkie, skoncentrowane na jednej sytuacji opowiadanie zaskakuje dwupoziomowością akcji. Właściwa, przedstawiona wprost, rozgrywa się na dworze faraona, ta tylko zaznaczona, stanowiąca tło, dotyczy wewnętrznych i zewnętrznych losów Egiptu. Utwór ma niemal dramaturgiczną strukturę, zasadniczo tworzy go jedna scena, w której faraon konfrontuje swoje polityczne i religijne plany oraz marzenia z postawą urzędników, arcykapłana, by w krótkim rozbłysku poznania odkryć swoją samotność.
Badaczka dziejów starożytnego świata przekonująco wybrała moment dziejowy. Opowiadanie osadziła w starożytnym Egipcie za czasów rządów Echnatona, reformatora religijnego, który wprowadził nowy, monoteistyczny kult Atona – boga dysku słonecznego, personifikacji słońca. Bohaterami uczyniła rzeczywiste postaci, pozostała wierna faktom, nienachalnie zadbała o wiarygodność lokalnego kolorytu, nie interesowała jej jednak archiwistyczna rekonstrukcja tamtego świata. Odwołanie do konkretnego momentu w historii pozwoliło jej nadpisać swoją opowieść nad przekazem z przeszłości, stworzyć ramę dla intymnego dramatu wnętrza i skumulować napięcie w sytuacji rozmowy. Tak jak w innych swych utworach, także w „Na dworze króla słońca” Hertzówna skupia uwagę na pełnym nieoczekiwanych zwrotów spektaklu międzyludzkim. Rozgrywa się on w słowach wypowiedzianych, ale też niedomówionych, zmilczanych, toczy za pośrednictwem spojrzeń rzucanych bezpośrednio i ukradkiem, rozwija w rytmie stłumionych i wykonanych gestów. W ten sposób to co intymne wkracza w to, co zewnętrzne, odsłaniając dwór jako scenę intryg, zakulisowych podchodów, krzyżowania się wpływów, niezaspokojonych ambicji, ale też potężnych pragnień czy planów mających na celu wpływanie na dzieje państw, zbiorowości.
Podobnie jak w dramatach „Wielki król”, „Zburzenie Tyru” czy w opowiadaniu „Prorok” pisarkę interesuje historiozoficzny proces, stawia bowiem pytania o rolę władcy w dziejach oraz religii jako siły kształtującej podstawy myślenia o egzystencji i organizującej życie społeczne. Utwór skrzy się ambiwalencją, bo Hertzówna zestawia punkty widzenia różnych postaci, co uniemożliwia jednoznaczną ich postaw i motywacji.
Zakończenie pozostaje otwarte. To z historii, a nie z opowiadania wiemy, że po śmierci faraona jego wielka idea ginie, Egipcjanie wracają do poprzednich wierzeń. Wpisana w odbiór gra między niejednoznacznym finałem opowiadania a wiedzą historyczną potęguje przyjemność czytania. Moment z przeszłości zatrzymany w wiecznym teraz opowieści nieoczekiwanie ujawnia swoją aktualność.
Marta Rusek
CZYTAJ TEŻ