Bolesław Grobelny


Przyjacielem moim był
dozgonnym


 

Gdybym przed czterdziestu paru laty przyjął proponowaną przez Kuratorium Oświaty i Wychowania w Lesznie funkcję dyrektora Szkoły Podstawowej w Kobylinie, to zapewne nie poznałbym Mariana Pilota i nie mógłbym skreślić kilku zdań wspomnień o wybitnym, jeśli nie najwybitniejszym pisarzu polskim przełomu XX i XXI w., niedościgłym i niezwykle kreatywnym mistrzu słowa, przedstawicielu tzw. nurtu chłopskiego w literaturze, a i mój serdeczny Przyjaciel nie gościłby na łamach Forum Kobylińskiego.

Marian Pilot, syn Ziemi Ostrzeszowskiej, urodził się 6 grudnia 1936 r. w Siedlikowie k. Ostrzeszowa, a zmarł 2 lutego br. w Warszawie i został tam pochowany na Powązkach Wojskowych.

Poznaliśmy się w Ostrzeszowie w 1987 r. na podsumowaniu Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Stanisława Czernika. Autor „Panien szczerbatych” przewodniczył doborowemu jury konkursu, w skład którego wchodzili znani literaci: Marian Cezary Abramowicz z Białej Królikowskiej w gminie Gizałki, Józef Baran z Krakowa, Marek Obarski z Poznania i Stanisław Srokowski z Wrocławia. (O konkursie, którego jestem pomysłodawcą, autorem regulaminu, a także laureatem i jurorem oraz o powiązaniach Stanisława Czernika z… Kobylinem napiszę innym razem.)

W trakcie podsumowania miałem ogromne, wręcz niebywałe szczęście! Poznałem również, ba!, siedziałem przy stoliku z Gerardem Górnickim, autorem książki „Bitwa szalała do wieczora”, w której jeden z epizodów odnosił się do Stefana Świderskiego, „poległego w tej bitwie” – Bitwie nad Bzurą w 1939 r.

Nie omieszkałem poinformować p. Gerarda, że Stefan Świderski był kolegą mego Ojca, że znałem Jego Rodziców i rodzeństwo, a także dodać, że ojciec Stefana, Stanisław Świderski, powstaniec wielkopolski (kompania kobylińska), pochodził z Grabowa nad Prosną w pow. ostrzeszowskim.

Wspominam owo spotkanie, gdyż Gerard Górnicki oraz inni twórcy brali udział w tym „święcie poezji” w woj. kaliskim i jego podsumowaniu w Ostrzeszowie.

Wracając do M. Pilota, poznanie pisarza mobilizowało mnie do kontaktu z Jego twórczością, która wywarła na mnie duże wrażenie. Odtąd spotykaliśmy się okazjonalnie, a pod koniec lat 90-tych XX w. nasza znajomość przerodziła się w przyjaźń dozgonną.

Pan Marian był wówczas redaktorem naczelnym kwartalnika Regiony. W tym czasie w periodyku owym miało ukazać się kilka moich wierszy, o czym poinformował mnie z niekłamaną radością, bowiem, aby z powodu naszej znajomości nie kierować się subiektywną oceną, moje teksty przekazał znawcy poezji (nazwiska mi nie zdradził), który zadysponował druk kilku z nich. Parę tygodni później z rozczarowaniem i smutkiem odwołał wcześniejszy anons, przeprosił i wyjaśnił powód: likwidacja Regionów.

Ten fakt umocnił naszą przyjaźń. Przez ponad ćwierć wieku utrzymywaliśmy kontakt listowny, telefoniczny lub spotykaliśmy się w różnych miejscowościach przy lada okazji, np. w Ostrzeszowie, Warszawie, Ostrowie, Sulmierzycach, Siedlikowie…

W rozmowach był bardzo skupiony, dociekliwy, otwarty, a nade wszystko spragniony wieści o rodzinnych stronach.

