Frenezje


 

Kafka

Wtedy mi się przypomina że zapomniałem odwołać rezerwację w TikToku wtedy mi się przypomina że nie robiłem rezerwacji w TikToku wtedy mi się przypomina że nie robiłem żadnej rezerwacji wtedy mi się przypomina że nigdy niczego nie rezerwuję wtedy mi się przypomina że nigdy niczego nie odwołuję zwłaszcza rezerwacji w restauracjach wtedy mi się przypomina że odkąd postanowiłem zostać Dostojewskim niczego w życiu nie planowałem zwłaszcza wizyt w restauracjach wtedy mi się przypomina że kiedyś planowałem nie chodzić

 

więcej do restauracji było to już po Dostojewskim wtedy mi się przypomina że w związku z tym w restauracjach składałem same niezapowiedziane wizyty wtedy mi się przypomina że Dostojewski chodził do kasyn w których nigdy nie składałem nawet niezapowiedzianych wizyt wtedy mi się przypomina że mój kolega Robert Frost którego nazywałem Bobem Dylanem krótko pracował w salonie gier i ze dwa razy go tam odwiedziłem wtedy mi się przypomina że mój kolega Robert Lowell którego nazwałem Bobem Geldofem chociaż nie był

 

poetą był za to nałogowym jak mówią laicy hazardzistą jak wszyscy prozaicy i dlatego tak krótko pracował w salonie gier wtedy mi się przypomina że w swoim czasie składałem niespodziewane wizyty w cudzych domach było to w epoce przedkomórkowej wtedy mi się przypomina że swojego czasu tak często bywałem w cudzych domach że najbardziej niespodziewane wizyty składałem we własnym wtedy mi się przypomina że były to złe czasy nie byłem wtedy sobą wtedy mi się przypomina że teraz też są złe czasy bo jestem sobą

 

chociaż w innym znaczeniu niż kiedyś wtedy mi się przypomina że mój czas minął w związku z czym nie zostanę już nikim innym w żadnym znaczeniu wtedy mi się przypomina że kiedyś mnie za to kochano i to miało sens wtedy mi się przypomina że kiedyś mnie za to bez sensu nienawidzono wtedy mi się przypominają wszyscy którzy nienawidzą mnie aktualnie i w związku z tym nie kochają nie wiem dlaczego wtedy mi się przypomina że niektórych z nich nie wiem dlaczego wciąż kocham chociaż na pewno nie w związku

 

z tym wtedy mi się przypomina że niektórych z nich już z nami nie ma i że na śmierć zapomniałem powiedzieć im że są kochani na pewno nie tylko przeze mnie wtedy mi się przypomina że niektórym z nich to mówiłem ale nie uwierzyli wtedy mi się przypomina że sam w to nie mogłem uwierzyć ale tak czułem wtedy mi się przypomina że TikTok nie jest restauracją tylko wiodącą platformą do publikacji krótkich kontentów tworzonych na urządzeniach mobilnych wtedy myślę sobie że nie jest ze mną jeszcze tak źle sporo potrafię

 

sobie przypomnieć ale zaraz o tym zapominam wtedy wychodzę z domu aby zapomnieć o sobie zająć się czymś innym powiedzmy redystrybucją współpracy w zdeformalizowanych organizacjach pozaśrodowiskowych w formie fikuśnych kolarzy na artystycznej mapie niewidzialnego świata na której brak kilku moich znaczących zmarłych a potem wracam nie wiadomo skąd nie wiadomo kim nie wiadomo w jakiej społecznościowej intencji i czy w ogóle żywy wtedy mi się przypomina że jestem Kafką nie można mnie kochać choć można się do mnie

 

dobierać na różne wymyślne sposoby niekoniecznie literaturoznawcze.


 

Natura rzeczy

Nigdy wcześniej nie widziałem ich razem pierwszy raz ich widzę osobno siedzą na szarej płycie pośrodku pola jakby to była kanapa albo materac na materacu bo płyty są dwie ułożone jedna na drugiej jak powszednie zmartwienia albo kamienne tablice ze spisem marzeń albo wzajemnych wyrzutów albo piętrzące się zadania do wykonania zlecenia przedsięwzięcia projekty mityczne i realistyczne których się niebacznie podjęli albo napierające na siebie tektoniczne płyty ich oderwanych od życia przekonań wszystkie

