POLE / Nr 1 (4) / 2024

Jarosław Fazan


Ruiny awangardy

Tadeusz Peiper (1891-1969) był jednym z najważniejszych teoretyków i praktyków środkowoeuropejskiej awangardy literackiej lat 20-ych i 30-ych dwudziestego wieku. Jako poeta był inicjatorem i programotwórcą Awangardy Krakowskiej, znaczącego ugrupowania awangardy literackiej epoki międzywojennej. Założył i redagował Zwrotnicę, czasopismo przestawiające polską poezję i sztukę na nowe tory. Jego utwory i manifesty wywoływały silne reakcje negatywne, zarzucano mu przede wszystkim, że jest niezrozumiały i „obcy”, oderwany od polskich realiów.

Od połowy lat 30-ych, po opublikowaniu obszernego zbioru manifestów („Tędy”, 1930) i kanonicznej edycji „Poematów” (1935), przestał pisać wiersze, wycofał się z pierwszej linii walki o nową sztukę, w kolejnych latach popadał w izolację i osamotnienie. Niemałą rolę odegrały narastające zaburzenia psychiczne. Publikując coraz mniej, stale pisał, wybierając coraz częściej prozatorskie formy autotematyczne. Niedługo przed wojną opublikował pierwszy tom powieści autobiograficznej „Ma lat 22” (1936). Po wybuchu drugiej wojny światowej, jako Polak żydowskiego pochodzenia, umknął przed rasistowskimi represjami hitlerowskich Niemiec do Związku Sowieckiego, co opisał w pamiętniku z pierwszych miesięcy drugiej wojny światowej. Pierwsze trzy miesiące opublikowano z rękopisów ponad dwadzieścia lat po śmierci autora, są jednym z najważniejszych świadectw początków  niemieckiej okupacji Polski. Aresztowany wraz z Władysławem Broniewskim, Aleksandrem Watem i Anatolem Sternem w zajętym przez Rosjan Lwowie w słynnej prowokacji Daszewskiego, stał się ofiarą represji stalinowskich, na kilka lat trafił do rosyjskich więzień. Następnie znalazł się wśród założycieli komunistycznego Związek Patriotów Polskich utworzonego na rozkaz Stalina. W latach 1943-44 publikował artykuły propagandowe w polskiej prasie wydawanej w Związku Sowieckim.

Po powrocie do Polski w 1945 roku zamieszkał w Warszawie i przez kilka lat próbował czynnie uczestniczyć w odradzającym się po wojnie życiu kulturalnym, głównie jako krytyk teatralny i filmowy oraz publicysta. Szybko okazało się jednak, że zarówno w sensie politycznym, jak i psychologicznym jego teksty są w Polsce komunistycznej niedrukowalne. Uprawiał krytykę stronniczą i ostrą, bezpardonowo atakował tych, których dzieł nie akceptował, w jego tekstach pojawiają się akcenty chorobliwe, na przykład obsesyjna podejrzliwość, przekonanie o celowych, zorganizowanych atakach wymierzonych w jego osobę. Świadomy kurczących się możliwości publikacji, izoluje się od środowiska literackiego, żyje jak pustelnik, popada w abnegację i psychozę. Jednocześnie nieustannie pisze, początkowo krótkie w zamierzeniu szkice na konkretne tematy literackie i kulturalne, związane głównie z teatrem i dramatem. Teksty te zamieniają się w rozbudowane i wyłamujące się z konwencji, niekiedy niekończące się maszynopisy lub rękopisy. Część z nich zachowała się w zbiorach specjalnych warszawskiej Biblioteki Narodowej.

Peiper podejmuje również wielkie projekty – próbuje napisać historię kina światowego, dzieje teatru w Krakowie w XIX i XX wieku, planuje i pisze historię tańca na ziemiach polskich od średniowiecza do współczesności. Niektóre z tych prac lub ich fragmenty mają charakter typowej eseistyki historycznej, i te były fragmentarycznie publikowane w prasie. Większość jednak zamienia się w fantastykę pseudonaukową, szkice te pełne są stwierdzeń i ustaleń całkowicie oderwanych od faktów i rzeczywistości (np. nazwisko Chaplina świadczy według Peipera o jego pochodzeniu z polskiego miasteczka Czaplinek), budują rodzaj historii urojeniowej, alternatywnej wersji dziejów.