W rewanżu za informacje o kondycji ostrzeszowskiej kultury i poczynaniach miłośników regionu oraz z przyjaźni i życzliwości obdarowywał mnie swoimi publikacjami książkowymi, w które zawsze wpisywał dedykacje. Mimo że nazywał mnie „swoim przyjacielem” i tak mnie traktował, nigdy nie zdobył się na większą poufałość, zwracając się do mnie zawsze per pan, co dokumentują wpisy w „Pióropuszu” i w „Osobniku”.

Jednak dzięki naszej znajomości i przyjaźni posiadam jako jedna z nielicznych osób kilkanaście książek z Jego dedykacjami i autografami.

W 2010 r. przysłał mi swoje jeszcze pachnące drukiem dzieło – „Pióropusz”. Natychmiast siadłem do lektury. Po kilku godzinach, z wypiekami na twarzy, chwyciłem za telefon.

– Panie Marianie, „Pióropusz” to jest NIKE! – powiedziałem.

– Ho, ho, panie Bolesławie, co też pan mówi?

– Panie Marianie, to jest NIKE! – powtórzyłem.

– A przeczytał Pan do końca?

– Nie, zostało mi kilkanaście stron.

– To niech Pan przeczyta i zobaczy!

– Przeczytam za chwilę, ale to jest NIKE! – powtórzyłem.

Słuszność mego przeświadczenia niebawem potwierdziło jury. Marian Pilot, mój przyjaciel, za powieść „Pióropusz” w 2011 r. otrzymał nagrodę literacką NIKE.

Ostrzeszów też nagrodził swego Ziomka. Najpierw Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Ostrzeszowskiej przyznało Marianowi Pilotowi (za uwiecznianie w literaturze rodzinnych stron) tytuł honorowy „Przyjaciel Ziemi Ostrzeszowskiej”, a władze Miasta i Gminy na wniosek TPZO w 2009 r. wyróżniło Medalem za zasługi dla M. i G. Ostrzeszów, w 2016 r. i tytułem „Honorowy Obywatel M. i G. Ostrzeszów”, a Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne nagrodziło „Pegazem Wielkopolskim”. Spotkał mnie zaszczyt odbioru „Pegaza” w zastępstwie Pana Mariana i na Jego prośbę.

O innych nagrodach Czytelnicy zapewne wiedzą z mediów, FB, Google etc., ale idę o zakład, ze niewiele osób zna twórczość Mariana Pilota.

Warto w tym miejscu powiedzieć, że w prozatorskim  (i poetyckim też) guślarstwie autora „Bitnika Gorgolewskiego” słowa nie tylko dziwią się sobą, zachwycają, emanują energią, podsycają emocje, przeskakują przeszkody, wygrywają pojedynki (z partyjną w przeszłości i współczesną „nowomową”), wybudzają ze snu zapomnienie, wspierają się lekkością, mądrością, celnością, precyzją, oswajają ze swobodą i rubasznością, z całym bogactwem naszej mowy, naszego języka, skarbami do jakich potrafił dotrzeć, odszukać, zastosować i uchronić od niebytu – naszą polską wielkość i małość zaklętą w słowach.

To niezwykłe pisarstwo z całym bagażem doświadczenia, wiedzy, umiejętności i talentu zagościło też na łamach Forum Kobylińskiego.

Niewiele jest w Polsce takich niszowych gminnych, prywatnych, regionalnych pisemek, „periodyków nieregularnych”, które mogą poszczycić się bezinteresowną współpracą z tuzami polskiej kultury. W Forum Kobylińskim zamieszczali teksty – prof. Jan Miodek, prof. Józef Bachórz, prozaik Marian Pilot i wciąż zamieszcza pisarz Bernard Nowak.

Ich obecność na łamach Forum Kobylińskiego świadczy wymownie o poziomie, wysokim poziomie dziennikarskim, kulturalnym, publicystycznym i edytorskim.

Ten fakt dostrzegł mój przyjaciel – Marian Pilot, któremu dziękuję za przyjaźń, wielkie serce, wspieranie młodych twórców i obecność w mieście Mikołaja Przedpełkowica z nadzieją, że mój PRZYJACIEL stanie się bliższy Jego mieszkańcom.

 

Z rękopisu odczytał Michał Ciesielski.


 

CZYTAJ TEŻ