Portret możliwy
(z poematu „Esperanto”)
Człowiek ten
Patrz długo aż do niewidzenia
Godzien był
Długo patrz
Iżbyś myślał turysta nad zabytkiem
Piasek brzeg morza obmacuje
Powietrza mur spękany
Godzien był a deszcze skróś niego przechodzą
A przezeń światła idą jak przez szkło
O gdyby widział gdyby widział
Topór dłoni obrośnięty krwią
Tarcza piersi
Czarna gałka oka
Raz jeden jedyny
Ktoś mu skinął hieroglifem ręki
Ktoś daleko czy słyszysz w nim zawołał
I człowiek ten
Patrz długo w biały ekran czoła
Bez znaku
[Życie przemyskie nr 39, 1970]
Mistrz Li o durszlaku
Drodzy adepci, dziś, gdy spacerowałem,
około Placu na Bramie, w Przemyślu,
zastąpił mi znienacka drogę człowiek z teczką
i zapytał, dlaczego chadzam w durszlaku.
Ponieważ zbliżał się koniec świata,
nie ukrywałem, jaka jest prawda
i objawiłem, co dyktowało mi serce.
Gdybym nie chadzał w durszlaku,
wówczas ci, którzy spoglądają w niebo,
nie widzieliby skupisk gwiezdnych,
jeno jedną wielką jasność.
Drodzy adepci, utrzymujcie czystość w myślach
i niech każdy wytrwa na swoim miejscu,
a wówczas i wasze głowy ozdobi durszlak.
[Radar nr 22, 1987]
Mistrz Li wspomina
zamyśliłem się
(a gdy myślę to tak jakbym umarł)
tymczasem moje życie
tymczasem moje życie
dłubało w nosie
mego ciała
drodzy adepci niechże ów brak uwagi
służy wam nauką
3 IX 87
[Życie przemyskie nr 6, 1988]
Roman Yózef Kukura
Kult słońca
moją prywatną religią jest kult słońca wewnętrznego
proste wpatrywanie się w jego blask
bez zmrużania oczu
zaćmienie słońca wewnętrznego zdarza się równie często
jak w innych sferach kosmosu
wolę jednak oślepnąć od jego blasku
niż żyć w ciemności jego braku
najbardziej zdumiewającą rzeczą w obrazach piekieł
jakie widziałem było to że ich granice
były oddzielone od nicości ścianą z substancji
twardszej miliardy razy od stali
lekkiej szarej półprzeźroczystej staraj prastarej
jakby pokrytej pyłem wielokrotnych wieczności
a zwłaszcza od zewnątrz
od nicości
(co było właśnie tym dziwniejsze)
Paris, 11 IV 98
[z archiwum Henryka Wańka]
Romq Y. Qqra
&
Adam Pstrąg
Piękny golasek
Powiedział:
Cierpię na nieszczęście ostrygi –
mam perłę w sobie.
Powiedziałem:
Gdybym był był ją sprzedał,
kupiłbym sobie dom pod Paryżem
i bryczkę.
Powiedział:
Jeździłbym sobie do Paryża Vie
– na 10, rue de Buci –
i patrzyłbym na piąte piętro,
czy w oknie chambre de bonne
nie ukaże się
mój nagi ukochany
Arthur Rimbaud.
Powiedziałem:
Piękny golasek!
(45)
[z archiwum Henryka Wańka]
Roman Lis
* * *
Czy noc służy do patrzenia przez okno?
Tak, przecież to robię.
Czy widzieć latarnie we mgle to jest
rzecz dobra? Tak, to jest dobra rzecz.
A to, że ten krzew róży za oknem
tak drży, czy jest w tym jakaś tajemnica?
Tak, jest w tym tajemnica, jest w tym tajemnica.
A powiedz mi, czy ten samochód, o, on tam
jedzie, czy on dojedzie do Paryża?
Jeśli trzeba będzie, żeby dojechał do Paryża,
to on dojedzie.
A powiedz mi, proszę, czemu ty już
nie piszesz wierszy?
A wiesz co? A odpierdol się wreszcie!
Fontenay-aux-Roses, 3 I 15
PS [tytuł]:
ROZMAWIAM Z SOBĄ PO DOBROCI DO CZASU
[z archiwum red.]
Roman Lis
CZYTAJ TEŻ