Od połowy lat 50-ych kiedy właściwie całkowicie zaprzestaje publikowania, zaczyna gigantyczne dzieło rękopiśmienno-maszynopisarskie, które przybiera formę wszechogarniającej logorei nazwanej przez autora „Księgą” (niekiedy w liczbie mnogiej „Księgami” ) „pamiętnikarza”. W obecnej postaci „Księga”  obejmuje kilkadziesiąt teczek rękopisów i maszynopisów, oprócz nich teczki zawierają też wypisy i wycinki z gazet (zasadnicza część tej spuścizny znajduje się we wrocławskim Ossolineum). Oprócz tego znajdujemy w teczkach zapełnione drobnym pismem opakowania po papierosach, metki wzięte z różnych przedmiotów codziennego użytku (np. z prześcieradła), a także np. zgnieciony kawałek papieru zawierający zaschnięte truchła pluskiew. Stwierdzić należy zarazem, że nawet w przypadku najdziwniejszych fragmentów, pismo jest równe, regularne, nosi wyraźne znamiona umiejętności kaligraficznych, typowych dla absolwenta galicyjskiego gimnazjum z epoki imperium austro-węgierskiego. Jedynie wówczas, gdy zapiski wypełniają niezwykle wąskie miejsce, w sytuacjach dopisywania czy nadpisywania kolejnych zdań, pismo Peipera bywa trudne do odczytania.

Zapiski Peipera noszą ślady jego psychozy i socjopatii, są obsesyjnymi komentarzami odnoszącymi się zarówno do codziennych realiów, różnych wątków historii Polski i świata, jak i bieżących wydarzeń krajowych i międzynarodowych. Zapisy zawierają wiele urojeń i teorii spiskowych, autor skupia się niejednokrotnie na drobnych, niewiele znaczących epizodach, z których wyprowadza wnioski na temat zasadniczych kwestii politycznych (np. sprzedawanie niepakowanego pieczywa, które obserwuje w warszawskich sklepach, stanowi dla niego dowód na celowe dążenie do zatruwania Polaków). Można stwierdzić, że niezwykła siła kreacji, twórcza wyobraźnia poety zdegenerowała się w snucie dziwacznych obserwacji, deformujących obraz zwyczajnej egzystencji. Przede wszystkim jednak zapisy te ujawniają poczucie nieustannej i perfekcyjnej inwigilacji, realizowanej przy użyciu domniemanych technologii szpiegowskich oraz niekonwencjonalnych metod np. tresowanych pluskiew. Z drugiej strony pisarz ma poczucie, że dostęp do jego rękopisów oprócz wrogów mają również przychylni mu odbiorcy, reprezentujący zarówno opinię polską, jak i światową. W tych zapiskach toczy się walka o ciało i umysł pisarza, stanowią one swego rodzaju pole bitwy pomiędzy złymi mocami i siłami dobra.

Retorycznym wyrazem tych spotkań są bezpośrednie zwroty Peipera zarówno do wrogów, jak i przyjaciół, często mają wysoką temperaturę emocjonalną (inwektywy, wykrzyknienia, zgrubienia). Wrogów nazywa Peiper najczęściej dwójkowcami, co nawiązuje do potocznego określenia polskiego wywiadu wojskowego sprzed II wojny światowej, z którym być może Peiper miał doświadczenia jako pisarz lewicowy, w latach 20-ych i 30-ych poddawany cenzurze. Obsesja na punkcie tej nazwy – dwójka wywołuje u pisarza chorobliwy wstręt do liczby 2, którą próbuje zapisywać tak, aby nie przypominała zwyczajnej dwójki.

Dwójkowcy uderzają min. w oczy, w mózg, w stopy i palce stóp, w ręce i palce rąk, w cewkę moczową, w serce, w jelita; wywołują senność i zmęczenie, a także uniemożliwiają spanie; robią to przy użyciu gazów emitowanych zdalnie, działaniami elektro-magnetycznymi oraz przez prądy termiczne – zimne i gorące. Peiper dzieli na dwie grupy swoich prześladowców: jest gabinet działań zdalnych oraz nocni intruzi, nawiedzający go i uszkadzający jego ciało podczas snu substancjami nakładanymi na wybrane narządy, bądź używający gazów. Kiedy stwierdził, że wytworzyli (takiego określenia stale używa) na jego palcu symbolicznym dłoni brunatne plamki, zapisał:

Nie będę wdawał się we wyjaśnianie tego co zbrodniarze chcieli wyrazić. Tem bardziej że ich posługiwanie się symbolami „na opak” wnosi komplikację w ich wyrazowanie. Oni chcą mieć takie komplikacje po to aby mieć drogę do wykrętów. Dwójkowcy-zbrodniarze są zawsze, w każdej zbrodni, jeszcze oszustami!!

