Psy numeru
Dharma i Flora
Dharma, fot. Radał Derda
Dharma trafiła do nas po jej drugim szczepieniu, czyli była już wtedy pieskiem trzymiesięcznym. W tym wieku pies potrafi już odróżnić swoje od cudzego i Dharma musiała się bardzo bać, kiedy obca kobieta (czyli moja ówczesna żona) wsadziła ją do transportera i zawiozła na drugi koniec Polski. Nasze pierwsze wspólne wspomnienie to właśnie ten transporter, położony na trawniku przed blokiem, w którym mieszkaliśmy. Zajęło nam prawie pół godziny, żeby przekonać Dharmę do wyjścia na zewnątrz. Z tego co pamiętam, następne pół godziny zajęło nam obłaskawianie jej i pozwolenie, by powoli poczuła się bezpiecznie w całkowicie nieznanym jej miejscu. Chyba decydującym argumentem była jakość pożywienia, którą jej zaoferowaliśmy. Od tego czasu obdarzała nas ona niegasnącym zainteresowaniem, chociaż istnieje we mnie podejrzenie, że jeszcze większym zainteresowaniem cieszyły się u niej te polędwiczki trzydzieści złotych za kilogram, którymi rozpieszczała Dharmę moja ówczesna teściowa. Relacja Dharmy do jedzenia była relacją pełną pasji. Za każdym razem, kiedy zabieraliśmy ją w miejsce publiczne, gdzie można było spodziewać się obfitości pożywienia, można było również spodziewać się, że Dharma zniknie w niezrozumiały dla nas sposób, a po parunastu minutach wróci z rozerwanym opakowaniem paluszków, wędliną lub kiełbasą z grilla. Dziwną atencją darzyła ona banknoty. Gościnie nie mogły u nas zostawiać swoich torebek na podłodze, ponieważ Dharma posiadała umiejętność otwierania ząbkami portfeli i wyciągania z nich dziesiątek lub dwudziestek. Mieliła je potem namiętnie, jakby chciała za pomocą osmozy przyswoić sobie zasady wolnego rynku.
Kiedy Dharma miała dziesięć lat, musieliśmy poddać ją operacji wycięcia guzów nowotworowych. Zawiozłem ją do weterynarza, a po pół godzinie zadzwoni do mnie z kliniki. Piesek miał nierówne tętno. Mogli kontynuować operację, ale nie gwarantowali, że Dharma ją przeżyje. Nie chciałem ryzykować. Od tego czasu organizm mojego yorka prowadził niewidzialną dla nas wojnę z nieoperacyjnym nowotworem. Aż do obecnego roku walka ta szła całkiem zwycięsko i bezobjawowo. Cieszę się, że moja decyzja podarowała Dharmie pięć lat życia pełnego miłości i opieki. Tegoroczne święta Wielkanocne były jednak naszymi ostatnimi. W ostatnie tygodnie przed świętami jej stan gwałtownie się pogorszył i w jej życiu ból terminalnego stadium nowotworu przeważył nad radością życia. Dzień po Świętach byliśmy zmuszeni poddać Dharmę eutanazji. Człowiek wobec śmierci nie jest tyle bezbronny, co zwyczajnie głupi, nawet wobec śmierci tak malutkiej jak malutki był nasz czterokilogramowy Yorkshire terier. Myślę tylko o tym, że nawet w ostatnich swoich dniach potrafiła ona obudzić mnie wpół do piątej, ponieważ naszedł ją nagły głód . Strasznie mnie to bawi. Głupie to trochę, ale w głupszych rzeczach człowiek potrafi znaleźć ukojenie.
Flora, fot. Rafał Derda
Flora jest żywym dowodem na to, że te wszystkie teorie o tym, jak wielki wpływ ma najwcześniejsze dzieciństwo, a nawet okres prenatalny na dalszy przebieg życia to wcale nie teorie, ale najprawdziwsza prawda. Piesek ten, ponieważ jest córką Dharmy, był z nami dosłownie od poczęcia. Nasz zapach to pierwszy ludzki zapach, jaki Flora poczuła, a zostawiliśmy ją sobie z miotu, ponieważ zawsze reagowała pierwsza, kiedy wołaliśmy na szczeniaczki i jako ostatnia od nas odbiegała. Wychowaliśmy ją z troską, ale i asertywnością, jasno ustalając, jakie zachowania są dla nas w porządku i nagradzając te właściwe tak mocno, że kary nie były potrzebne. Ponieważ nigdy nie spotkała jej krzywda ze strony człowieka, jest ufna i wierzy w to, że każdy człowiek jest jej przyjacielem. Następuje wtedy sprężenie zwrotne, ponieważ swoim milusińskim zachowaniem potrafi ona zjednać sobie osoby nawet nie będące psiarzami. Od najmłodszych lat do teraz, a ma już lat dwanaście, jest bardzo łasa na wszelkie przytulania i zabawę, a jej mottem życiowym w stosunku do mnie i mojej byłej żony są nieśmiertelne słowa utworu Lady Pank: Zawsze tam, gdzie ty. Nie jestem do końca przekonany, czy Flora jest w stanie pojąć, jak bardzo jest oddzielnym bytem, natomiast zauważam, że potrafi pokazać, gdzie przebiegają jej granice. Na spacery zawsze idzie przy nodze, ale kiedy jest zmęczona, to po prostu przystaje, by zganić nas za zbyt szybki chód. O godzinie dwudziestej Flora przychodzi na swoją codzienną porcję głaskania, a jeżeli jej nie dostanie, to potrafi się o nią upomnieć delikatnym drapaniem. W odróżnieniu od Dharmy, która potrafiła zjeść wszystko, Flora ma swoje ulubione potrawy, a nawet producentów jedzenia. Jest pełna ciepła i energii, charakteryzuje się podręcznikowo psim posłuszeństwem, a jednocześnie świadoma jest swojej wartości. Wydaje mi się, że w wychowaniu jej odnieśliśmy sukces, jakiego jeszcze nigdy nie udało się osiągnąć, i chyba nigdy nie uda się osiągnąć w stosunku do dzieci ludzkich. To duma nasza jest, choć nigdy nie pójdzie na studia, ale rozumiemy to, akceptujemy.