Mieczysław Piotrowski
[bez tytułu]
M – Mąż
Ż – Żona
C – Córka
W kubaturze sceny wydzielona kuchnia zwykłego dwupokojowego mieszkania. Winny być w niej pewne szczegóły, które wynikają z późniejszej treści.
Wczesne rano, Mąż, Żona i Córka przy śniadaniu. Mąż siedzi w wygodnym krześle, może być to fotel. Żona siedzi w głębi na wysokim stołku, Córka jedząc spaceruje.
Toczy się rozmowa w tonie spokojnym, zwolnionym.
M
Gdzie jest sól?
Ż
Tam gdzie zawsze
M
Co to znaczy, tam gdzie zawsze?
Ż
Stoi przed tobą
Milczenie. Córka spacerując staje tyłem do nich.
Ż
Czy dzisiaj wychodzisz wcześniej?
M wstając
Nigdy nie wychodzę wcześniej. Gdzie jest wczorajsza Trybuna? (zdecydowanie) Nigdy nie wychodzę wcześniej
Ż
To dobrze. Mamy chwilę czasu
Córka wychodzi
M
Gdzie jest Trybuna? Nigdy nie mogę przeczytać
Ż pogodnie, kończąc śniadanie
A po co?
M
Jak to, po co?
Ż zbierając się do wyjścia
Wczorajszej już nie ma. Od kiedy zauważyłeś, że nie czytasz gazet?
M lekko zdetonowany
Bo ich tu nigdy nie ma
Ż stojąc tyłem do niego
A co cię tak dzisiaj tknęło?
M zdumiony
Tknęło? (z uśmiechem) Jak na złość ukrywacie przede mną gazety
Ż (odwracając się do niego z uśmiechem)
We wczorajszą zapakowałam… (zastanawia się) Już nie wiem co. A ty przecież i tak wiesz wszystko zawczasu
M bez przekonania
To prawda. (po chwili) A co, jest w tym jakaś ironia? (podchodzi do Żony)
Ż
Otwierasz gazetę, patrzysz i mówisz: a nie mówiłem?
M
Przestałem już to robić
Ż
No i dobrze… A dlaczego?
M podejrzliwie
Co i dobrze? (spacerując) A dlaczego? Bo mi się to znudziło. Nie mogę żyć coraz to nowym konfliktem międzynarodowym, który i tak się załagodzi…
Ż
Od dawna?
M ze złością
Od niedawna! (słyszy swoje słowa) Tak prawdę mówiąc, wszystko już się wyczerpało w naszym życiu.
Ż
To i bardzo dobrze
M podejrzliwie
Co i dobrze?
Córka wraca. Przynosi Trybunę i wręcza Matce.
C
To ja już idę
Ż
Tak wcześnie?
M
Ty się uparłaś, żeby nas wszystkich kontrolować
Ż
Wcale nie, bo wychodzę pierwsza
Córka wychodzi.
M
Ona i tak jeszcze wróci, bo czegoś zapomniała
Ż
Lubisz powroty?
M z lekkim niepokojem
Doprawdy zaczął się dzień od samych pytań. Jakie znów powroty?
Ż
Mam takie dni, w których oczekuję odpowiedzi
M kręcąc się wokoło
I co, otrzymujesz?
Ż mocno
Nigdy! (po chwili) Przestałam już zapytywać
M łagodnie
Mnie nie pytasz
Ż
I przestałam myśleć
M
O niczym nic nie wiem
Ż
I jestem szczęśliwa
M desperacko
Ja także
Ż
O nie! To nie twoja… specjalność… Szczęście jest dla wybitnych specjalistów. Dla wynalazców
M wtrąca
Widać, że czytasz Trybunę
Ż
Ciebie już nic nie czeka
M idąc, zatrzymuje się
…Nerwy…
Ż z uśmiechem
O nie!
M
To prawda, ty nigdy nie masz nerwów
Żona przegląda Trybunę.
M spacerując
Ty nigdy nie masz nerwów… Sytuacja w naszym domu stała się jakaś… jakaś… polityczna… Nic nie można powiedzieć, co by dobrze było zrozumiane, więc nic się nie mówi… Albo… albo… jak się powie… to i tak wszystko będzie załatwione po swojemu. Ja będę miał rację, a ty będziesz robiła swoje… Ja będę… (głośno) Przestań czytać gazetę!
Ż
Jesteś rozdrażniony
M
Nie jestem!
Ż łagodnie
Nie jesteś. Już nie czytam (składa gazetę)
M
Nie lubię tego twojego wyłączenia…Czy ono coś znaczy? Tego utopienia oczu w druku… Milczenia…
Ż
Nie lubisz także moich słów
M
Niczyich (bierze gazetę do ręki)