Określenie istoty działań ochronnych, podejmowanych przez Peipera w celu ratowania własnego ciała: Oczywiście: moje trafne rozumowanie może tylko wtedy osiągnąć dobre skutki kiedy dwójkowcy nie przeszkadzają temu. Obraz totalnej inwigilacji, stałego ścisłego nadzoru przez niewidzialne siły. Istnieje groźba, że dwójkowcy znają każdy krok, każdą myśl i każdy zamiar Peipera, a jeśli na chwilę udaje mu się wymknąć spod ich kurateli, to niedługo potem mszczą się na nim okrutnie, np. za to, że opisuje ich łotrostwa. Obsesja ta wynika w znacznym stopniu z decyzji poszukiwania źródeł bólu i dolegliwości fizycznych lub psycho-fizycznych poza racjonalnymi przyczynami organicznymi. Należy pamiętać, że Peiper ma wówczas 69 lat i wiele z dolegliwości, których przyczynę widzi w działaniach tajnego gabinetu wynika z zaburzeń pracy krążenia, z degeneracji tkanki kostnej i mięśniowej – typowych dla wieku sędziwego. Niegdysiejszy skrajny racjonalista zamienia się w chwili poszukiwania przyczyn złego stanu swego organizmu w wyznawcę teorii spisku.

Przypadek rękopiśmiennej twórczości Peipera to dzieje podmiotu wykluczonego ze środowiska społecznego (rozumianego jako instytucje, życie literackie, sieć relacji międzyludzkich), który izoluje się w przestrzeni własnego świata, a równocześnie nie przestaje pisać: (nie)dzieło, z jednej strony oderwane od rzeczywistości, z drugiej negliżujące kryzys zachodniej cywilizacji drugiej połowy XX wieku. Przestrzeń  intymna Peipera ustanowiona na kartach rękopisów z zewnętrznej perspektywy czytelnika oddalonego o kilkadziesiąt lat stanowi sferę choroby, niezdiagnozowanego przez psychiatrów obłędu. Pisarz we własnym chorobliwym mniemaniu jest heroicznym obrońcą polskości jako wartości śmiertelnie zagrożonej, stale i konsekwentnie niszczonej przez wrogów, głównie Niemców i Żydów. Warszawa lat 50-ych ubiegłego wieku, stolica sporego kraju satelickiego sowieckiej Rosji,  jest według Peipera przepełniona niemieckimi i żydowskimi agentami działającymi na szkodę polskiego narodu. Szokujące jest trafne uchwycenie przez pisarza aury inwigilacji, przerażające radyklane nieporozumienie: nie niemieckie i żydowskie, ale polskie i rosyjskie służby szpiegują obywateli Polski. Równie szokująca jest w przypadku Peipera skala żydowskiej nienawiści do samego siebie.

Zasadniczą częścią interakcji Peipera z tymi siłami stanowią szczegółowo sprawozdawane prześladowania. Źródła tych prześladowań są niewidzialne, pozbawieni konkretnej postaci napastnicy działają tajnie i pośrednio, ale jednocześnie bezwzględnie i skutecznie.  Opis tych spotkań stanowi nużącą i przerażającą zarazem kronikę urojeniowej fikcji agresji i wpływu. Używając kategorii Foucaultowskich mamy do czynienia z nie-dziełem, którego nie udaje się wyprowadzić z otchłani szaleństwa i nadać mu formy utworu nadającego się do publikacji. Zapiski Peipera nie oddzielają się od jego codziennej egzystencji, z czasem ich materia wypełnia coraz bardziej przestrzeń mieszkania pisarza, żadna ich część nie staje się podstawą do publikacji prasowych lub książkowych. Pozostając w postaci rękopisów „Księgi pamiętnikarza”  wyznaczają nurt alternatywnej egzystencji pisarza wyalienowanego z życia Polski powojennego dwudziestolecia.