 

przekonania są oderwane musimy się z tym pogodzić musimy to przyjąć na klatę z fantazją dobrodziejstwem i inwentarzem jak łaskawą jałmużnę i tak właśnie na dzień dobry co dzień robimy on na jednym końcu wersalki ona na drugim jak obrażone na siebie jaśnie czcigodne państwo przy biesiadnym stole w jakichś Łazienkach którymś Wersalu ona z nogą na nodze coś opowiada pomagając sobie ręką opartą łokciem o wyżej położone kolano jakby druga była jej zbędna on wcisnął splecione ręce pomiędzy kolana

 

i uda jakby chroniąc skrytą w ich głębi słabiznę i patrzy na końce wyciągniętych prosto przed siebie nóg na hipnotyczne punkty widzenia umiejscowione na palcach u stóp i tak jakby cokolwiek drży jeden pies nie przejawia zainteresowania łazienką drugi schowany za wersal potem wstają i idą w poprzek proscenium ona z głową do góry i dłońmi splecionymi na plecach w okolicy pośladków choć ta bardziej żywa co chwile się od drugiej odrywa i kontynuuje wcześniej zaczętą opowieść on z głową wciśniętą w ramiona drobi kilka

 

metrów za nią ze splecionymi na piersiach rękami których ani na moment nie rozplata kolejność wygląda następująco hoża dziewczyna w zielonym sweterku z ustami pełnymi truskawek biały piesek z nosem przy ziemi milcząco zmarznięty Adam w zwiewnym t-shircie czarny piesek zajęty na amen własnymi myślami wszystkich pochłania zimny poranek miniaturowy dzień trwogi lub wysłużona maszyna społecznościowa jako znany wszystkim choć rzadko widziany artefakt do produkowania okruchów życia szkic wykonany

 

z natury rzeczy słowne dodatki można pominąć.


 

Koleje Dolnośląskie

Kiedy nadjeżdżał pociąg łapałem się na tym że nie mogłem mu nie pomachać nie tyle może całemu długiemu składowi Kolei Dolnośląskich ile poszczególnym żółtym wagonom oraz ukrytym w ich brzuchach podróżnym nie mogłem ich nie pozdrowić zupełnie jakby to były znajome osoby bez mała kumpelki koledzy ze szkoły podwórka albo co najmniej figury mityczne znane z literatury nie mogłem ich nie pomacać przez drżące powietrze jakbym pragnął ich szczęścia nie mogłem im nie błogosławić choć prawdę mówiąc miałem ich

 

gdzieś zgraja niedzielnych turystów z bandą gryzących bachorów u nóg konformiści dorobkiewicze albo zwykłe pacany co ja mam w nimi wspólnego lecz kiedy nadchodził moment ujawniania się skłonności do wywijania nic go nie mogło powstrzymać choćby skryci albo połknięci przez wieloryba pielgrzymi nie byli warci tej pięknej akcji całkiem możliwe że niewidoczni lub niezauważalni wędrowcy zamknięci we wnętrzu ryby-cysterny nie mieli tu nic do rzeczy być może beneficjenci tej szczodrej gestykulacji pochodzą skądinąd może byli

 

nimi jacyś rzutcy akcjonariusze z dalekich krain pamięci płaczący mimowie przeszłości a ja chciałem ich tym gestem (jakieś sugestie?) uzdrowić przywrócić do życia zadośćuczynić natomiast fakt że przyszła kolej na Dolny Śląsk to zupełny przypadek zwłaszcza że balkon czyli moja vyhlídka na świat ma to do siebie że zwisa z trzeciego piętra i powiewa sztandarem przygodnych skojarzeń czymś co zapisuje się rylcem na ciele z inklinacją do innych ciał nie było ich znowu tak wiele a wszystkie miały do czynienia z rozbitą butelką tępą żyletką parzącą

 

pokrzywą a wszystkie były na bakier ze sobą trudno ich było dotknąć żeby nie zranić inna sprawa że z kolegami ze szkoły straciłem kontakt z kumpelkami zaś nie dzielę już łóżka moje więzi społeczne to stryczki na wietrze zawsze jest czego się chwycić avšak při spravedlivém a správném rozdělení úkolů a pomoci jsou vyhlídky na koordinaci a optimalizaci rovněž dobré co się tłumaczy „jednakże przy uczciwym i poprawnym podziale zadań i skutecznej strategii perspektywy dla koordynacji i optymalizacji wzajemnych stosunków

 

mogą nas jeszcze zaskoczyć zachwycić” w tym miejscu warto zaznaczyć że pociąg zawsze jechał do Czech albo z Czech.

 

Grzegorz Tomicki