Po śmierci autora trafiają do magazynów bibliotecznych jako spuścizna muzealna. Poza krótkimi i wyselekcjonowanymi fragmentami nigdy dotąd nie trafiły do szerszego grona odbiorców, pozostając w zbiorach specjalnych bibliotek we Wrocławiu i w Warszawie. Na dodatek dostęp do większości z tych zapisków był zablokowany przez prawników rodziny przez 50 lat po śmierci pisarza, do 2019 roku. Zatem jedynymi czytelnikami mogą być do dziś uczeni uzyskujący dostęp do zbiorów rękopisów.

Fragmentaryczne lektury „Ksiąg” odsłaniają dramat szaleństwa umysłu odciętego od rzeczywistości i pogrążonego w urojeniach. Szaleństwa nie będącego realizacją awangardowego projektu, ale wstrząsającym efektem klęski optymistycznej wizji świata.

Peiper w swojej twórczości teoretycznej (programowej) i poetyckiej z lat 20-ych i początku następnej dekady konsekwentnie nie tyle odrzucał, co pomijał wątki psychologiczne bliskie np. surrealistom a związane z ich apologią szaleństwa, obłędu stanowiącego punkt wyjścia do osiągnięcia niedostępnych inaczej form poznania i twórczości. Takim koncepcjom Peiper sztuki przeciwstawiał surową dyscyplinę, ścisły racjonalizm zapewniający człowiekowi nie tyle poznanie tajemnic istnienia, co władzę nad materią. Peiper konsekwentnie wypierał irracjonalne sposoby poznania jako źródła twórczości a raczej – wypierał się, że jego dzieło (jako koncepcja i jej realizacja) są związane z nimi.

Zarówno surrealiści, jak i np. w obrębie polskiej awangardy Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy) uznawali obłęd za jedną koniecznych właściwie przesłanek poznania i twórczości, Peiper nie dostrzegał żadnych korzyści w szaleństwie, nie traktował go jako istotnego źródła, nie dostrzegał w nim żadnych wartości. Zasadniczą przyczyną tego stanu rzeczy był integralny optymizm programu Peipera oraz powierzchniowej, deklaratywnej warstwy jego wczesnych poematów; jego źródłem jak się wydaje było przeświadczenie o pozytywnym przede wszystkim wpływie I wojny światowej na losy świata. O ile surrealiści (i Witkacy) koncentrowali się na destrukcji dotychczasowej formy istnienia i jej konsekwencji dla antropologii i sztuki, o tyle Peiper uznawał ją za konieczne – i zbawienne! – przygotowanie do nowego, wspaniałego świata. Przy czym w latach 20-ych taka jego konstatacja była pozbawiona ironii Huxleyowskiego tytułu.

Peiper uwierzył, albo stworzył retorykę takiej wiary, że nowy człowiek – drastycznie zredukowany w wyniku wojny do materialno-fizjologicznego wymiaru – dzięki odcięciu dotychczasowego systemu wartości, osiągnie szczęście i spełnienie. Można powiedzieć, że drogi Peipera i Witkacego rozchodzą się dokładnie w tym punkcie: człowiek pozbawiony metafizycznych zakorzenień i pragnień, radośnie zaspakajający potrzebę wygodnego życia jest dla pierwszego właściwą postacią człowieka, dla drugiego – świadczy o upadku w totalne zbydlęcenie. Zasadnicza przyczyna Peiperowskiej apologii człowieka pracującego i konsumującego brała się z jednoczesnego zakwestionowania chrześcijańskiej antropologii otwierającej ziemskie istnienie na transcendencję i freudowskiego rozwarstwienia podmiotu.

Autor „Tędy” ujmował człowieka w jednym wymiarze ziemskiej teraźniejszości skutecznie organizującej egzystencję pod warunkiem właściwego wytknięcia jej celów, związanych z radosnym (i sensownym) przekształcaniem materii, czyli uporczywą pracą fizyczną. Dla Peipera – inaczej niż dla Witkacego – sens był uchwytny i dostępny człowiekowi podejmującemu trud (prze)budowy świata, ufającemu w stabilność i trwałość zakorzenienia w materialnym świecie; fundującemu poczucie sensu w radosnej oczywistości istnienia materialnego świata. Zdaje się, że Peiper wierzył w skuteczność wymazania, zapomnienia, likwidacji wszystkiego, co można uznać za balast, likwidacji zużytych wartości, która nie ma ubocznych skutków, nie przynosi żadnych negatywnych skutków. Z kolei destrukcyjne działanie nowoczesności w odczuciu Witkacego doprowadziły do rozpadu rzeczywistości, świat okazuje się bezsensowny a fenomeny dostępne zmysłom – pozorne. Doświadczenia drugiej wojny światowej z jednej strony zrujnowały materialne podstawy peiperowskiego optymizmu, zepchnęły go na pozycje przedmiotu, a nawet ofiary procesów historycznych. Totalitaryzm będący następstwem triumfu radykalnych ruchów politycznych zakwestionował pozytywną wersję umasowienia i zamiast społeczeństwa szczęśliwych producentów, konsumujących wypracowane dobra, uformował zniewolone masy, w których granice pomiędzy ofiarami i katami okazywały się płynne.

Peiper nie stał się literatem-ideologiem, mimo że włączył się w formowanie polskiej partii komunistycznej współpracującej ze stalinowską Rosją w walce przeciwko hitleryzmowi. Jego publicystyka i twórczość z okresu wojny zapowiada zamilknięcie kilka lat po 1945 roku, kiedy intensywne, wręcz kompulsywne pisarstwo stało się twórczością niemal wyłącznie rękopiśmienną, niepublikowaną, a nawet nie przeznaczoną do publikacji.

Ostatecznie niemal wszystkie zapiski Peiper zaczął włączać do gigantycznej „Księgi pamiętnikarza” , którą definiował jako dzieło totalne, obejmujące – według deklaracji samego pisarza – wszystkie istotne kwestie współczesnego świata. Źródłem dumnego przekonania o wszechobejmującym charakterze „Księgi” ma być z jednej strony jej tematyka, z drugiej obraz świata czerpany przez pisarza ze światowej prasy (dostępnej w warszawskiej czytelni przełomu lat 50-ych i 60-ych ubiegłego wieku). Peiper w swoich zapiskach próbuje sprawiać wrażenie, że jest w centrum najważniejszych wydarzeń ówczesnego świata, mimo że realnie jest całkowicie zmarginalizowanym outsiderem, oderwanym od wszystkich właściwie form życia społecznego. Jednocześnie, obok wypisów z prasy oraz szkiców będących niezamierzonymi parodiami haseł encyklopedycznych, pojawiają się niezwykle drobiazgowe zapiski relacjonujące zmagania starego i coraz bardziej niedołężnego pisarza z codziennością, problemy ze snem, z zakupem i konsumpcją jedzenia. Najdramatyczniejszym aspektem tych żmudnych rejestracji banalnych zdarzeń jest poczucie totalnej i nieustannej inwigilacji, stałego zagrożenia ze strony świadomie szkodzących mu wrogich sił, działających zarówno poprzez przypadkowo ludzi spotykanych na ulicy i w lokalach publicznych, jak i niewidzialnie, w sposób, którego Peiper jedynie się domyśla, niemniej jest przekonany o stałym i skutecznym ich działaniu.

Pisanie stało się czynnością równie istotną i elementarną, jak funkcje fizjologiczne a jednocześnie było całkowicie odseparowane od właściwej mu sfery, czyli przestrzeni publicznej komunikacji, związanej z drukiem i czytelniczą recepcją. Zarazem: przenikało się z urojeniami pisarza, bowiem do jego rękopisów miały dostęp szkodzące mu „złe moce”, a także najzupełniej wirtualni, ale wciąż przywoływani życzliwi czytelnicy. Rozrastający się rękopis Peipera zawierający szczegółowe opisy jego cierpień wywołanych działaniami wrogich mocy staje się przestrzenią alternatywnej rzeczywistości, swoistą fikcją świata równoległego, powstającego z urojeń zaburzonego umysłu; rękopis ten nie jest powstającym dziełem, którego celem jest publikacja (książkowa lub czasopiśmienna), ale samodzielnym tworem, w którym nadawca toczy urojony dialog zarówno z jego odbiorcami, jak i wrogami, których napaści zagrażające całemu narodowi stanowią jedną z przyczyn powstawania tych zapisków.